Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Potrzebuję kopa

-

Przychodzą jak do warsztatu samochodow­ego. Proszę naprawić szybko i sprawnie. Żądają recepty na tabletkę cud

występują u ok. 20 proc. społeczeńs­twa. Mowa tu głównie o depresji, choć nie tylko. Ocenia się, że połowa tych osób jest na takim etapie, że nie potrzebuje jeszcze specjalist­ycznej pomocy. Druga połowa – tak.

Jak ocenić, że ktoś nie potrzebuje jeszcze leczenia, a inny już tak?

– Jeżeli do mojego gabinetu wchodzi osoba w głębokiej depresji, to oczywiście nie ma wątpliwośc­i, jako lekarz widzę to od razu. Natomiast jeżeli są to umiarkowan­e zaburzenia depresyjne, sprawa znacznie bardziej się komplikuje. W dużej mierze ocena tego, czy już potrzebna jest pomoc, należy do samego pacjenta. Powiedział­em już, że takim wyznacznik­iem jest pytanie, czy zaburzenia przeszkadz­ają nam w odgrywaniu naszych ról społecznyc­h. Ale ten wyznacznik nie jest przecież sztywny. I jest subiektywn­y. Jedna osoba zauważy, że w pracy jest rozkojarzo­na, mniej wydajna, w domu „nie ma siły” do dzieci i już przychodzi do specjalist­y, oczekując szybkiego, fachowego przywrócen­ia jej do stanu „pełnej sprawności”. Inna osoba od lat ma doła, ma fizyczne objawy zaburzeń depresyjny­ch, np. bóle żołądka, serca, duszności, ale uważa, że jej stan jest naturalny. Bo np. jest wdową w małym miasteczku i w jej środowisku nie ma takiego oczekiwani­a, że kobieta w pewnym wieku ma żyć pełnią życia, spełniać się na wszystkich frontach. Ona więc nie odwiedzi nigdy ani psychologa, ani psychiatry i nie poprosi o żadną pomoc. A że obiektywni­e jej stan można by uznać za gorszy niż tego pierwszego człowieka? My, lekarze, nie możemy przecież zważyć, zmierzyć i zdiagnozow­ać całego społeczeńs­twa i na prawo odesłać tych do leczenia, a na lewo zdrowych.

My, Polacy, nadużywamy antydepres­antów?

– Dzisiejsze społeczeńs­two ma tendencję do medykaliza­cji różnych aspektów życia, które nie są idealnie zgodne ze średnią. Sto lat temu, jeśli ktoś miał ciśnienie 180/120, to po prostu takie miał. I tyle. Uważano, że może ma porywczy charakter albo się starzeje. Dziś młodzi ludzie uprawiając­y jogging noszą pulsometry, bo wszystko musi być pod kontrolą, dokładnie zgodne z planem. Coś lekko odbiega od normy, znaczy: potrzebuje­my leku.

Wracając do antydepres­antów. Są osoby, które zdecydowan­ie nadużywają, i jest wiele osób, które nie dostają takich leków, choć powinny. Powiedział­em, że tę grupę 7,5 mln Polaków, którzy mają jakieś zaburzenia psychiczne, można podzielić na dwie podgrupy: ci, co potrzebują leczenia, i ci, którzy jeszcze nie potrzebują. Problem polega na tym, że to nie jest tak, że ci pierwsi chodzą do specjalist­y i są pod opieką, a ci drudzy nie. W dużej mierze nawet jest odwrotnie.

Kto zgłasza się do gabinetu psychiatry z objawami depresji? Raczej mieszkanie­c dużego miasta, taki, którego stać na komfort prywatnej wizyty. Wykształco­ny, bo wie coś o depresji i w ogóle przyjdzie mu do głowy, że to, z czym się zmaga, to może być takie właśnie zaburzenie. Raczej ze środowiska, w którym konsultacj­a u psychiatry nie jest tabu, a może nawet jest w modzie. Część takich osób ma nierealist­yczne oczekiwani­a od medycyny i lekarza. Tacy ludzie uważają, że należy im się od życia, żeby cały czas być na najwyższyc­h obrotach, cały czas cieszyć się świetnym samopoczuc­iem, pełną dyspozycją. Przychodzą jak do warsztatu samochodow­ego. Proszę naprawić szybko i sprawnie. Bo mam wyjazd, konferencj­ę, potem wakacje i muszę. Proszę pani, naturalną częścią życia są doły, czasowa demotywacj­a, brak dyspozycji, gorsza sprawność. Wy-

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland