Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
KANDYDACI PIS ZE SKAZĄ
Kogo Prawo iSprawiedliwość wystawi na prezydenta Warszawy? – Wybory samorządowe, które mamy przed sobą, są bardzo ważne. Należy zacząć do nich przygotowania – powiedział warszawskim działaczom PiS prezes partii Jarosław Kaczyński. Ogłosił, że wkażdym okręgu zostaną powołani pełnomocnicy, którzy m.in. przygotują kandydatów do wyborów. Pełnomocnikami będą parlamentarzyści, którzy pełnią pierwszą kadencję wSejmie lub Senacie.
PiS musi mocno zwierać szyki wWarszawie, bo dwaj najważniejsi potencjalni kandydaci partii na prezydenta miasta zmagają się z kłopotami wizerunkowymi. Za faworyta długo uchodził poseł Jacek Sasin. Właściwie nie wychodzi ze stacji telewizyjnych i radiowych, wypowiadając się na każdy temat. Jednak przywarła do niego odpowiedzialność za projekt tzw. ustawy metropolitalnej, nazywanej złośliwie przez opozycję „dekretem Sasina”. Legislacyjny bubel zgłoszony bez jakichkolwiek konsultacji, niepoparty żadnymi ekspertyzami, wzbudził niemal jednogłośny sprzeciw warszawskich i okolicznych samorządowców. Pomysł stolicy od Narwi po Pilicę stał się tematem żartów. PiS wycofało się z forsowania tej ustawy i zapowiedziało jej zmianę. Dziś szanse Sasina na przyciągnięcie wWarszawie dodatkowych wyborców spoza żelaznego elektoratu PiS wydają się nikłe.
To wzmacniałoby posła Jarosława Krajewskiego, drugiego z potencjalnych kandydatów PiS. Ten jednak też musi się tłumaczyć. Podpisał się pod projektem ustawy liberalizującej wycinkę drzew, tzw. lex Szyszko. Również została zgłoszona bez konsultacji przez grupę kilkudziesięciu parlamentarzystów PiS, wtym Krajewskiego i Sasina. Tajemnicą poliszynela jest, że większość posłów nie czytała projektu. Nawet prezes PiS domaga się zmiany ustawy (choć sam też za nią zagłosował). Bezref leksyjny podpis pod projektem będzie wypominany Krajewskiemu, jeśli spróbuje uzyskać poparcie np. wśród miejskich aktywistów. Sasinowi zresztą też.
– Jeśli PiS miałoby kandydata, który mógłby trafić do centrowego wyborcy, pewnie to jego zaczęłoby szykować do startu wWarszawie. Ale chyba ma z tym problem – ocenia prof. Norbert Maliszewski, politolog UKSW.
– Mamy rok 2017, anie 2010, gdy PiS poparło na prezydenta Warszawy formalnie bezpartyjnego Czesława Bieleckiego – polemizuje dr Jarosław Flis, socjolog zUniwersytetu Jagiellońskiego. Nie wierzy wkandydatury „technokratyczne”, jak Anna Streżyńska, minister cyfryzacji, o której też czasem mówi się wkontekście wyborów prezydenta Warszawy. – Kandydata spoza żelaznego elektoratu wystawia się wtedy, gdy zwycięstwo jest realne. Wprzypadku PiS, gdy chodzi oprezydenturę Nowego Sącza czy, powiedzmy, Radomia. Raczej nie wWarszawie – zwraca uwagę.
Ale szans PiS wwyborach prezydenta Warszawy nie należy przekreślać. Po raz pierwszy od ośmiu lat do wyborów nie stanie urzędujący prezydent miasta. Warszawska Platforma Obywatelska jest osłabiona aferą reprywatyzacyjną, charyzmatycznych kandydatów innych partii nie widać. Awybory prezydenckie i parlamentarne 2015 r. pokazały, że PiS mistrzowsko demobilizuje za pomocą czarnego PR wyborców konkurencji. Przez to twardy elektorat tej partii już dwukrotnie przesądził owyniku wyborów. Im bardziej kandydat PiS będzie na ten elektorat skazany, tym mocniej partia będzie dyskredytować innych kandydatów.