Gazeta Wyborcza - Gazeta Telewizyjna
DYNASTIA OWENSÓW
„Spadkobiercy”
Ajak się zaczęło? Od chęci naprawiania świata. Początek lat 90., Zielona Góra. To był dla Teatru Lubuskiego trudny czas. Frekwencja była coraz niższa. Na pomysł poprawy tej sytuacji wpada ówczesny kierownik klubu studenckiego „Gęba”, a jednocześnie członek kabaretu Potem Dariusz Kamys zwany Kamolem. „Po jednej z prób kabaretu wywiązała się dyskusja: co można zrobić, żeby widzowie zaczęli przychodzić do teatru? Trop myślowy był prosty: co ludzie oglądają systematycznie? Serial. A serialu w teatrze nikt jeszcze nie robił, co bardzo mi się podobało. No, ale pisać scenariusze z tygodnia na tydzień, później to reżyserować – to tytaniczna praca. I stąd był już tylko krok, żeby wpaść na pomysł improwizacji. Trzeba pisać tylko zarysy scen, podać ludziom motywację poszczególnych postaci i konkretną linię fabularną, a resztę niech improwizują”.
I tak Dariusz Kamys stał się pomysłodawcą i „dajrektorem” serialu „Spadkobiercy” [tak jest zawsze przedstawiany w czołówce]. – Zastanawiałem się jeszcze, jaką ta produkcja ma przyjąć formę, jakie realia. Stwierdziłem, że w takim siermiężnym małym klubie, jakim był studencki klub „Gęba”, zabawny efekt da udawanie wielkiego świata, najlepiej jeszcze amerykańskiego. A przy okazji będzie to parodia oper mydlanych. Idąc tym tropem, wymyśliłem rodzinę Owensów, całe ich imperium oraz resztę głównych postaci. Pierwszy odcinek został pokazany w „Gębie” i nagle okazało się, że mamy świetny patent. To, że wykonawcy improwizują i że widzowie o tym wiedzą, daje wyjątkowy rodzaj napięcia. A ja jako kierownik klubu o niskim budżecie ceniłem sobie to, że chociaż jedną imprezę w tygodniu mam ze stuprocentową frekwencją przy minimalnym wkładzie finansowym”.
Skład wykonawców pojawiających się w kolejnych odcinkach serialu przez pewien czas był zmienny. Od samego początku występowały dwie osoby: Joanna Kołaczkowska (Dorin) oraz Janusz Rewers (Frank Dealey). Obecny skład ustalił się mniej więcej wtedy, kiedy serial zadebiutował w telewizji, czyli od roku 2008. Na początku pokazywany był jako odrębny blok kabaretowy programu „Piotr Bałtroczyk przedstawia” na antenie Polsatu. Ale od września 2009 r. odcinki „Spadkobierców” były emitowane w kanale TV 4 jako niezależny serial telewizyjny.
Aco o swoich aktorach sądzi Dariusz Kamys? „Bardzo lubię wszystkich wykonawców. Nie traktuję ich jako Roberta Górskiego czy Joannę Kołaczkowską, ale jako serialowe postaci. Każdy z aktorów ma swoje świetne momenty. Artur Andrus doskonale umie ogarnąć całość, jest bardzo błyskotliwy. Robert Górski potrafi zaszarżować jak odyniec i do- prowadzić widownię do łez. Mnie zresztą także. Aśka ze swoim wielkim dystansem do siebie po prostu bryluje. Wojtek Kamiński jako Ken to idealna pierdoła. Wojtek Tremiszewski jest wspaniały w roli Warrena – uwielbiam jego filozoficzno-poetyckie słowotoki. Babcia Maggie, czyli Maria Czubaszek, kilka razy wprawiła nas w zakłopotanie z powodu zamiłowania do erotycznych aluzji. Na szczęście »Spadkobiercy« ulegali drobnemu montażowi, bo nagrania trzeba było skracać. Czy były wycinane jakieś zbyt pikantne momenty z babcią? Podejrzewam, że mogło tak być.”
Nowością w odcinkach emitowanych w TV 4 było pojawianie się na scenie gości. Oni także musieli improwizować, a czasem nie było im łatwo, bo czyhały na nich pułapki. Stali wykonawcy uwielbiali ich np. częstować napojami, które wzałożeniu były rekwizytami, a okazywały się alkoholem. Niejeden z gości robił wielkie oczy i stwierdzał zdziwiony: – Prawdziwe! A ja przyjechałem samochodem…
Wśród tych incydentalnych wykonawców była spora grupa, która mimo stresu poradziła sobie świetnie. Wspaniały był Wojciech Mann jako Brown, kolega z Wietnamu głównych bohaterów, domniemany ojciec Kena. Starcie z Robertem Górskim i Arturem Andrusem wygrał swoim stoickim spokojem Andrzej Poniedzielski w roli 12-letniego Chestera. Z całą rodziną, w tym z uwodzącą go Dorin, poradził sobie Maciej Stuhr, który zagrał nie do końca bezwzględnego komornika. Dużym pozytywnym zaskoczeniem okazał się występ Przemysława Salety, który pojawił się na scenie jako Steve – stylista Dorin i Kena. Zaborcza bizneswoman Monika Dryl prowadząca rozmowę kwalifikacyjną z Kenem dzielnie stawiła czoło zazdrosnej Dorin.
Czy da się zapanować nad takim przedsięwzięciem, niecodziennym nawet w środowisku kabaretowym? Jak sobie z tym dawał radę Dariusz Kamys? „Przez długi czas byłem sam. Ale już od kilku sezonów pracujemy wspólnie z moim przyjacielem Jarosławem Stypą [reżyser filmowy, aktor, dziennikarz]. On umie dbać o konsekwencję w fabule, zachować chronologię tak, by wszystko się zgadzało, bo pisanie scenariuszy to element jego zawodu. Bardzo sobie chwalę taki układ”.
A czy możemy liczyć na kolejny sezon „Spadkobierców”? Znów głos ma reżyser: „Jeśli zdarzy się fajna, rozsądna propozycja – można nawiązać współpracę kolejny raz. Ale to nie tak, że musimy za wszelką cenę kontynuować serial. Ważniejsze jest co innego. Za każdym razem, kiedy wznawialiśmy »Spadkobierców«, było to dla mnie swego rodzaju święto. I myślę, że dla aktorów również. Ludzie lubią to grać, bo od dawna czujemy się razem jak w prawdziwej, nie tylko wymyślonej, rodzinie.