Nie kasujcie ocen z etyki!
Jak głosi Ministerstwo Edukacji, religia i etyka w szkole nie powinny być oceniane, bo to przedmioty światopoglądowe. Pogląd taki jest konsekwencją upowszechnionej ignorancji, dotyczącej wiedzy o tym, czym jest etyka. Stopnie z religii są rzeczywiście nonsensowne, bo to nie religioznawstwo (a szkoda!), lecz katecheza, czyli artykuły wiary opartej na dogmatycznym credo. To, że to „credo” w ostatnich latach skurczyło się do potępienia aborcji i homoseksualizmu, to inna sprawa, ale gdyby tak nie było, to i tak ocena z wiary w np. niepokalane poczęcie czy w fundamentalną różnicę między wniebowzięciem Maryi a wniebowstąpieniem Jezusa – jest dziwactwem. Wiara w cuda i dogmaty nie powinna być oceniana (nie można mieć piątki lub trójki z wiary w świętość Jana Pawła II).
Czymś radykalnie innym jest etyka. To wiedza, dokładnie taka sama jak geografia czy biologia. To również uznany przedmiot akademicki, a także szkolny w wielu europejskich krajach. I żal wielki, że w nowym ministerstwie tego nie wiedzą. Wyjaśniam więc: etyka to dziedzina filozofii, na którą składają się różne systemy etyki normatywnej, jak również badania dotyczące statusu teoriopoznawczego zdań oceniających (powiązane z logiką, teorią języka i psychologią). Ważną częścią etyki jest aksjologia, czyli wiedza o wartościach, której praktyczne funkcje polegają między innymi na wyjaśnianiu znaczenia pojęć takich jak godność, tolerancja, sprawiedliwość i innych, których laicy oraz politycy używają w celach manipulacyjnych i propagandowych. Etyka przed tym chroni, bo pozwala na wyjaśnienie pola semantycznego tych pojęć, co ważne, bo – jak twierdzą filozofowie ze szkoły lwowsko-warszawskiej – większość naszych nieporozumień, politycznych i moralnych, bierze się z niechlujne używanego języka (Beata Szydło podczas kampanii wyborczej w kółko mówiła o „godności”, Kosiniak-Kamysz ciągle broni „wartości chrześcijańskich”, a Kaczyński „prawdy” i głowę daję, że żadne z nich nie rozumie tych moralnych kategorii; wiedzą jedynie, że dobrze brzmią w uszach wyborców).
Etyka w powiązaniu z filozofią, do której inherentnie należy, pozwala na precyzyjne używanie kategorii moralnych i naukowe argumentowanie w debacie, jest więc niezbędną podstawą dla edukacji obywatelskiej. Wiedza etyczna pozwala na zapoznanie się z wieloma systemami moralnymi i sposobami konstruowania moralnych postaw i dyspozycji, co jednak w żaden sposób nie skłania jej adeptów do relatywizmu – jak twierdzą osoby niesłusznie przekonane, że jedynie wiara stanowi podstawę naszej moralności.
Znajomość etyki jako wiedzy pozwala poznać możliwe fundamenty naszych poglądów moralnych i politycznych, co niezbędne w demokracji, której sercem jest wszak debata. Etyka uczy myślenia (!!!), argumentowania, uzasadniania własnych przekonań; powinna więc być warunkiem i zarazem elementem nie tylko wychowania obywatelskiego, ale też seksualnego, ekologicznego, komunikacyjnego.
Jeśli etyka „skażona” jest jakimś światopoglądem, to tylko naukowym i demokratycznym, czego w żaden sposób nie można powiedzieć o religii. Po latach panowania ministra Czarnka ta prosta wiedza jakoś nie może przebić się do decydentów/ek.