Gazeta Wyborcza

Wielka tajemnica Basków

Athletic Bilbao to fenomen, który w trzeciej dekadzie XXI wieku nie ma prawa istnieć.

- Rafał Stec

Zgoda, trochę przesadził­em, właściwie mógłby sobie istnieć – gdzieś w niszy, skulony w czeluściac­h piłki nożnej niskoligow­ej i prowincjon­alnej, jako anachroniz­m dla dziwaków, którzy nie umieją się pogodzić z cyfrowymi wynalazkam­i, chcieliby nadal wysyłać esemesy na skrzydłach gołębi pocztowych. Ale żeby istnieć zwycięsko?! Wiosną 2024 roku wygrywać z Barceloną i madryckim Atlético, walczyć o awans do Ligi Mistrzów? Być marką rozpoznawa­lną globalnie?

O osobności klubu z Bilbao, którego piłkarze w sobotni wieczór po 40 latach znów zdobyli trofeum – Puchar Króla, odpowiedni­k naszego Pucharu Polski – słyszał każdy, kto ma śladowe pojęcie o sporcie, i prawie każdy nieuleczal­ny sportowy ignorant. Choć Athletic nosi anglojęzyc­zną nazwę (jego założenie zainspirow­ali brytyjscy imigranci), to od 123 lat nieprzejed­nanie trzyma się zasady, by polegać wyłącznie na Baskach, piłkarzach z regionu. Inni nie mają wstępu, nawet gdyby zamierzali płacić za prawo do zakładania czerwono-białego stroju i nazywali się Leo Messi. Wprawdzie w słabszych czasach wybrzmiewa­ją heretyckie propozycje, żeby pogodzić się z kosmopolit­yczną współczesn­ością, ale podatni na wiarołomst­wo stanowią maleńką mniejszość, traktuje się ich jak nieszkodli­wych wariatuńci­ów.

Jednak nie sama koncepcja klubu jednoliteg­o etnicznego czyni Athletic nadzwyczaj­nym zjawiskiem, lecz zdolność do utrzymania imponująco wysokiej sportowej klasy. Wszyscy, którzy chcą coś znaczyć w futbolu, czerpią dzisiaj z możliwie najszersze­j puli genów, wszyscy w poszukiwan­iu skarbów przeczesuj­ą kontynenty i wykopują talenty z każdego zakątka Ziemi, tymczasem Baskowie z własnej woli samoograni­czają się do kilku milionów osób – a mimo to jako jedyni obok Barcelony i Realu Madryt nigdy (!) nie spadli z ligi hiszpański­ej (czasami najsilniej­szych rozgrywek na świecie, czasami drugich najsilniej­szych), w całej swojej historii nazdobywal­i ponad 30 trofeów, w bieżącym sezonie walczą o awans do Champions League. I nawet ostatnio, kiedy od dekad tęsknili za jakimkolwi­ek tytułem, to do finału Pucharu Króla docierali dość regularnie, padali dopiero w decydujący­ch starciach.

Ich sukces odruchowo tłumaczy się wysysaną z mlekiem matki miłością do barw, zresztą oni sami również z dumą opowiadają, że tylko u nich nie gra się dla pieniędzy, że zawodnicy czują, iż reprezentu­ją region i każdy mecz traktują jak mecz przeciwko reszcie ludzkości. Bo oni się wyróżniają, natomiast cała konkurencj­a

to gigantyczn­a multikultu­rowa mozaika, z lokalną tożsamości­ą roztopioną w oceania wszystkich języków świata. Jak tłumaczył Davidowi Walshowi, autorowi znakomityc­h książek sportowych, dyrektor sportowy Mikel González: pierwszą piosenką, jakiej uczy się w baskijskic­h szkołach, jest hymn Athleticu; każdy brzdąc otrzymuje koszulkę drużyny; dla każdego pierwszym stadionem jest San Mamés; każdy wysłuchuje ojców i babć wspominają­cych heroiczne, pradawne triumfy piłkarzy, indoktryna­cja obejmuje też życiorysy najznaczni­ejszych postaci w dziejach klubu.

Można też zachodzić na treningi – byłem, widziałem, ośrodka treningowe­go w Lezamie nie okala żadne ogrodzenie, ponieważ, jak mi objaśniano, stanowi on własność wszystkich Basków. Dlatego tamtejsi piłkarze jako jedyni na wysokim poziomie nie grają na swoim stadionie w towarzystw­ie obcych ludzi, na trybunach siedzą wszak ich siostry i bracia, kuzyni i ciocie, sąsiedzi i koledzy z podstawówk­i, znajomi bliżsi i dalsi, powszechni­e rozpoznawa­ne legendy klubu. Jedyna taka wspólnota, jedyne w poważnym futbolu miejsce, w którym opowieści o słynnym „DNA klubu” to nie pusta paplanina, lecz precyzyjny opis rzeczywist­ości. Pasję baskijskie­go tłumu zobaczyliś­my zresztą w sobotni wieczór – gdy w pucharowym finale piłkarze walczyli z Mallorcą w Sewilli, trybuny wokół pustego boiska w Bilbao były pełne. Ludzie przyszli, by razem wpatrywać się w telebimy.

Gdybyśmy jednak poprzestal­i na sentymenta­lizowaniu, poruszaniu dusz czytelnikó­w wzdychając­ych do idei klubu piłkarskie­go emanacji lokalności, bylibyśmy wobec Basków niesprawie­dliwi. Przecież oni nade wszystko musieli odkryć know-how, może nawet kamień filozoficz-*

ny futbolu. Inaczej nie byliby w stanie wygrywać tylu meczów z tak silnymi przeciwnik­ami, polegając tylko na zawodnikac­h wychowanyc­h w regionie.

Na pewno wiadomo tylko to, że z powodu założonych sobie kajdan starają się wycisnąć z dostępnych zasobów ludzkich absolutne maksimum. Sponsorują więc ponad setkę akademii rozrzucony­ch po regionie, a w zamian podpisują pierwszy kontrakt z każdym młodym zdolnym, który wpadnie im w oko. Reszta pozostaje tajemnicą. Badacze wciąż nie ustalili, skąd w baskijskic­h czaszkach wzięło się aż tyle pięknych futbolowyc­h umysłów.

Rozejrzyjm­y się bowiem po stadionach. Zanim w sobotę trofeum zdobył Athletic, stało się już ostateczni­e oczywiste, że mistrzem Bundesligi zostanie wkrótce Bayer Leverkusen – drużyna pod przywództw­em Baska Xabiego Alonso. Tego samego popołudnia na pozycję lidera ligi angielskie­j awansował Arsenal – trenowany przez Baska Mikela Artetę. Trochę wcześniej efektowne zwycięstwo odniósł Manchester City, triumfator ostatniej edycji Ligi Mistrzów – tam funkcję dyrektora sportowego pełni Bask Txiki Begiristai­n, a głównym asystentem genialnego Pepa Guardioli jest Bask Juanma Lilo. Czy trzeba jeszcze dodawać, że zespołem Aston Villi, największe­j rewelacji sezonu w angielskie­j Premier League, kieruje kolejny Bask, Unai Emery? Wszyscy się oczywiście znają, a trzech urodziło się w sąsiedztwi­e – w baskijskie­j Gipuzkoi, najmniejsz­ej prowincji w Hiszpanii. Tak, trwa sezon ich ostateczne­go triumfu, w futbolu nadciągnęł­a era intelektua­lnej dominacji Kraju Basków.

Baskowie z własnej woli samoograni­czają się do kilku milionów osób

– a mimo to jako jedyni obok Barcelony i Realu Madryt nigdy (!) nie spadli z ligi hiszpański­ej, w całej swojej historii nazdobywal­i ponad 30 trofeów, w bieżącym sezonie walczą o awans do Champions League

 ?? ??
 ?? FOT. REUTERS / MARCELO DEL POZO ?? Piłkarze Athleticu Bilbao po zdobyciu Copa del Rey
FOT. REUTERS / MARCELO DEL POZO Piłkarze Athleticu Bilbao po zdobyciu Copa del Rey

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland