Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
To żołnierze AK byli wyklęci
Państwa Podziemnego, wtym gen. Okulickiego. Ale już 15 lutego 1945 r. ppłk Władysław Liniarski „Mścisław” przekształcił rozwiązaną miesiąc wcześniej Armię Krajową wArmię Krajową Obywatelską. Należał do niej m.in. mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”. Dlaczego o tym mówię? Wszystkie te organizacje, które działały dalej, wywodziły się wzasadzie z Armii Krajowej. Po rozwiązaniu Nie powstała Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj z płk. Janem Rzepeckim na czele. Miała zagospodarować ludzi z AK. Nawiasem mówiąc, ona też istniała krótko, od 7 maja do 8 sierpnia 1945 r. Część ludzi ze zlikwidowanej Delegatury przeszło następnie do Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, utworzonej przez liderów Stronnictwa Narodowego z żołnierzy Narodowej Organizacji Wojskowej iNarodowych Sił Zbrojnych. Dodam jeszcze, że 2 września 1945 r. wysocy rangą oficerowie AK założyli organizację Wolność i Niepodległość, przekształconą potem wWolność i Niezawisłość. Do czego zmierzam: w dalszym ciągu wszędzie byli żołnierze AK. Ateraz mówi się, że to jacyś „wyklęci”. Powszechnie używa się też nazwy „druga konspiracja”, a przecież brali w niej udział ci sami żołnierze, co wczasie wojny. Kontynuowali walkę, bo nie mogli się pogodzić z brakiem niepodległości Polski. Wyżsi oficerowie, którzy nie złożyli broni, stali na stanowisku, że wybuchnie trzecia wojna światowa i nasze Siły Zbrojne z Zachodu, razem z wojskami sprzymierzonymi, dotrą aż tutaj. Takie mieli marzenia. Dla mnie to cały czas była pierwsza i jedyna konspiracja zbrojna. Druga, bezkrwawa, to walka z ustrojem komunistycznym wPRL.
Podczas obchodów 72. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego powiedział pan w przemówieniu przed pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej: „Obecnie faworyzowana jest nazwą »żołnierze wyklęci” ta część żołnierzy kontynuujących bezsensowną walkę i ginących bez rozkazu, podczas gdy piętnowani byli wszyscy żołnierze Armii Krajowej. Ileż wytoczono nam procesów, ile kolegów i koleżanek aresztowano w ich mieszkaniach, przesłuchiwano, torturowano fizycznie i psychicznie lub mordowano przed wyrokiem skazującym na wieloletnie więzienie”. Kontynuacja walki zbrojnej po wojnie nie miała sensu?
– Uważam, że była bezsensowna. Gen. Okulicki, który przejął po gen. Tadeuszu Komorowskim „Borze” dowództwo nad Armią Krajową, 19 stycznia 1945 r. wydał rozkaz rozwiązujący AK i zwalniający jej żołnierzy z przysięgi. Moim zdaniem postąpił bardzo rozsądnie. Armia Krajowa była już zdekonspirowana Akcją „Burza” iwybuchem powstania warszawskiego. Rosjanie, którzy w1939 r. razem z Niemcami dokonali rozbioru Polski, teraz też nie przyszli tutaj z przyjaźni. Wiedzieli wszystko: kto, co i gdzie. Prowadzenie walki z nimi nie miało sensu. Co można było zrobić przy takiej masie wojska rosyjskiego wPolsce, nie mając dowództwa ani zaplecza? Czasem słyszę opinię: chodziło o podniesienie morale społeczeństwa. Jakiego morale? Przewaga Rosjan w liczbie żołnierzy i uzbrojeniu była miażdżąca. To wcale nie znaczy, że ja się godzę z ustrojem komunistycznym. Uważam tylko, że Polska w czasie wojny poniosła tak wielkie straty w ludziach, że ich powiększanie po wojnie było nieuzasadnione.
O jakich stratach mówimy?
– Przed wybuchem powstania warszawskiego Armia Krajowa liczyła blisko 380 tys. ludzi. Wwyniku akcji „Burza” iPowstania pozostało około 300 tys. Po zakończeniu działań wojennych walkę kontynuowało ponad 30 tys. żołnierzy. Około 8,5 tys. poległo, 5 tys. stracono na podstawie wyroków śmierci, a ponad 20 tys. zamordowano wróżnych okolicznościach wwięzieniach. Represje dotknęły także żołnierzy AK, którzy po wojnie nie kontynuowali walki. Ciągle ktoś na nas donosił do bezpieki. Na ulicach rozwieszano plakaty z napisem: „Armia Krajowa zapluty karzeł reakcji”. Takie było nastawienie do nas komunistycznych władz. Dlatego nie podoba mi się nazwa „żołnierze wyklęci”, ponieważ to byli żołnierze AK, o czym się nie mówi.
Używa się też nazwy „żołnierze niezłomni”.
– Niech będą „żołnierze niezłomni”, ale oni też byli żołnierzami Armii Krajowej. To głównie partyzanci leśni, którzy po dekonspiracji nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Stracili wczasie wojny rodziny idomy, a ponieważ nie akceptowali nowego ustroju, postanowili zostać wlesie idalej walczyć na własną rękę aż do śmierci. Zarzucono mi, że traktuję ich jak nieudaczników. Nic podobnego. Ludzie, którzy się zdecydowali walczyć do śmierci, bo przecież musieli przewidzieć, że nie ma innego wyjścia, byli bohaterami. Ale ich walka nie miała sensu. Główny punkt obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych z udziałem prezydenta RP odbędzie się wareszcie śledczym przy ul. Rakowieckiej, który w czasach stalinowskich był miejscem uwięzienia i śmierci wielu ludzi podziemia, a za kilka lat zmieni się w Muzeum Żołnierzy Wyklętych. Czy będzie pan na tej uroczystości?
– Mam zaproszenie, ale proszę mi wybaczyć. Ja byłem wobozie koncentracyjnym, a nawet dwóch: Flossenburgu i Dachau. Nie znoszę tej atmosfery, dlatego do więzienia nie pójdę.