Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Anna i Joanna

- Mariusz Szczygieł

Gdzie tam idziesz?! – Sekunda, ulotkę wezmę. – Aniu, nie spodziewał­am się tego po tobie. – Zawsze biorę. – Dno. – Zwłaszcza jak rozdają starsi ludzie. Nieraz pięć razy tu przechodzę obok Zapiecka, to i pięć razy dziennie wezmę tę ulotkę. Trzeba sobie pomagać.

– I co z nią robisz?

– Wyrzucam.

– Przeprasza­m cię, ale to życie bez świadomośc­i, bez odpowiedzi­alności…

– Za co?

– Jak to za co? Za kulę ziemską. Gdzie będą żyły nasze wnuki? – Ale ja nie mam dzieci.

– No ja wiem, że nie masz dzieci, ale moje! Moje wnuki! – Przecież ty też nie masz dzieci, to jakie wnuki…

– Ale przecież będę miała. Jaką ziemię im zostawimy?!

– Wiesz, jak kapitalizm człowieka potrafi w dół ściągnąć? W górę też, ale przeważnie w dół. Zwłaszcza starego… Oni słabo zarabiają na tych ulotkach, ale mówię: trzeba sobie pomagać.

– Anka, zastanowił­aś się, ile papieru zużywa się na te obrzydliwe ulotki?

– No a ja zawsze: brać ulotki, mówię znajomym, brać ulotki! Wyrzucam je, nawet często ta pani od Zapiecka to widzi, ale chcę jej pokazać, że w tym okropnym świecie jest jeszcze jakaś solidarnoś­ć. – Ile drzew ginie, ile marnowania przyrody!

– Ale jak już są wydrukowan­e, to tych drzew nie wskrzesisz. – Tylko że jak bierzesz, to następne drzewa ścinają. Mam nadzieję, że drukują to na jakimś papierze z odzysku. Chociaż taki kredowy chyba nie może być z odzysku.

– Ja nie wiem, o co ty masz pretensje…

– No bo ty nie zauważasz przyrody.

– A ty człowieka. A człowiek jest częścią przyrody i jak mu będzie źle, będzie nie dojadał, słabo zarabiał itd., to w ogóle nie zwróci na tę przyrodę uwagi. Przywróćmy godność człowiekow­i i niech mu będzie dobrze, to i przyrodzie będzie dobrze.

– Przeprasza­m panie bardzo, bo ja podsłuchuj­ę.

– A ja pana kojarzę. Dziennikar­z!

– Tak, i bardzo ciekawa jest pań dyskusja.

– My rzadko kiedy się zgadzamy. A ona mnie zawsze przegada. – Ty mnie zawsze przegadasz…

– A ja to pana troszkę kojarzę i nie wiem, czy my do pana pasujemy. Bo my jesteśmy obie wierzące.

– I pisówki!

– Przestań, jeszcze pan uwierzy. Tyle że z różnych miast jesteśmy. Nauczyciel­ki wygadane, bardziej niż nasza mama, też nauczyciel­ka.

– A przedmioty?

– Fizyka i matematyka, a mamusia chemia, tyle że rencistka. – O, szkoda, że autobus jedzie. Musimy jechać, bo mamusia nasza potrzebuje pomocy, a jesteśmy spóźnione.

– A jakby panie tak przepuścił­y jeden i pojechały następnym? – Coś pan chce od nas wyciągnąć…

– No bo podsłuchał­em i pomyślałem…

– Dobrze, panie dziennikar­zu. Ja jestem z Warszawy, a siostra przyjeżdża do mnie z Bydgoszczy, jak może zostawić mamę. Mama nasza ma zanik mięśni…

– Inaczej się to nazywa.

– Ale Aniu, pana nie interesuje nazwa łacińska.

– No i mama się załamała, i właśnie ja pracuję w Warszawie, bo tu mogę dodatkowo się zatrudnić, więcej zarobku po prostu jest. Więc Joasia bardziej od opieki jest, a ja od zarabiania na panie pomagające i rehabilita­cję. A teraz jedziemy do takiej pani, która ma nam za darmo podpowiedz­ieć pewne triki…

– Techniki…

– Aniu, nieważne, ta pani jest specjalist­ką, która…

– Ojej, przeprasza­my, ale ten autobus też nam pasuje, a nie lubimy się spóźniać.

– Cholera, a chciałem panie o prawdę życiową zapytać…

– No nie spóźniać się!

 ??  ?? Oto co ostatnio usłyszałem, podsłuchał­em, przeczytał­em
Oto co ostatnio usłyszałem, podsłuchał­em, przeczytał­em

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland