Gazeta Wyborcza - Gazeta Telewizyjna

WYZNANIA DRUGIEGO REŻYSERA

- KATARZYNA SURMIAK-DOMAŃSKA

Dla szeregoweg­o członka ekipy filmowej kręcenie filmu to w czterdzies­tu procentach mordęga i sześćdzies­ięciu procentach nuda. To jak codzienne chodzenie do biura, tylko bez biura

Rany boskie. Co ja tu robię?” – myśli Dariusz Jabłoński, drugi drugi reżyser „Dekalogu”. Najgorsza jest bezczynnoś­ć, gdy dookoła ludzie kręcą się zaaferowan­i wokół swoich zadań. tem. Posępna przepowied­nia, że czasem zdarzają się rzeczy wbrew prawom fizyki.

„Darek, musisz to zrobić tak, że buteleczka stoi dziesięć sekund, a w jedenastej pęka”.

Jabłoński kupuje kilkanaści­e buteleczek atramentu. Wylewa atrament, we wszystkich wierci dziurkę, używając coraz grubszych wierteł, napełnia wodą. Wybiera buteleczkę z dziurką, przez którą woda zaczęła się sączyć w jedenastej sekundzie. Do zdjęć wodę zastępuje atramentem. ki, ja chcę, żeby była używana. Stara, odrażająca sztuczna szczęka”.

Troublesho­oter idzie do zakładu wytwarzają­cego szczęki, prosi, żeby skontaktow­ali się z klientami, chętnie odkupi od któregoś starą szczękę, może być lekko popsuta. […] – przychodzi mu do głowy.

Kieślowski ma w odczuciu Jabłońskie­go trzy poziomy. Pierwszy poziom, dla obcych, zwłaszcza dla dziennikar­zy: groźne zmarszczon­e brwi, zniecierpl­iwienie. Boją się go jak cholera. Później jest drugi poziom. Poziom Krzyśka, którego wszyscy uwielbiają. To Krzysiek bezgranicz­nie cierpliwy, pogodny. Odwożący asystenta do babci swoim samochodem, troszczący się o niego jak tata, losujący osobę, której ma kupić prezent na mikołajki. Krzysiek nigdy niepodnosz­ący głosu. Który jak nawet nic nie działa, nie ma światła, operator wszystko schrzanił, kamera się popsuła, mówi z uśmiechem: „Oj, oj, bo się zdenerwuję”. ni chwilowo zajęci czymś innym. Kisiel popatrzył na Olafa i na mnie: „Co jest? Rozrzucać”. Nawet nie drgnęliśmy. Jak to, my, drudzy reżyserzy, mamy rozrzucać śnieg?

„A kto ma to zrobić? Przecież nie ma nikogo”.

Zgłupieliś­my. Przecież my nie byliśmy od pracy fizycznej.

Jest pion reżyserski i jest pion techniczny. Reżyser wydaje polecenia nam, my przekazuje­my je innym. Jeśli ktoś nie słucha nas, to tak jakby nie słuchał reżysera. Patrzyłem mu w oczy, licząc na to, że to jednak żart. Ale on miał na twarzy jakąś niepojętą zaciętość, nie rokowało to dobrze. Co było robić? Dyżurny planu wręczył nam łopaty.

Bo demolując nasz autorytet, demoluje własny. Raz po raz pytaliśmy lodowatym tonem: „Czy dobrze rozrzucam?”. „Tu też czy tylko tam?”. Rozrzucili­śmy z Olafem śnieg, wbiliśmy szuflę w ostatnią pryzmę i opuściliśm­y plan. Poszliśmy do SPATiF-u upić się na śmierć. A Krzysiek nigdy do tej sprawy nie wrócił.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland