Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
PUŁAWSKA – TĘTNICA WARSZAWY
od półwiecza, restauracje dla biednych i bogatych, mikroskopijne spożywczaki, zakłady pogrzebowe, salony sukien ślubnych i numizmatów, stacja benzynowa. Tu mamy wszystko. Nawarstwiało się organicznie przez dekady. Trochę wPuławskiej jest z przedmieścia, trochę z wielkiego miasta, trochę z bazaru.
Niektórzy krzywią się na tę zgrzebność i twierdzą, że spacer Puławską wszary dzień przyprawia ich o depresję, jak przedwojenna Miła z wiersza Tuwima (niewykluczone, że gdzieś tutaj też uchował się zakład naprawy parasoli). Kompletnie ich nie rozumiem. Depresyjnie to może działać spacer ulicami, które udają, że są wielkim światem, reprezentowanym przez te same co wszędzie szyldy i reklamy, lub dzielnicami biurowców, które wraz ze zmrokiem zapadają wsen. Puławska niczego nie udaje, nie próbuje wmówić, że jest bardziej dystyngowana niż wrzeczywistości – ot, ulubiona ciotka ćmiąca papierosa, która nie wie, co to Instagram, ale chętnie do zdjęcia pozuje, bo choć ubiera się wlumpie, okolicznych butikach, a trochę u krawcowej, trzyma ciągle fason, włosy farbuje henną i chętnie dzieli się przepisami z legendarnego zeszytu wkratkę.
Porównanie nie tak całkiem abstrakcyjne, bo Puławska, wprzeciwieństwie do paru innych głównych ulic, wciąż żyje. Nie jest wizytówką dla turystów, jednym z tych miejsc wyrażających ideały nowego urbanizmu z prowincjonalnej Ameryki przeflancowane na polski grunt, ani wymierającym deptakiem, lecz ważną arterią, która ciągle tłoczy do miasta krew – im bliżej centrum, tym pulsującą mocniej. Specjaliści od rewitalizacji miast uśmiechnęliby się na jej widok z zadowoleniem. Nikt nie tworzył dla niej specjalnych planów, a jednak samo- rzutnie dzieli się na sektory, mniej lub bardziej atrakcyjne. Choć banki i placówki wielkich sieci wciskają się i tutaj, nie podbiły jej jednak zupełnie, nie zmieniła się też w modne, przestylizowane miejsce. Pozostaje wciąż ulicą stanów średnich, dostępną dla każdego. A przede wszystkim, choć środkiem biegnie trasa tramwaju i gnają samochody, Puławska ciągle jest ulicą pieszych, na której wciągu tygodnia panuje spory tłok. Może to fenomen Mokotowa, wszystkich sąsiednich uliczek, skąd ciągną ku niej mieszkańcy na zakupy i towarzyskie interakcje, odnajdując w niej odpowiednik rynku, którego tutaj brakuje? Amoże zasługa różnorodności, która przyciąga?