Bez praw pracowniczych nie będzie praworządności
Minęło pierwsze 100 dni rządu Donalda Tuska, który tworzą polityczki i politycy Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi oraz Nowej Lewicy. W tym czasie została zrealizowana wyłącznie część priorytetów zapisanych w umowie koalicyjnej oraz na stronach programów zwycięskich komitetów wyborczych. „100 Konkretów” KO wciąż pozostaje w sferze deklaracji aniżeli realnego działania politycznego.
Jedną ze zrealizowanych obietnic nowej ekipy rządowej jest odblokowanie unijnych środków znajdujących się w Krajowym Planie Odbudowy. Byłoby to niemożliwe bez zmian ustawowych, które zdaniem Komisji Europejskiej zwiększają niezależność władzy sądowniczej względem rządu. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar od dłuższego czasu daje do zrozumienia opinii publicznej, że jego działalność dopiero nabierze politycznych rumieńców. Radykalne zmiany w prokuraturze a nade wszystko zapowiedź rewolucyjnych zmian w Trybunale Konstytucyjnym oraz Krajowej Radzie Sądownictwa będą wyznaczać oś sporu politycznego. Zarówno między tzw. „Koalicją 15 października” a Prawem i Sprawiedliwością jak i między „dużym” i „małym” pałacem. Prezydent Duda już wcześniej zapowiedział, że nie zgodzi się na żadne zmiany w wymiarze sprawiedliwości, które nie będą z nim uzgodnione. Czekają nas zatem kolejne miesiące sporu o praworządności i trójpodział władzy.
Konflikt wokół TK i KRS nie powinien odciągnąć naszej uwagi od innych, codziennych problemów związanych ze słabością funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości, szczególnie sądów pracy. W ostatnich latach dokonano znaczącej redukcji liczby sądów pracy. W 2011 roku zlikwidowano ich 74, a w 2019 roku kolejnych 10. To były jednoznacznie złe decyzje. Likwidacją objęto przede wszystkim sądy w mniejszych ośrodkach, pozbawiając tym samym pracowników w wielu miastach powiatowych możliwości łatwego dostępu do sądu w ich najbliższej okolicy. Wielu pracowników w dochodzeniu sprawiedliwości zmuszonych jest pokonywać w swojej sprawie kilkadziesiąt kilometrów. To może być bariera nie do przejścia, w szczególności dla tych, którzy osiągając niewielkie dochody, z dnia na dzień zostali pozbawieni ich całkowicie.
Jakość demokracji zależy także od poziomu uzwiązkowienia, wysokich standardów dialogu społecznego oraz zdrowych relacji między zatrudniającymi a pracownikami.
W czasie dwóch kadencji rządów Zjednoczonej Prawicy byliśmy świadkami wielu skandalicznych zwolnień związkowców oraz społecznych inspektorów pracy. Symbolem tej patologicznej praktyki było nielegalne zwolnienie przez Kaufland Jolanty Żołnierczyk. Ta członkini OPZZ Konfederacja Pracy walczyła o sprawiedliwe pensje dla pracownic, które z powodu urlopu macierzyńskiego nie dostawały podwyżek od wspomnianej sieci handlowej. W tym kontekście niedawno wprowadzoną zmianą jest wprowadzenie możliwości nakazania przez sąd – na każdym etapie postępowania, do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia sprawy – obowiązku dalszego zatrudniania tych, którzy zostali wyrzuceni z pracy za swoją działalność związkową.
Pracownicy, którzy stanowią większość naszego społeczeństwa muszą mieć poczucie, że w nierównym sporze z silniejszym, państwo stanie po ich stronie, gwarantując ciągłość zatrudnienia do czasu oceny przez wymiar sprawiedliwości legalności działania pracodawcy.
Istotnym ograniczeniem aktywności pracowników w walce o swoje prawa jest przewlekłość postępowań toczących się w sądach pracy. Choć dane Ministerstwa Sprawiedliwości za 2023 rok wskazują na delikatny postęp, to wciąż postępowania sądowe w sprawach z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych należą do najbardziej przewlekłych. W zeszłym roku sprawy w sądach rejonowych (I instancji) trwały średnio 11,3 miesięcy. To niemal dwukrotnie dłużej niż 10 lat temu! Trudno o bardziej wyrazisty przykład braku sprawności wymiaru sprawiedliwości. Jest to szczególnie frustrujące, gdy pracownicy dochodzą w sądach swoich spraw w sytuacji wyjątkowo rażącego łamania ich praw – braku wypłaty wynagrodzenia, nieuzasadnionego zwolnienia z pracy, działań antyzwiązkowych, mobbingu i dyskryminacji.
Aby temu zaradzić, należy radykalnie zwiększyć środki na funkcjonowanie systemu wymiaru sprawiedliwości. Sąd musi być
dobrym pracodawcą. Wzrost liczby stanowisk sędziowskich oraz dodatkowe etaty w administracji stanowią absolutną konieczność. Praca w sądach i prokuraturach powinna wiązać się z godną płacą i pracą, dlatego należy poprawić wynagrodzenia pracowników tych instytucji. Państwo polskie nie może być najgorszym zatrudniającym osób, które swoją codzienną, ciężką pracą budują prestiż i majestat Rzeczypospolitej.
Skrócenie czasu postępowań sądowych wpłynęłoby pozytywnie na gotowość pracowników do dochodzenia swoich praw, upominania się „o swoje”. W tym celu należałoby przywrócić zlikwidowane wydziały pracy, zaś na tych miejscowościach gdzie występują największe problemy z terminowością rozpatrywania spraw należy pilnie zwiększyć ich liczbę. Kolejnym rozwiązaniem, które usprawniłoby proces rozwiązania sporów byłaby ustawowe wsparcie mediacji oraz zwiększenie kar oraz nadanie inspektorom Państwowej Inspekcji Pracy większych uprawnień.
Powodzenie dalszych reform wymiaru sprawiedliwości będzie zależało od jej namacalnych efektów odczuwalnych przez obywateli. Prawo i Sprawiedliwość zdobywało władzę bazując na zrozumiałym społecznym gniewie wobec sądów. Przeciągające się w nieskończoność sprawy, rażąco niesprawiedliwe wyroki, aroganckie traktowanie obywateli przez część sędziów, dawały podstawy sukcesu prawicowego populizmu. Sędziowie, prokuratorzy, adwokaci i radcowie stali się w propagandzie PiS uosobieniem zepsutego establishmentu. Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro nie tylko zapowiadał rozprawienie się z rzekomą „bezkarnością” środowiska, ale także usprawnienie funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. Oczywiście stało się na odwrót i w wielu sprawach jesteśmy świadkami bolesnego przeciągania spraw i zatorów w funkcjonowaniu sądów.
Minister Adam Bodnar z pewnością zdaje sobie sprawę, że równolegle do batalii dotyczącej kwestii ustrojowych i niezależności władzy sądowniczej kluczową sprawą jest usprawnienie i udrożnienie całego systemu.
Związki zawodowe będą podkreślać, że prawo do sądu powinno przysługiwać każdemu i każdy, bez względu na swój status materialny czy przynależność klasową, powinien mieć prawo do sprawiedliwych wyroków. W raporcie Centrum im. Ignacego Daszyńskiego i Fundacji im. Friedricha Eberta poświęconym niezbędnym reformom polskiego wymiaru sprawiedliwości prof. Sebastian Gajewski oraz adwokatka Kamila Ferenc pisali: „Założenie, że przed sądem i w sądzie powinny pojawiać się wyłącznie osoby reprezentowane przez profesjonalnych pełnomocników, a przynajmniej ludzie z doświadczeniem w załatwianiu spraw urzędowych [...] jest błędne. Sąd musi umieć prowadzić postępowanie z udziałem osób z niepełnosprawnościami, osób starszych, dzieci, ludzi w zróżnicowanej sytuacji materialnej i społecznej: o różnym wykształceniu, doświadczeniu życiowym i kapitale kulturowym, tak by każdy mógł w sposób świadomy, bez nadmiernego nakładu sił i środków wziąć udział w postępowaniu, rozumieć kierowane do niego komunikaty i czuć, że jest traktowany z należnym szacunkiem i zrozumieniem”. Ta rekomendacja dotyczy także polskich pracowników, którzy powinni w nowym i bardziej sprawiedliwym systemie wymiaru sprawiedliwości móc liczyć na pełnomocników z urzędu. Adam Bodnar nie raz udowodnił, że jest wiernym obrońcą Konstytucji RP. Drugi artykuł naszej ustawy zasadniczej mówi jasno, że demokratyczne państwo prawne urzeczywistnia zasadę sprawiedliwości społecznej. Wierzymy, jako przedstawiciele związków zawodowych, że właśnie w tym duchu będzie realizowany postulat przywrócenia, a raczej ustanowienie faktycznej praworządności w naszym kraju.
Pracownicy muszą mieć poczucie, że w nierównym sporze z silniejszym państwo stanie po ich stronie, g warantując ciągłość zatrudnienia do czasu oceny przez wymiar sprawiedliwości legalności działania pracodawcy
Piotr Ostrowski – przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, doktor nauk społecznych