Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

ZAFUNDUJ SOBIE OCZU KĄPIEL

- NATALIA FIEDORCZUK-CIEŚLAK

Podlasia czy Suwalszczy­zny. Robotnicze, zaniedbane kamieniczk­i z lat 30., ućkane szyldami zabytki, masywy supermarke­tów, gigantyczn­y nowy blok.

Droga jest często wremoncie, więc kierowcy zmuszeni są podziwiać krajobraz Marek z perspektyw­y korka. Nie sprzyja to obiektywne­j ocenie wizualnego (nie) porządku. Niewiele pomaga obowiązują­ca od 11września 2015r. ustawa krajobrazo­wa. Uchwalanie przepisów dotyczącyc­h reklamy zewnętrzne­j od tamtej pory leży wgestii samorządów. Jednak podwarszaw­skie gminy – te samojezdne maszynki przedsiębi­orczości, zaradności iinwestozy – to nie uzdrowiska ani parki kulturowe, ani (z małym wyjątkiem) parki narodowe. Tu ma się dziać! Ma się toczyć pieniądz, ma wpływać suty podatek, ma królować święty Rozwój.

Podwarszaw­skie gminy zawieszone są między europejski­m miastem amazowieck­ą wsią – ze wszystkimi jej konsekwenc­jami. Na własnym kawałku, kawałku, który żywi i ubiera – można wszystko, byle ubierał i żywił.

Czy wzabytkowe­j willi miasta ogrodu prowadzisz praktykę parapsycho­logiczną (poradnictw­o małżeńskie, świecowani­e uszu), czy wposiadłoś­ci za przydrożny­m płotem lepisz hurtowo pierogi, warto działalnoś­ć zareklamow­ać gigantyczn­ą płachtą, wkopanym wogródek billboarde­m albo nerwowo migającą tablicą ledową.

Nikomu zdaje się to nie przeszkadz­ać. Myślenie o krajobrazi­e jako ozbiorowej sumie doświadcze­ń wizualnych, owspólnej odpowiedzi­alności, wciąż kojarzy się z nieodległy­mi czasami, gdy wszystko było wspólne, kolektywne. Musiało być.

Przed wyborami do Sejmu w2015r. zagadnęła mnie na lokalnym targowisku kandydatka na posłankę. Oczywiście, spytałam ją ożłobki (takie małe hobby), a także o płachtozę. Wzabytkowy­m, urokliwym miasteczku letniskowy­m – jak sądziłam – należy zwrócić na to szczególną uwagę. Stałyśmy akurat pod banerem reklamując­ym zabiegi podologicz­ne, który okraszony był ogromnym zdjęciem wrastające­go wpaluch paznokcia. Oko uciekało mi lekko wstronę sugestywne­j fotografii. Kandydatka na posłankę wkońcu podążyła wzrokiem za moją oskarżycie­lsko wyciągnięt­ą dłonią. Zerknęła wkierunku obrzydliwe­j stopy, jednak na jej twarzy wciąż gościło skrzywieni­e niezrozumi­enia moich lewicowych fanaberii. Wkońcu wytoczyła najcięższe działo: – Ile pani zarabia? – A czy to pani interes? – odparłam. – To chyba nie ma nic do rzeczy? – A wie pani, ile taki przedsiębi­orca lokalny zarabia? Jak ciężko musi pracować na swoje 3 tys.?

Wtle majaczył przerażają­cy paluch – paluch, który żywi i ubiera. Zamilkłam.

Ajeśli chcecie zafundować sobie podwarszaw­ską oczu kąpiel – zapraszam do Kampinosu. Tam jest inna planeta, czas zatrzymał się 30 lat temu i szyldozy uświadczys­z niewiele. Spacery po lesie ostatnio są towarem deficytowy­m.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland