W koalicji rządzącej miło już było
Koalicyjne kłótnie o aborcję niebezpiecznie zbiegły się z kampanią samorządową. Na spotkaniach wyborczych politycy Trzeciej Drogi i Lewicy publicznie apelują do siebie nawzajem o rozsądek. – Atmosfera jest gęsta – słyszymy.
– Kończy się fetowanie zwycięstwa nad PiS, zaczyna realna polityka – mówi nam jeden z ważnych polityków KO. – A że robią ją cztery partie, to czasami trudno godzić interesy – przyznaje.
To komentarz do ostatnich tarć w koalicji. Bo spór o aborcję, który poróżnił Trzecią Drogę i Lewicę, trwa od kilku tygodni i niebezpiecznie zbiegł się z kampanią wyborczą do samorządu.
Polityk Trzeciej Drogi: – Koalicyjnych spotkań nie ma i z tego, co wiem, na razie nie będzie. Atmosfera jest gęsta.
Polityk Lewicy: – Przecież wciąż się spotykamy – w rządowych zespołach i na samym rządzie. Liderzy? Też rozmawiają. Tyle że raz częściej, raz rzadziej.
Pierwszy sprawdzian koalicji
Na początku wspólnych rządów politycy strony demokratycznej nie mogli się siebie nachwalić. Ci z mniejszych partii mówili, że „jednak Tusk jest w porządku” – pilnuje, by ich polityczna relacja była partnerska, nie dominuje. Ci z Koalicji Obywatelskiej opowiadali, że mimo różnic poglądów Czarzasty z Hołownią to politycy nastawieni na dialog.
– Przy tak szerokiej koalicji podstawą jest dobry przepływ informacji, tak by żadna z partii nie czuła się pominięta – mówi polityk KO. – Właśnie po to były regularne spotkania szefów partii, oni są od koalicyjnej strategii, kluczowych decyzji.
– Bywają różnice, ale atmosfera zawsze jest w porządku. Nie ma awantur, raczej ucieranie stanowisk. Tusk, Hołownia, Kosiniak-Kamysz i Czarzasty rozmawiają do skutku – słyszymy.
Zaraz po starcie wspólnych rządów najwięcej emocji było wokół odzyskania podporządkowanych PiS mediów publicznych. To wtedy politycy PiS ukuli określenie „Koalicja 13 grudnia”, minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz został „pułkownikiem”, zaś koalicja – uzurpatorami.
– Było jasne, że awantura będzie karczemna. Ludzie Kaczyńskiego uważali, że nikt ich nie ruszy z publicznych instytucji, w których zabetonowali się swoimi ustawami – słyszymy od polityka KO. Przyznaje, że w konfrontacji nie do końca potrafili odpowiedzieć na PiS-owski przekaz. Przez to były nerwy.
– W tamtych dniach sposób, który wybrał Sienkiewicz, zbierał mieszane komentarze, także w samej PO. Ale więcej było tego w Trzeciej Drodze, bo ich elektorat to ludzie umiarkowani, którzy nie kibicują brutalnym rozgrywkom politycznym. Trzeba oddać Hołowni, że wtedy nie cofnął się o krok. Media to był pierwszy ze zdanych sprawdzianów naszej koalicji – uważa.
W kampanii zawsze nieco ostrzej
Zgoda skończyła się w lutym, gdy Włodzimierz Czarzasty ogłosił publicznie, że Szymon
Hołownia z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem blokują debatę w sprawie aborcji.
– Od kampanii wyborczej było jasne, że Trzecia Droga chce powrotu kompromisu i referendum, a PO i Lewica – liberalizacji – zaczyna rozmowę polityk KO. – Złożyliśmy projekt, podobnie Lewica. Chcieliśmy to rozegrać w możliwie bezkonfliktowy sposób. Mówiliśmy: różnimy się, więc będziemy zabiegać o głosy w Sejmie, przekonywać kolegów z koalicji, w głosowaniu nie będzie dyscypliny, zobaczymy, jak poglądy rozłożą się na sali. Ale gdy propozycje złożyła Trzecia Droga, z marszu zawetowała je Lewica. – Podobnie jak wasz lider – mówimy. – Tusk powiedział, że jest przeciwny referendum, ale jednak zostawił pewną przestrzeń.
Z wzajemnego przekonywania się koalicjantów nic nie wyszło. Lewica i Trzecia Droga są w sporze. Atmosferę podbił sam Hołownia – najpierw ogłosił debatę o aborcji przed wyborami samorządowymi, potem przeniósł ją na 11 kwietnia. To żonglowanie datami Lewica uznała za samowolkę. Politycy tej partii twierdzili, że Hołownia próbował przeciągać temat również podczas liderskich spotkań. A przecież umawiali się, że aborcja wchodzi pod debatę publiczną najpóźniej w lutym.
– Hołownia sobie wymyślił, że o aborcji będziemy rozmawiać po wyborach europejskich. Na to nie było naszej zgody – mówi polityk z otoczenia lidera Lewicy.
Gdy Szymon Hołownia apelował o spokojną debatę, Anna Maria Żukowska, szefowa klubu Lewicy, uznała, że lider Polski 2050 ze swoim spokojem ma „wypier...”. Po kilku dniach zapowiedziała się z kwiatami i przeprosinami, jeśli 11 kwietnia faktycznie do debaty dojdzie.
W kuluarach lewicowi politycy przekonują, że w kampanii zawsze jest nieco ostrzej, a potem wszystko wraca do normalności. Włodzimierz Czarzasty nazywa Hołownię „przyjacielem”, „drogim, kochanym Szymonem”, do obu liderów Trzeciej Drogi zwraca się „Szymku, Władku”. Mówi: „fantastyczna jest Polska 2050”, „fantastyczny jest PSL”, albo że między nim a Hołownią nie ma negatywnych emocji. Deklaruje, że nic nie zagraża stabilności koalicji.
– Nie chcę tu przesadzać, ale sytuacja jest zła. Zachowanie Lewicy świadczy o tym nie rozumieją co robią. Utraty zaufania nie da się łatwo naprawić – mówi ważny polityk Trzeciej Drogi.
– W normalnych warunkach ich zachowanie zagroziłoby stabilności koalicji rządzącej, a pani Żukowska straciłaby stanowisko przewodniczącej klubu. Zamiast tego dostała wsparcie Włodzimierza Czarzastego. Powiem oględnie: w Trzeciej Drodze oczekujemy na zmianę sposobu zachowania Lewicy – dodaje.
Lewica w trasie: Szymku, słyszałeś?
Na razie jednak oba środowiska wymieniają ciosy na samorządowej trasie. Gdy lewicowi politycy mówią o prawach kobiet, zwykle nawiązują do Hołowni.
Niedawno w Toruniu Joanna Scheuring-Wielgus zrobiła minisondę wśród młodych kobiet, które przyszły na spotkanie Lewicy. Pytała, co mają do przekazania Hołowni. Odpowiadały: Hołownia jest w religijnej bańce; kiedyś mu zaufałam, ale zawiódł, nie umie się postawić w sytuacji kobiet.
– Szymon, słyszałeś? – pytała Scheuring-Wielgus. Potem była kolejna opinia z sali: że jeśli marszałek nie rozumie roli, którą powierzyli mu Polacy, może czas, by wymienił się na stanowisku marszałka z Włodzimierzem Czarzastym.
Na to na scenę wchodzi sam lider. Trochę żartuje, potem przyznaje rację kobietom.
– Nie wiem, czy wiecie, że jeśli zdarzy się nieszczęście i umrze kobieta z braku dostępności do legalnej aborcji, nie zrzucimy tego na PiS. To będzie nasza wina – mówi do przyjaciół z koalicji. Przypomina, że niedawno zapytał Hołownię o liberalizację aborcji, czy będąc prezydentem ją podpisze. – Powiedz prawdę – cytuje samego siebie. Potem rytualnie zapewnia: nie damy się skłócić, jesteśmy twardym elementem koalicji, wiemy, ile zła jest do posprzątania po PiS, ale jako Lewica nie zrezygnujemy z poglądów.
Czarzasty, opisując Lewicę w rządzie mówi: „spokój i rozsądek”. A z Hołownią to nic osobistego.
Trzecia Droga apeluje o pokój
– Problemem jest dwulicowość Lewicy – mówi polityk od Hołowni. – Gdyby to byli ludzie naprawdę zafiksowani na problemie aborcji, to ich naciski byłyby OK. Ale kiedy mieli startować w wyborach z Platformą, było uzgodnienie, że nie wikłamy aborcji w kampanię samorządową. Jak z PO nie wyszło, natychmiast odpalili temat.
– Prawa kobiet to fundament programowy Lewicy. I przed nikim nie musimy się uwiarygadniać. O liberalizację walczymy od lat, zawsze po stronie praw kobiet – odpowiada na ten zarzut jeden z polityków Lewicy.
Hołownia na spotkaniu z wyborcami mówił o Trzeciej Drodze w koalicji: „gwarancja pokoju, solidności i umiaru”. A potem o skutkach sporu w koalicji. Że na chwilę przed wyborami coś jest nie tak. Bo choć PiS jest w spadkowym trendzie, to straty sondażowe się zatrzymały. Ma szanse na utrzymanie kilku sejmików.
– Zobaczcie, do czego doprowadziły niemądre kłótnie i spory w koalicji. Do czego doprowadziło politykierstwo, personalne i partyjniackie wybuchy tych czy innych ambicji – mówił Hołownia. Przypomniał hasło: Trzecia Droga albo trzecia kadencja PiS, tym razem w samorządach. – Kiedy świat nie jest bezpieczny, nie możemy się sobie rzucać do oczu.
Opowiadał o badaniach opinii, które zamawiają. Wiedzą z nich, że ludzie mówią: „nie kłóćcie się”.
Przypominał, że tworząc koalicję, partie umówiły się na wspólną robotę, a nie rozpychanie się, obrażanie czy podgrzewanie emocji w mediach społecznościowych.
Podobnie brzmi lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, z którym Lewica obchodzi się bardziej delikatnie. Na jednym ze spotkań z wyborcami mówił, że ludzie nie darują, jeśli politycy zapomną, co wyniosło do władzy obóz demokratyczny. A to była m.in. współ
Przy tak szerokiej koalicji podstawą jest dobry przepływ informacji, tak by żadna z partii nie czuła się pominięta
POLITYK KO
praca. Kosiniak-Kamysz mówił, że Trzecia Droga wyciąga rękę, prosił o umiar – w słowach, żądaniach, rozpychaniu się na scenie.
O co gra Donald Tusk
– Między Lewicą a Trzecią Drogą od początku była rywalizacja, ale wszystko odbywało się w granicach – komentuje polityk PO. Uważa, że Hołownia dał się podpuścić liderowi Lewicy i teraz dostaje polityczne bęcki. A Koalicja Obywatelska od początku trzyma się z boku i tak już pozostanie do wyborów samorządowych. – Nasz elektorat nie chce sporów na tym poziomie – mówi.
– Premier powiedział raz, za to wyraźnie: nie podoba mu się zachowanie marszałka Hołowni – przypomina polityk PO z rządu. Uważa, że trwająca konfrontacja nie przynosi chluby stronie demokratycznej, ale byłoby jeszcze gorzej, gdyby włączyła się w to największa partia. – Mamy dobre sondaże. Teraz bardziej niż gry wyborcze Lewicy z Hołownią zajmuje nas własna kampania – wyjaśnia.
I właśnie o taką postawę w Trzeciej Drodze mają pretensje. Jest tam teoria, że Platformie spór jest na rękę.
– Umówmy się, gdyby Tusk chciał konflikt powściągnąć, zrobiłby to, przywołując Lewicę do porządku. Ale on tego wcale nie chce. Hołownia za bardzo urósł politycznie, więc Platforma próbuje obniżyć wynik Trzeciej Drogi w wyborach samorządowych. A za chwilę czeka nas przecież kampania europejska – mówi polityk Trzeciej Drogi z rządu. Dodaje, że wszystko, co teraz się dzieje, może mieć poważne konsekwencje polityczne.
– Władysław Kosiniak-Kamysz zaczął mówić, że po wyborach samorządowych trzeba będzie się zastanowić nad rewizją tej koalicji. Taka informacja krąży po naszych kuluarach – relacjonuje polityk PO.
Kilka dni przed pierwszą turą wyborów KO jest liderem notowań. Trwający dobrze ponad miesiąc spór o aborcję nie przysłużył się Trzeciej Drodze, która zaczęła tracić w sondażach. Lewica, od której słyszeliśmy, że nic tak nie angażuje elektoratu jak walka o prawa kobiet, też nie zbiła wielkiego kapitału politycznego. Średnia sondażowa z marca to 9,5 proc. Gdy w lutym Włodzimierz Czarzasty upomniał się o projekty aborcyjnych ustaw, Lewica miała średnio 8 proc.