Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
ZMIENIAM AKWARELE NA OŁÓWEK
– Jemu przed czterema laty powiedziałem, że jeszcze u mnie zagra. Był na topie, Skra Bełchatów. No iwkońcu przyszedł. Zresztą Karolowi Kłosowi powiedziałem to samo. Jeszcze umnie zagra.
– A czemu nie? Może jeszcze wrócę do Warszawy.
– Tak, ale gdy już było jasne, że mnie zastąpi. Wcześniej nie było sensu. Poleciłem mu swój sztab, bo to profesjonaliści, którzy sprawdziliby się wnajlepszych polskich klubach. Co więcej mogłem mu polecić, skoro od lat mieszka wWilanowie? Życzę mu wygranych, oczywiście poza meczami zBydgoszczą. lubią nas. Jesteśmy wRzeszowie, wszyscy się uśmiechają. Bełchatów? To samo. Mówią, że jesteśmy walczący. Że ta Warszawa raz przegra zkimś słabszym, a potem wygra z faworytem. Że mamy tę iskrę. Z tego jestem dumny. Andrzej Kowal zResovii docenił, że Bartek Lemański czy Michał Filip tak się u mnie rozwinęli. Były selekcjoner Andrea Anastasi powiedział, że wykonuję dobrą robotę. Podobnie Vital Heynen. Doceniam zdanie fachowców. a tam krach na giełdzie. Już wiedzieliśmy, że będzie źle, i faktycznie – po miesiącu się wycofuje, nie ma na pensje. Ale jestem dumny, że zbudowałem prawdziwy zespół. Mówiłem: „Panowie, jak po imprezie o czwartej rano ktoś dostanie w twarz, to idziemy bić się wszyscy”. Bo jak są problemy, to rozejść się najłatwiej. Byliśmy razem. Marcin Nowak miał 38 lat i harował jak wół. „Guma” wiedział, że kończy karierę, ale ostatnie trzy tygodnie ćwiczył tak ciężko, jak niemal nigdy wcześniej.
Mówiłem: „Panowie, jak po imprezie ktoś dostanie w twarz, idziemy bić się wszyscy”. Byliśmy zespołem.
– Arenę Ursynów traktowałem jak drugi dom. Znałem się z panami z ochrony, paniami z recepcji. Chciałem, by wszyscy czuli się przytulnie. To była moja hala, moje miejsce. Choć biurka i gabinetu się nie dorobiłem. Tylko pokoik dla sztabu, mały stoliczek. Ale wsumie po co by mi on był? Tylko żeby się przebrać iwejść na parkiet.
– Za torem na Służewcu. Wweekend są gonitwy? To idę. Kiedyś myślałem, że to miejsce dla warszawki, japiszonów. Ale potem usiadłem ztymi starszymi panami na trybunce, popijali wódeczkę, zagryzali galaretką i tatarem, posłuchałem, jak wspominają wyścigi sprzed 40 lat. Polubiłem konie, gonitwy, klimat.
No i za Legią.
– Superhistoria. Ale na stadionie niedługo będę, zaprosił mnie prezes ONICO. Można rozstać się wzgodzie? Można!