Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Danuta Kalińska-łaszkiewicz
Pochodziła
z rodziny inżyniersko-nauczycielskiej. Nasz wspólny Dziadek ( jej po ojcu, mój po matce) był inżynierem kolejowym, ale rozmiłowanym wpracy nauczycielem. Czynny właśnie jako nauczyciel idyrektor szkoły w strajku szkolnym w1905 r.
Jej Dziadkowie (po matce) państwo Łebkowscy to organizatorzy i nauczyciele szkoły średniej, z której w roku 1920 znaczna grupa uczniów wraz z katechetą ks. Skorupką poszła walczyć. Córka pp. Łebkowskich Lucyna poszła na wojnę jako pielęgniarka. Po wojnie zaś uczyła historii i dyrektorowała gimnazjum i liceum do roku 1939. Za okupacji uczyła na tajnych kompletach. Dopiero w PRL-U usunięto ją z zawodu. Ojciec Danusi Adam Kaliński był inżynierem budowlanym. Z sowieckiego więzienia dotarł do armii Andersa. Potem budował z ramienia ONZ. Wreszcie pod koniec życia wrócił do kraju.
Danusia nie była nauczycielką, choć także miała wykłady dla studentów i specjalizujących się w jej zawodzie kolegów. Dla niejednego była wzorem. Opowiadała mi, dorosła już kobieta, wspomnienie z dzieciństwa: Danusię denerwowało, że lista lokatorów wjej domu jest zniszczona i nieczytelna. Po jakimś czasie wwyniku tej irytacji zdecydowała: „Ja też mogę to przepisać!”. Wzięła spis lokatorów i zrobiła nową, czytelną listę. Nie czekajmy, aż ktoś poprawi, można samej zrobić! Ludziom będzie lepiej. To utkwiło w pamięci dziecka na lata.
Była głęboko wierzącą katoliczką, po tischnerowsku, zwolenniczką ekumenizmu, dialogu, przebaczenia. Bolały Ją konserwatywne inacjonalistyczne wystąpienia niektórych duchownych.
Wcodziennym życiu kierowała się etyką chrześcijańską. Mówiła: wszystkich kochać nie można, ale życzliwą i pomocną trzeba być wszystkim. Tę życzliwość i pomoc odnosiła do wszystkich. Niezależnie, czy byli to bliscy znajomi, czy ludzie ledwo poznani; czy ich lubiła, czy nie lubiła; ceniła, czy miała zastrzeżenia.
Po maturze, wybierając kierunek studiów i jednocześnie zawód, zastanawiała się, który rodzaj pracy będzie bardziej potrzebny. Może architektura (Warszawę trzeba odbudować), amoże medycyna (tylu chorych trzeba leczyć!). Ostatecznie wybrała chemię. Atu specjalizowała się w zbliżonej do lecznictwa specjalności – zastosowanie tworzyw sztucznych wmedycynie (doktoryzowała się na Akademii Medycznej we Wrocławiu). Wiele w tej dziedzinie robiła, pisała, uczyła innych. Wiele zrobiła – swoje ciało po śmierci przekazała nauce.
Działała dla poszczególnych ludzi, ale także szerzej. Nigdy nie chwaliła się tak ostatnio zszarganymi określeniami jak patriotyzm czy Polak katolik. Choć była i Polką, i katoliczką.
Zawsze coś robiła. Jako piętnastolatka była łączniczką w Powstaniu Warszawskim. Podczas studiów wespół z Jankiem Strzeleckim WZNMS-IE próbowała realizować sprawiedliwość społeczną. Potem WPRL-U działała w różnych niepolitycznych akcjach. Przez szereg lat była ławnikiem wsądzie rodzinnym, należała do KIK-U, brała udział w akcjach pomocy dla Polaków WZSRR. Potem wopozycji demokratycznej w „Solidarności”, podczas jej karnawału iwstanie wojennym. W już niepodległej działała WROAD iunii Wolności. Zawsze tam, gdzie jej kraj tego potrzebował.
Aprzy tym wszystkim – pracy zawodowej, wspieraniu szczególnych ludzi i działalności na rzecz całej społeczności – umiała cieszyć się życiem izniego korzystać. Była zapaloną turystką. Schodziła Tatry, wędrowała po Alpach Dynarskich, Kaukazie i jeszcze więcej. Później, już starsza, jeździła w różne zakątki Europy i nie tylko. Niezależnie, czy to były podróże turystyczne, czy wyjazdy służbowe, zawsze ciekawili Ją przede wszystkim ludzie (zabytki mniej). I zawsze nawiązywała kontakty, znajomości, przyjaźnie, nieraz na wiele lat. Ta serdeczność i życzliwość Danusi znajdowała ciepły odzew. Naturalnie miała wielu bliskich i kochanych przyjaciół, ale lubili Ją bardzo i dalsi. W ostatnich latach, kiedy była już mniej sprawna (mieszkała wtedy wbukowinie Tatrzańskiej), nierzadko zatrzymywał się na ulicy koło niej samochód, ktoś z niego wyglądał i zuśmiechem zagadywał: „Może panią podwieźć?”. Ta serdeczność mało znanych jej ludzi ogromnie Ją cieszyła. To też charakteryzuje życzliwego człowieka.
Nigdy nie przyszło mi do głowy, że ja będę pisać wspomnienie o Tobie, Danusiu. Byłaś przecież tyle lat ode mnie młodsza!