„Incydent kałowy” na oceanie
Grupa orek, która kilka dni temu zaatakowała kaszaloty u wybrzeży Australii, zapewne nie spodziewała się takiej obrony.
Kaszaloty to naprawdę spore morskie ssaki. Samce osiągają nawet 18 metrów i mogą ważyć 50 ton. Samice są nieco mniejsze – nie przekraczają 12 metrów. Jednak takie rozmiary nie wyłączają ich z menu dużo mniejszej orki oceanicznej. Nic dziwnego, skoro na liście ofiar tego morskiego superdrapieżnika znajduje się nawet żarłacz biały, jeden z największych rekinów.
Z dotychczasowych obserwacji wynika, że orki, polując na kaszaloty, celują w samice i ich młode. Jedno z takich polowań widziano kilka dni temu u południowo-zachodniego wybrzeża Australii, pomiędzy Albany i Hopetoun. Świadkami byli turyści podczas rejsu wycieczkowego, którym towarzyszyła biolożka Jennah Tucker z organizacji Oceans Blueprint zajmującej się badaniami morskimi.
Liczna, bo składająca się z 30 osobników, grupa orek zaczęła szarżować na kaszaloty, wśród których było jedno cielę. Wieloryby zbiły się w formację, która przypominała rozetę albo gwiazdę. Charakterystyczne było to, że stykały się masywnymi głowami, na zewnątrz wystawiając ogony. Co jakiś czas wystawiały pyski wysoko ponad spienioną wodę, co zdaniem ekspertów należy interpretować jako oznakę silnego stresu.
Spod ściśniętych w obronie zwierząt zaczęła wypływać na powierzchnię wzburzonej wody czerwonawa substancja. Początkowo sądzono, że to krew jednego z kaszalotów, który musiał zostać zraniony przez orki. Uwagę badaczy zwróciło jednak to, że wielkie
walenie intensywnie wachlowały ogonami. I doszli do wniosku, że wbrew wcześniejszym przypuszczeniom nie była to wcale krew, ale... odchody.
– Wiadomo, że kaszaloty wypróżniają się w sytuacji zagrożenia, co nazywa się defekacją awaryjną bądź defensywną – powiedziała „FLScience” Tucker. Jak to działa? Wzburzone ogonami nieczystości tworzą chmurę o konsystencji biegunki, która przypuszczalnie zniechęca napastników dla kontynuowania ataku bądź je dezorientuje.
W tym przypadku najprawdopodobniej wszystkim kaszalotom dzięki temu „fortelowi” – czy też raczej, jak nazywają to niektóre anglojęzyczne portale popularnonaukowe, „bombie kałowej” – udało się ujść z życiem.
Dlaczego odchody kaszalotów były czerwone, przez co najpierw pomylono je z krwią? Bo, jak zauważyła Tucker, taką barwę nieczystościom tych waleni nadaje dieta, która aż w 90 proc. składa się z kałamarnic.
Dotąd udokumentowano zaledwie kilka ataków orek na ośmiornice.