Rozpoczynam nowy dzień
Akurat robię pranie, zadzwoni pani za dwie godziny? – pyta Kuba Wandachowicz, niegdyś basista i tekściarz zespołu Cool Kids of Death, twórca głośnego artykułu manifestu „Generacja Nic” (ukazał się 15 lat temu w „Wyborczej”, autor miał 27 lat i był wkurzony na system).
Dwie godziny i 20 minut później: – Kurczę, właśnie czekam na taksówkę, może jutro przed południem?
Nazajutrz przed południem: – Dosłownie za 15 minut, dobrze?
– Zajęty z pana człowiek – zauważam po 17 minutach. – Właśnie wstałem z łóżka – śmieje się Wandachowicz. – Rozpoczynam nowy dzień, dziś będę miał próbę z zespołem.
– Którym? – dopytuję, bo C.K.O.D. nie istnieje już od sześciu lat. Zmierzch jednej z ważniejszych polskich kapel początku XXI wieku pokazywał dokument „C.K.O.D. 2 – Plan ewakuacji” Piotra Szczepańskiego. Koncerty na festynach z grillem, publiczność zbliżona liczbą do zespołu, wypalenie muzyków. Wandachowicz walczący z rakiem. Głowę łysą po chemioterapii chował wtedy pod czapką z napisem „Don't die”. Dopiero gdy się wyleczył, lekarz powiedział mu, że jego przypadek był beznadziejny.
– Gram z Trypem – mówi mi teraz. – W dobrym momencie pani dzwoni, bo szykujemy się do nagrania płyty. Odpowiadam za muzykę, teksty pisze Marcin Pryt z zespołu 19 Wiosen. Gramy w tym tygodniu na urodzinach Jacka Bieleńskiego, to kultowa postać lokalnej bohemy, taki trochę – nie ujmując jednemu ani drugiemu – łódzki Maciek Maleńczuk. Kończy 66 lat. Koncert odbędzie się w klubie DOM, który prowadzę na Piotrkowskiej w Łodzi. Jak dobrze pójdzie, płytę wydamy na początku przyszłego roku. To dla mnie ważna sprawa, bo – biorąc pod uwagę nakład pracy i liczbę wyrzeczeń – nie jestem pewny, czy jeszcze kiedykolwiek jakąś płytę nagram.
– Nie mówił pan już tak przy ostatniej płycie „Coolkidsów”? – No i z „Coolkidsami” się nie zanosi, żebyśmy jeszcze płytę nagrali. Oczywiście, może się okazać, że to z mojej strony kokieteria. Mam jednak na głowie klub, inne obowiązki, córkę dziewięcioletnią... Właśnie byłem na wywiadówce w Warszawie, bo ona tam mieszka. Gram z osobami, które mają podobnie, dlatego wiem, jak trudno się zebrać do kupy. Pewnie to też kwestia wieku [Wandachowicz ma 42 lata].
– Może po prostu każdą płytę trzeba nagrywać tak, jakby miała być ostatnia? – rzucam złotą myślą w stylu Paulo Coelho.
– Wychodzę z takiego założenia. Mówiąc nowomową komunistyczną, wszystkie siły zostały rzucone na ten odcinek. Nie myślimy o sukcesie komercyjnym, to mnie nie interesuje, bo miałem już taki epizod w tzw. karierze. Teraz najważniejsze jest, by pozostawić po sobie coś wartościowego. Ta płyta będzie „nieradiowa”, starałem się, aby muzyka nie była oczywista. Będzie w niej jeszcze więcej wkurzenia niż na pierwszych „Coolkidsach”, ale z psychodelicznym tłem. Teksty Marcina Pryta mają kosmopolityczny przekaz. Zawsze chciałem z nim grać, to dla mnie człowiek legenda. Fotograf Paweł Giza odpowiada za stronę wizualną projektu.
– A koncerty?
– Na pewno. Ostatnio grałem trasę dwa lata temu z Dorotą Masłowską jako Mister D. Trochę mi już brakuje.