Jeszcze sześć lat i będziemy razem
W więziennym przedstawieniu mąż grał Krasnala. Młodszy syn nie mógł od niego oderwać oczu. Starszemu trzęsła się broda. Po przedstawieniu długo tulili się do siebie
JJeżdżę do męża co sobotę. Prawie zawsze zabieram dzieci. Czekanie na widzenie w poczekalni jest straszne. Wszyscy są zirytowani, znudzeni, zmęczeni. Bo to czekanie trwa w nieskończoność! Dlaczego tak jest? Zadałam kiedyś to pytanie dyrektorowi więzienia. Usłyszałam, że to nie jest temat, który ich zajmuje. Nie ma takiej potrzeby. A tam jest tak dużo malutkich dzieci! Biegają, płaczą. Wciąż pytają: „Teraz my?”. Gdy po trzech godzinach w drzwiach aresztu staje strażnik i krzyczy: „Zdrojewski”, mój pięcioletni Paweł pada ze zmęczenia. Obok tablicy „Dzieci i osoby niepełnosprawne mają prawo pierwszeństwa”.