Osoby homoseksualne też dotyka bieda
Szanowna Pani, zwracam się do Pani ze sprawą mniej ważną. Mam nadzieję, że mimo to poświęci jej Pani kilka minut swojego czasu. Będzie o związkach partnerskich par tej samej płci (tu Pani ma ostatnią szansę, aby przerwać lekturę). W rozmowie z Tomaszem Kwaśniewskim, która znalazła się w wydaniu „Dużego Formatu” z 16 kwietnia br., odniosła się Pani do tematu następującymi słowami: „To jest ważne, ale nie powinno być priorytetem. Ważniejszym od sytuacji większości, czyli na przykład wielodzietnych rodzin heteroseksualnych, które mają podstawowe problemy bytowe”.
Należę do grupy mniej ważnych
– tej, która w polskiej polityce nigdy nie była priorytetem. Mam z tym problem, ponieważ płacąc podatki, przestrzegając prawa czy udzielając się społecznie, robię to na całego – z najwyższym priorytetem. Robię to z takim zapałem, że moich podatków wystarcza dla mnie oraz dla wielu „wielodzietnych rodzin heteroseksualnych, które mają podstawowe problemy bytowe”.
Jestem z tego bardzo dumny i mam nadzieję, że moje składki są wykorzystywane przez rządzących z jak największym pożytkiem dla moich współobywateli, bo właśnie solidarność jest jednym z filarów nowoczesnych demokracji.
Niestety do mojego obywatelskiego miodu muszę dodać łyżkę dziegciu.
Moja solidarność nie jest do końca bezinteresowna. Wspierając wspólnotę, oczekuję czegoś w zamian: bezpieczeństwa i szacunku. Tu wspólnota zawodzi.
W kraju, w którym każdy może bezkarnie obrażać osoby homoseksualne, nie czuję się bezpiecznie. Poczucie bezpieczeństwa odbiera mi także brak regulacji prawnych dla par tej samej płci.
Czy wiedziała Pani, że w przypadku śmierci jednej z osób, drugiej często grozi utrata środków do życia z powodu konieczności opłacenia podatku od „darowizny”? W sytuacji gdy wspólna nieruchomość jest kredytowana, rodzi się prawdziwy finansowy dramat. Na wypadek, gdyby Pani tego nie wiedziała, śpieszę donieść, że także osoby homoseksualne czasami dotyka bieda.
Jako obywatel próbuję dotrzeć z tym przekazem do polityki.
Niestety, zarówno członkowie i członkinie poprzedniej, jak i obecnej ekipy nie są moim przekazem zainteresowani.
Mówią dokładnie to samo, co Pani: to nie jest dla nas priorytet.
Dla mnie sytuacja gejów i lesbijek i kwestia związków partnerskich to sprawy priorytetowe – rozumiem i akceptuję, że dla Pani nie.
Ale czy do polityki idzie się realizować własne, czy cudze potrzeby?
Poprzedni rząd nie potrafił wsłuchać się w te cichsze, w te „mniej priorytetowe” głosy. Dziś za ten błąd wszyscy płacimy bardzo wysoką cenę, jaką jest władza populistów.