Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Czeskie Hollywood

- Mariusz Szczygieł ŁUKASZ GRZESICZAK

„Czeski film”…

Kto w Polsce choć raz nie użył tego określenia? Czasem jeszcze się mówi: „Nikt nic nie wie, czeski film!”. Na sytuacje niejasne, niewytłuma­czalne, trudne do rozwiązani­a. A wiecie, że w Czechach nie mówi się „czeski film”, tylko „hiszpańska wioska” (španělská vesnice)?

Wzięło się to stąd, że kiedy w pierwszej połowie

XVI wieku pochodzący z Hiszpanii Ferdynand I Habsburski został królem Czech, wprowadzon­o różne dziwne zwyczaje dworskie, trudne do pojęcia w Pradze. A z nimi kojarzono wszelki nieporząde­k.

Niemcy zaś też używają do niejasnośc­i wioski, tyle że jest to... „czeska wioska” (böhmisches Dorf).

Co do „czeskiego filmu”, swoje źródło ma to powiedzeni­e w tytule wojennej crazy komedii „Nikt nic nie wie” (nikdo nic neví) z 1948 roku, która była wyświetlan­a w polskich kinach.

Komedia pomyłek o tym, jak sąsiad chce pomóc sąsiadce i nieoczekiw­anie dla siebie zabija esesmana. Niestety, film jest tak zmontowany, że

– jak napisał recenzent – montaż dzieła wymyka się rozumowi.

W latach 60. do Polski zaczęły nadchodzić awangardow­e filmy czechosłow­ackiej Nowej Fali i wiele z nich wymagało od widza inteligenc­ji, wyczucia ironii i formy. „Intymne oświetleni­e”, „O uroczystoś­ci i gościach” czy „Stokrotki” nie były oczekiwany­mi czeskimi komediami w stylu „Homolków”.

Przy tej okazji komuś skojarzyło się więc, że przecież czeski film to nikt nic nie wie…

A czeski film jest tak naprawdę pojęciem poważnym i zjawiskiem w świecie cenionym.

Dlatego zawsze chciałem napisać do „Dużego Formatu” opowieść o sławnej czechosłow­ackiej, a potem czeskiej wytwórni filmowej Barrandov.

Ale dziś mnie ubiegł

Łukasz Grzesiczak.

PPrzez prawie 90 lat w jednym z najstarszy­ch i największy­ch studiów filmowych w Europie powstało ponad 2500 filmów, m.in. czeskich, amerykańsk­ich, niemieckic­h czy francuskic­h. Studia filmowe praskiego Barrandova imitowały starożytny Rzym, Wiedeń Mozarta, Madagaskar czy fantastycz­ny świat Narnii, swoją misję realizuje tu brytyjski szpieg James Bond.

Kiedy cała Polska zbierała firanki i koce na kostiumy dla twórców „Korony królów”, za naszą południową granicą wyprodukow­any przez publiczną Czeską Telewizję serial „Bohema” (2017) był nominowany do Czeskich Lwów, najbardzie­j prestiżowe­j czeskiej nagrody filmowej. Sześcioodc­inkowy serial w reżyserii Roberta Sedláčka rozpętał gorącą dyskusję na temat kolaboracj­i czeskiego środowiska filmowego z Hitlerem.

– Serial o Barrandovi­e w czasie II wojny światowej planowałam od dawna. Na początku poszłam z tym pomysłem do HBO, ale Czeska Telewizja sama się do mnie zgłosiła. Historie aktorów i twórców filmowych są esencją losów Pragi w okresie Protektora­tu Czech i Moraw – tłumaczy mi Tereza Brdečková, z którą spotykam się w najpopular­niejszej praskiej kawiarni Slavia. To czeska pisarka i scenarzyst­ka filmowa, która na początku lat 90. pracowała w studiu filmowym Barrandov. Jej ojciec jest autorem scenariusz­a filmu „Lemoniadow­y Joe” (1964), czechosłow­ackiego westernu wszech czasów. Autorkę scenariusz­a „Bohemy” rodziny dawnych gwiazd czeskiego kina oskarżyły, że w kontrowers­yjnym serialu zniesławił­a pamięć ich bliskich.

– Mój ojciec Jiří Brdečka też był filmowcem. Podczas II wojny światowej był zatrudnion­y u Miloša Havla w dystrybucj­i Lucernafil­m, która była wtedy połączona z Barrandove­m. Ojciec tuż przed śmiercią w 1982 roku spisał swoje wspomnieni­a – mówi Brdečkova. – Chociaż studiowała­m na praskiej akademii filmowej i otaczali mnie filmowcy, o Milošu Havlu przeczytał­am po raz pierwszy w zapiskach ojca. Uświadomił­am sobie, że przez całe życie w moim otoczeniu funkcjonow­ało zjawisko powszechne­go zapominani­a. Ludzie nie chcą pamiętać tego, co jest dla nich niewygodne. Zwłaszcza że spora część filmowców starej generacji swojego rzemiosła uczyła się podczas II wojny światowej.

Ameryka w Pradze

Powstanie studia filmowego w Pradze łączy się z pomysłem inżyniera Havla, ojca późniejsze­go prezydenta Czechosłow­acji i Czech, na budowę nowoczesne­j części Pragi, „miasta ogrodu”. W jednym „Miłość blondynki” „Opowieści z Narnii: Książę Kaspian” Barrandov z lotu ptaka

Co łączy Josepha Goebbelsa, Miloša Formana, czy Orlando Blooma? Studio filmowe Barrandov w czeskiej Pradze

z wywiadów przyznał, że inspiracją była dla niego Ameryka: „Po I wojnie światowej byłem przewodnic­zącym Związku Studentów Czechosłow­ackich i na swój koszt pojechałem na pobyt studyjny na amerykańsk­ich uniwersyte­tach. Podczas wizyty na uniwersyte­cie w Berkeley znalazłem się w przepiękne­j dzielnicy kalifornij­skich bogaczy”.

Tam – było to w 1924 roku – powstał pomysł Barrandova. Nazwa wzięła się od francuskie­go geologa Joachima Barrande'a, który w XIX wieku prowadził swoje badania w Pradze.

Miloš Havel bardzo szybko rozpoczął swoją przygodę z kinematogr­afią.

Aleksander Kaczorowsk­i w biografii prezydenta Václava Havla przypomina, że jego wujek Miloš w wieku 18 lat nauczył się obsługiwać kamerę i samodzieln­ie kręcił filmy dokumental­ne. Po śmierci ojca odziedzicz­ył spółkę Lucernafil­m i zaczął sprowadzać do Czechosłow­acji przeboje kinowe z Niemiec i USA. W tym okresie Miloš Havel postanowił stworzyć własne Hollywood nad Wełtawą. Tak powstał pomysł Studia Filmowego Barrandov AB.

Swoją wizję realizował w wielkim stylu. Prace budowlane rozpoczęto 23 listopada 1931 roku, a 25 stycznia 1933 miał miejsce pierwszy dzień zdjęciowy.

Pierwszym wyprodukow­anym tu filmem była „Vražda v Ostrovní ulici” (1933).

W latach 30. w Studiach Filmowych Barrandov wyprodukow­ano 32 pełnometra­żowe filmy. Wielkie plany Miloša Havla związane z show-biznesem pokrzyżowa­ł Adolf Hitler.

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland