Szatan wymiata, czyli egzorcyzmy polskie
Ponieważ egzorcyzmy stają się w Polsce zjawiskiem coraz popularniejszym, a ja zazwyczaj staram się być na bieżąco z aktualnymi trendami popkulturowymi – Diabeł to jest jedna z kluczowych postaci popkultury, kultura bez Szatana byłaby o wiele uboższa – postanowiłem pogłębić swoją żałośnie płytką wiedzę na ten temat. Pogłębić na sposób kompleksowy i naukowy, nie poprzez czytanie pisma „Egzorcysta”, lecz poważniej – wchodząc w posiadanie książki „90 pytań do egzorcysty” autorstwa zawodowca, księdza Jean-Régisa Fropo, który od lat zajmuje się we Francji wyganianiem z ludzi zasiedziałych w nich demonów. A ponieważ są mocne podstawy do podejrzeń, iż Polacy mogą być jeszcze bardziej przez rozliczne demony zainfekowani niż Francuzi, trzeba się było z owym dziełem, odrzucając strach i uprzedzenia, zapoznać ściśle i wnikliwie.
Jest to dzieło poważnie napisane, wydane przez poważne dominikańskie wydawnictwo „W drodze”, ja zatem także traktuję je jak najpoważniej, niemniej przyznać muszę, iż jest to publikacja zadziwiająca. Zadziwiająca, bo w sposób iście ponowoczesny mieszająca katolicką doktrynę z wiarą w czary, szamanizm i rzucanie uroków; na swój sposób owo dzieło łączy wiek XXI z głębokim średniowieczem. Przyznać należy, iż „90 pytań do egzorcysty” powala ogromem wiedzy demonologicznej, potęgą osobistego doświadczenia w wypędzaniu demonów, opisami kontaktów z wyjątkowo zajadłymi manifestacjami demonicznymi, a także szczegółowymi raportami z przypadków opętania, które ksiądz Fropo brał na warsztat – wiele konkretnych imion demonów ksiądz Fropo tu podaje.
Impulsem do rzucenia się przeze mnie w czarny nurt spraw diabelskich były nie żądze, aby poznać sytuację demoniczną we Francji, ale w Polsce. Dzięki temu widać wyraźnie, że Kościół polski podąża za myślą księdza Fro- po, jeśli kto się dziwi, iż Episkopat nasz podejmuje walkę chociażby z ćwiczeniami jogi, niechaj wie, iż nie jest to wymysł polskiego Kościoła, ale to jest egzorcystyczny kanon, ksiądz Fropo wyraźnie zwraca uwagę na takie zagrożenia jak joga. Wy, którzy wyjść z podziwu nie umiecie, że Kościół nagle heroiczną walkę toczy z jogą, przeczytajcie księdza Fropo, a pojmiecie: „umiejętność koncentracji, jaką się dzięki jodze zyskuje, pochodzić może od Ojca Kłamstwa!”.
Nade wszystko jednak skusiły mnie do lektury „90 pytań do egzorcysty” sławne już wy-
Niemała część polskich pasterzy bardziej kozła wypasa niż owieczki, częściej w magię i czary wiarę pokłada niźli w Ewangelię
bryki księdza Stanisława Małkowskiego, który w rocznicę smoleńską odprawiał egzorcyzmy na Krakowskim Przedmieściu, a w trakcie owych obrzędów wypędzał demony z Ojczyzny, Pałacu Prezydenckiego oraz pobliskiego klubu go-go. Gdybyż to był jedynie odlot pojedynczego kapłana, sprawa niewarta byłaby aż lektur fachowych, ale przecież, jako się rzekło, do czynienia mamy ze wzbierającą falą popularności egzorcyzmów w Polsce. Na tej wznoszącej fali surfują nie tylko wzmożeni walką z Diabłem duchowni, ale nawet przedstawiciele naszej klasy zwanej polityczną: Szatan wchodzi mocno do dyskursu publicznego.
O ile wiem o egzorcyzmach na Krakowskim Przedmieściu, to nie jest wykluczone przecież, że przegapiłem jakieś egzorcyzmy uskuteczniane w budynku Sejmu, jest możliwe, iż nie zauważyłem egzorcyzmów odprawianych w trakcie konwencji partyjnych, wykluczyć też zupełnie nie można, iż egzorcyzmy będą elementem którejś ze zbliżających się kampanii wyborczych. Osobiście wróżyłbym na przykład w wyborach samorządowych sukcesy lokalnych kandydatów, wspartych przez lokalnych egzorcystów, którzy by za pomocą modlitwy wypędzali demony ze swoich przeciwników politycznych, zresztą w wyborach parlamentarnych też być może kandydaci narodowo-kościelni korzystać będą z doświadczeń egzorcystów. Choć również wyobrazić sobie umiem, iż będą rzucać diabelskie uroki. Ksiądz Fropo w swym dziele bowiem skłania się wyraźnie ku wierze, iż rzucane uroki jak najbardziej działają. Takie przekonanie u księdza katolickiego może nieco zadziwiać, ale jednak skoro tak wykształcony przedstawiciel Kościoła w uroków rzucanie wierzy, czemu nie wierzyć miałby polski proboszcz, a może i nawet polski biskup? Fropo podaje wiele ciekawych przykładów, wszystkich tutaj zmieścić niepodobna, ale znakomity ten uczony mówi o „zaklęciu miłosnym”, „jadowitym zaklęciu”, „zaklęciu przeniesienia”, które są jak najbardziej w użyciu. Podaję też tutaj coś, co egzorcysta nazywa „Zaklęciem rozkładu”, a które ma na celu wywołanie śmiertelnej choroby u delikwenta „za pośrednictwem jakiegoś martwego zwierzęcia, na przykład szczura, ropuchy, ptaka, które zakopuje się blisko ofiary”. Mamy tu zatem do czynienia z księdzem (którego dominikańskie wydawnictwo lansuje) żyjącym w silnym przekonaniu, że jak ktoś sąsiadowi w ogródku zdechłą ropuchę zainstaluje, to sąsiad śmiertelnego raka dostanie.
Ksiądz Fropo, zdaje się, czasami bardziej niż w Boga to w demony wierzy, w zaklęcia i magię, nie jest wykluczone, iż jest to także przypadłością sporej części polskiego kleru, wszak co rusz o władzy Złego z ambon słyszymy. Niewątpliwie niemała część polskich pasterzy bardziej kozła wypasa niż owieczki, częściej w magię i czary wiarę pokłada niźli w Ewangelię. Ewangelia u księdza Fropo jest na dalekim planie, tak też, zdaje mi się, jest u wielu polskich jego odpowiedników, którzy zatrwożeni przestrzegają przed zwycięstwem Złego; że to akurat czysta herezja, nic do rzeczy nie ma, herezja jest zawsze seksowna.
Część z nich zresztą sama może jest sterowana przez demony, bo mówi językami, których zrozumieć niepodobna – słucham polskich księży, słucham biskupów, słucham i słyszę, ale nic nie rozumiem: jasna to dla mnie przesłanka, że jakieś demony siedzieć w nich muszą. Na wszelki wypadek postulowałbym prewencyjne egzorcyzmy w Episkopacie, aby potwierdzić, względnie wykluczyć zasiedzenie się tam jadowitych demonów. Ksiądz Fropo wierzy też, że jeśli człowiek prowadzony złymi intencjami do bliźniego powie: „Idź do diabła!”, to faktycznie Diabeł się zgłosi natychmiast, względnie pomniejszy demon w ofierze zamieszka. Wniosek z tego taki, iż przynajmniej połowa naszego narodu zamieszkiwana być musi przez rozliczne, podłe wyjątkowo demony.
Pośród ogromu wiedzy, jaki pozyskałem dzięki tej lekturze, jest i taka, że prócz najbardziej popularnej czarnej magii, jak i mniej znanej magii białej występuje także – uwaga! – różowa magia. Zaniepokoiłem się nieco, hasło „różowa magia” kojarzy mi się zbyt genderowo, a nawet jakoś gejowsko. Ksiądz Fropo podaje jednak taką oto definicję: „Mówimy o różowej magii, kiedy za pomocą czaru ktoś (…) niweczy każdą relację miłosną, rozbija małżeństwo, prowokując niewierność w związku, wywołuje niezgodę w małżeństwie lub rodzinie, a nawet oszpeca rywala”.
I tu poniekąd docieramy do sedna naszych demonologicznych rozważań: ktoś na naród polski rzucił urok różowej magii, i nie mam tu na myśli wcale czcicieli tęczy na placu Zbawiciela. Ktoś rzucił urok różowej magii, powodując wielką niezgodę w rodzinie, jaką wszak cały naród być powinien, i od tego czasu widzimy w narodzie postępujące zjawisko wzajemnej nienawiści, a nawet poważnego oszpecenia.