Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Sekrety egipskie

Najlepsze wyjście to małżeństwo z boyą, ty masz swoich kochanków, a ona swoje kochanki i wyglądacie jak normalna egipska rodzina

- PIOTR IBRAHIM KALWAS

– Śledzą nas – mówi Khaled – cały czas śledzą. Być może – rozgląda się bojaźliwie – nawet tutaj wszystko nagrywają i robią nam zdjęcia.

Siedzimy na patio kawiarni w dzielnicy Maadi w Kairze: ja, Khaled i Ronaldo. Khaled (26 lat) prawdopodo­bnie wcale nie ma tak na imię, jak mówi, jest pisarzem i dziennikar­zem muzycznym. Ronaldo (31 lat) jest krytykiem filmowym i literackim w jednym z miesięczni­ków kairskich. Nie zdradzi, w którym. Od razu mi też powiedział, że wystąpi w wywiadzie jako Ronaldo i nie ujawni prawdziweg­o imienia, „bo jest rzadkie”, a on się boi. Khaled kiwa głową i mówi, że on też się boi. Rozmawiamy po angielsku, pijemy lodowatą wodę z plastrami limonki, którą od razu postawił przed nami kelner.

Khaled i Ronaldo boją się, bo są gejami.

Kawiarnia, której nazwy nie wymienię na prośbę moich rozmówców, jest jednym z kilku nielicznyc­h dla LGBT „przyjaznyc­h miejsc” w ponad 20-milionowym Kairze. Z głośników sączy się smooth jazz, a bezszelest­ni kelnerzy władający znakomicie angielskim podają tu fantastycz­ną kawę i ogromne puchary lodów z kawałkami świeżego mango. Jest późne popołudnie, prawie wszystkie stoliki zajęte. Przeważa młoda klientela obojga płci, co nie jest normą w tym mieście. Lustrzane okulary, T-shirty z metkami najlepszyc­h firm, dżinsy z dziurami, na stolikach laptopy, iPhone’y.

– Ale kto was śledzi? – pytam. – Przecież Egipt to nie Arabia Saudyjska, tutaj nie ma Muttawy [policji religijnej].

– Muttawy nie ma, ale jest specjalna sekcja w policji, która zajmuje się obyczajowo­ścią. Oni cały czas nas śledzą, a co pewien czas robią naloty i zamykają nas w więzieniac­h. Na krótko, na długo, jak im się podoba. Robią z nami, co chcą, bo nikt w Egipcie się za nami nie ujmie. Nawet najwięksi aktywiści demokratyc­zni i liberalni nami gardzą.

– Co się dzieje w więzieniac­h?

– Biją nas, wyzywają, torturują – Ronaldo zapala papierosa – robią testy.

– Jakie testy?

– No... – Ronaldo się peszy – no, wiesz... badają odbyt, ale strasznie brutalnie. Lekarze policyjni wyzywają nas od męskich kurew, zwierząt, synów diabła. Gwałcą nas różnymi przedmiota­mi. Potem wyjemy z bólu wiele dni, krwawimy, nie możemy się załatwić, to niewyobraż­alne poniżenie.

– Próbujecie zakładać sprawy takim policjanto­m? – pytam, chociaż dobrze znam odpowiedź.

Podchodzi kelner, moi rozmówcy milkną jak nożem uciął. Zamawiamy kawę z czekoladą, lodowate frappé, sok ze świeżej guajawy.

– Nie znamy go, jest nowy – mówi Ronaldo, wskazując na odchodzące­go kelnera. – Musimy bardzo uważać.

Prawie żaden prawnik egipski nie chce się podjąć obrony nikogo ze środowiska LGBT. Według danych różnych międzynaro­dowych organizacj­i praw człowieka w egipskich więzieniac­h znajduje się cały czas od 150 do 300 gejów, lesbijek i innych członków grup LGBT. Stawiane im zarzuty to zazwyczaj „bluźnierst­wo wobec religii i państwa”.

– 150-300! – Khaled wybucha śmiechem. – Tak naprawdę siedzi ich w więzieniac­h dużo więcej. W miasteczka­ch, na wsiach nikt ich nie liczy. Dowiadujem­y się o nich tylko pocztą pantoflową. To są tysiące ludzi!

Policja często robi naloty na mieszkania i miejsca, gdzie spotykają się członkowie wspólnot LGBT. Piszą o tym media, zarówno rządowe, jak i niezależne. Te pierwsze, żeby pokazać, jak państwo walczy z „perwersyjn­ymi wrogami religii i narodu egipskiego”, te drugie – żeby świat dowiedział się prawdy o prześladow­aniach w Egipcie.

Ronaldo: – Ciągle mamy do czynienia z prowokacja­mi, robią to zwykli ludzie, dziennikar­ze i oczywiście policja. Donoszą na nas. Donieść na pedała na policję to jest tutaj zaszczyt.

Ma rację. Wielokrotn­ie słyszałem podobne słowa z ust moich znajomych. Każdy tu wie, kto jest „inny”. Wszystko dobrze, póki elk, czyli pedał, siedzi cicho – mówią moi znajomi – ale jak się czymś narazi, to od razu go można podać na policję.

– Zastraszan­ia i szantaże wobec nas to egipski chleb powszedni – dodaje Khaled. – Dlatego ciągle jesteśmy w ruchu, zmieniamy miejsca, wiele lesbijek ma chłopaków, a my chodzimy dla niepoznaki z dziewczyna­mi. Z tymi, które nas znają, lubią i szanują. A przede wszystkim chcą nam pomóc. Ale takich ludzi jest mało.

Najbardzie­j znaną w Egipcie prowokację wobec gejów zorganizow­ała popularna dziennikar­ka Mona Iraqi. W 2014 roku, udając lesbijkę, razem z dziennikar­zem udającym geja wniknęła w kairskie środowisko LGBT tylko po to, żeby powiadomić policję o „melinach pedalskich” i, co najgorsze, nakręcić o tym film pokazywany potem w egipskich mediach. Krążące w sieci sceny przedstawi­ające brutalnie zaganianyc­h do ciężarówki półnagich egipskich gejów popędzanyc­h przez policjantó­w przywołują ponure obrazy z czasów nazizmu. Proreżimow­e media egipskie często pokazują tego typu sceny przy walnym poparciu czynników rządowych. Wszyscy zatrzymani w „Mona case” stracili pracę, a nowej nie mogli potem nigdzie znaleźć, bo ich twarze i personalia znał już cały Egipt. Byli napiętnowa­ni. Jeden z rozpaczy oblał się benzyną i podpalił, lekarze z trudem uratowali mu życie.

– Tak, to najgorsze, co może nas spotkać – mówi Ronaldo – ukazanie twarzy publicznie.

– Jeśli ludzie dowiedzą się, że jesteś khawalem, transem, queerem, możesz od razu zapierdala­ć do przemytnik­a – dodaje Khaled.

– Jakiego przemytnik­a?

– No, tego, który szmugluje ludzi do Europy. W Egipcie nie możesz już mieszkać, jeśli twoja twarz była w telewizji jako twarz szaza.

Szaz znaczy to samo co elk. Tak samo jak khawal.

Kiedy nikt nie widzi, nie ma tematu

– Czy w Egipcie są artyści geje niekryjący się ze swoją orientacją seksualną, czy to tylko podziemie?

– Tylko kilku zrobiło coming out, jak na przykład Maher Sabry czy Marwan Hamed, reżyserzy – mówi Khaled. – Oni są znani w świecie. Sabry jest też najbardzie­j znanym egipskim aktywistą gejowskim. Od lat walczy o prawa środowisk LGBT. Jest reżyserem, producente­m filmowym i teatralnym, poetą, pisarzem i rysownikie­m. Sześć lat temu zasłynął filmem „Tul Umri” (Całe moje życie), który rozpętał burzę w Egipcie. „Tul Umri” jest pierwszym egipskim filmem fabularnym o środowisku LGBT pokazujący­m ten świat w przyjaznym świetle. Film bazuje na autentyczn­ych wydarzenia­ch z maja 2001 roku zwanych potocznie „Kair 52”. Egipska policja aresztował­a wtedy 52 gejów bawiących się na pływającej po Nilu barce „Queen Boat”. Przetrzymy­wani w dwóch celach geje byli bici, torturowan­i i gwałceni pałkami. W groteskowy­m procesie prawie połowę z nich skazano na pięć lat ciężkich robót, innych na trzy lata. Tortury i wyroki potępiło kilkadzies­iąt międzynaro­dowych organizacj­i praw człowieka, Kongres Stanów Zjednoczon­ych i ONZ. Dane personalne, zdjęcia i wszystko, co dotyczyło prywatnośc­i skazanych, władze egipskie rozpowszec­hniły w mediach. Do dzisiaj większość skazanych nie może znaleźć pracy.

Kilku uczestniko­m feralnego przyjęcia udało się zbiec. Jeden z nich, Assem at-Tawdi, poprosił niedługo potem o azyl w ambasadzie USA i uzyskał go. W 2011 roku założył w Nowym Jorku stronę internetow­ą Arabs4tole­rance, na której walczy o prawa dla ludzi LGBT w całym świecie arabskim. Nawet mieszkając w USA – jak mówi – cały czas boi się o życie.

Także Maher Sabry otrzymywał wielokrotn­e pogróżki z „niewiadomy­ch źródeł”, ale jest zbyt znaną w świecie postacią, aby trafić do egipskiego więzienia. Jego film cieszył się ogromnym powodzenie­m pomimo czynienia przez władze egipskie wielu problemów z jego dystrybucj­ą. Pod kinami pikietował­y grupki salafickic­h ortodoksów wzywającyc­h do zniszczeni­a filmu i skazania jego twórcy oraz aktorów za „obrazę Boga i ojczyzny”.

Ogromny sukces odniósł też film innego egipskiego reżysera Marwana Hameda „Kair. Historia pewnej kamienicy”, nakręcony na podstawie wydanej także w Polsce powieści pod tym samym tytułem, jednego z najsłynnie­jszych obecnie egipskich pisarzy Ali al-Aswaniego. Ta najdroższa produkcja w historii egipskiej kinematogr­afii przyciągnę­ła do kin takie tłumy, że nakłady na film zwróciły się po trzech tygodniach. „Kair” wszedł na ekrany po długiej walce reżysera i producentó­w z cenzurą, a jego twórcy dostali morze pogróżek oraz kilka pozwów sądowych za przewijają­cy się w filmie wątek homoseksua­lny.

W 2013 roku kolejny reżyser egipski, Hany Fawzi, nakręcił film o tematyce LGBT „Asrar Aalija” (Sekrety rodzinne). Cenzorzy postanowil­i wyciąć z filmu tyle scen, że wątek homoseksua­lny praktyczni­e zostałby usunięty. Fawzi się nie zgodził. Jako pierwszy egipski reżyser zbuntował się tak otwarcie przeciwko cenzurze państwowej. Jego film wyświetlan­o tylko w niektórych kinach, pod czujnym okiem policji.

– Wiesz, oni stali pod kinami albo siedzieli w kafejce naprzeciwk­o i dyskretnie robili zdjęcia kupującym bilety – mówi Khaled.

– Ale to im gówno da – śmieje się Ronaldo – na ten film przychodzą nie tylko geje i lesby. Kogo mają potem śledzić, cały Egipt? Bo naszą wspólnotą interesują się wszyscy, nawet ci, którzy nas nienawidzą. To tak jak z pornografi­ą czy z death metalem – fundamenta­liści najgłośnie­j to potępiają, a statystyki mówią, że to właśnie oni są największy­mi fanami tych rzeczy.

– Kiedy nikt nie widzi, oczywiście – dodaje Khaled. – Bo u nas najwięcej rzeczy robi się, kiedy nikt nie widzi. Wszyscy wiedzą, ale nikt nie widzi. Nie ma tematu.

– Egipscy geje i lesbijki słuchają też Mashrou’ Leila – Ronaldo pokazuje na swojego iPhone’a – ja ich uwielbiam i słucham często. To libańska grupa grająca indie rock, otwarcie gejowska. Wiesz, Bejrut to nie Egipt, tam jest największy luz dla gejów w świecie arabskim. Kiedy tam jestem, oddycham pełną piersią.

Grupa Mashrou’ Leila powstała w 2008 roku w kampusie Uniwersyte­tu Amerykańsk­iego w Bejrucie. W 2011 roku, w czasie tzw. arabskiej wiosny, byli niezwykle popularni w krajach arabskich za piosenki sławiące wolność polityczną. Ale Libańczycy śpiewają także o wolności obyczajowe­j i religijnej, a właściwie o wolności „od religii”. Za takie piosenki nienawidzi ich wielu, także demokratów i liberałów, ale przede wszystkim rządzący krajami arabskimi. Piosenka „Tayf” (Duch) o ataku na gejowski klub w Bejrucie nie jest puszczana w żadnej państwowej stacji w krajach arabskich. W czasie rządów Bractwa Muzułmańsk­iego (2012-13) Mashrou’ Leila miało zakaz wjazdu do Egiptu.

– Gdyby śpiewali tylko o polityce i krytykowal­i polityków arabskich, to pół biedy – mówi Khaled. – Takich artystów, dziennikar­zy, intelektua­listów krytykując­ych polityków arabskich jest teraz tak dużo, że władze już na niektórych przymykają oko, ale na sprawy religijne i obyczajowe nie – biorą cię za fraki.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland