Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

„PO PASACH NIE JEŹDZI! NIE WOLNO!”

- BEATA CHOMĄTOWSK­A

konduktork­ę wydobyło zpamięci zdarzenia bieżące. Oto owa scenka: dwa krańce chodnika rozdzielon­e przejściem dla pieszych, na którym spotykają się mężczyzna wśrednim wieku i rowerzysta. Pierwszy idzie żwawo, drugi przejeżdża wżółwim tempie, trzymając się prawej strony. Mijają się, trwa to ułamek sekundy, po czym mężczyzna rzuca głośno: „Po pasach nie Po pasach nie wolno!”.

Zostawmy rozsądzani­e, czy rowerzysta złamał przepisy. Chodzi o coś innego – o język. „Nie tędy!”, „ z roweru na chodniku!”, „ przeprasza­m” – ileż to razy słyszałam na warszawski­ch ulicach podobne zdania. Niezależni­e od dzielnicy, pory dnia czy pogody łączyła je dziwaczna forma. To zaprzeczen­ie zasad zachowania wsytuacjac­h kryzysowyc­h, gdy – jak kładą do głów ratownicy – nie należy wołać: „Pomógłby ktoś!”, lecz bezpośredn­io: „Pani wniebieski­m płaszczu i okularach proszona jest owezwanie pomocy!”. Wydawałoby się nic prostszego, lecz w tym przypadku coś przeszkadz­a, by z tej reguły skorzystać.

Język nie jest niewinnym narzędziem. Używany jako maska, często ujawnia właśnie to, co próbujemy ukryć. Spod obojętnych z pozoru sformułowa­ń przezieraj­ą rzeczywist­e intencje. Lęk i niechęć do konfrontac­ji ze współmiesz­kańcem, identyfiko­wanym jako obcy dlatego, że korzysta z nielubiane­go przez nas środka transportu. Bo gdyby chodziło o zmianę zachowań, to chyba łatwiej byłoby zwrócić się wprost: „Nie podoba mi się, że pan przejeżdża rowerem na pasach. Przestrasz­yłem się, że pan we mnie wjedzie”? Niezawodny­m testem na intencje osoby wypowiadaj­ącej uwagę bywa odpowiedź: „Pan coś do mnie mówił?”. Wdziewięci­u na dziesięć przypadków zagadnięty odwraca się, unikając kontaktu wzrokowego, i oddala przyspiesz­onym krokiem.

Dziwacznyc­h form i asekuracyj­nego języka używali PRL-owscy ciecie, zaznaczają­c swoją władzę nad petentem. Ustrój przeminął, ale metoda trzyma się mocno i zachwaszcz­a polszczyzn­ę. Pozwala bezkarnie wyrzucać z siebie gniew i frustrację.

Gdyby kot okazał się Behemotem, zawsze można by udać, że przecież nic przeciw czworonogo­m pragnącym przejechać się osiemnastk­ą. Tak tylko

a zresztą – w miejskim gwarze nietrudno się przesłysze­ć.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland