Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Majówkowy grill gorszy od smogu
Te badania mogą zepsuć Polakom majówkę bardziej niż pogoda. Wsobotę ma być jeszcze paskudnie, ale już wniedzielę słońce podgrzeje apetyty na karkówkę czy cukinię z grilla. To jednak wyjątkowo niezdrowy zwyczaj. Emisję zanieczyszczeń podczas zwykłego grillowania badał zespół dr. Artura Badydy zPolitechniki Warszawskiej. Wyniki badań przedstawił wzeszłym tygodniu na konferencji naukowej wWojskowym Instytucie Medycznym przy ul. Szaserów.
Testowano trzy urządzenia: grill opalany węglem, brykietem i gazowy. – Urządzenie pomiarowe umieściliśmy około metra nad paleniskiem, czyli mniej więcej na wysokości twarzy osoby, która go obsługuje – mówi dr Badyda. Naukowcy badali stężenie emisji drobnych pyłów PM 2,5 i rakotwórczych węglowodorów aromatycznych, wtym benzoalfapirenu. Dopuszczalne normy obu substancji są wWarszawie regularnie przekraczane, ale głównie wzimowym sezonie grzewczym lub wgodzinach szczytu bardzo blisko ruchliwych ulic.
Teraz okazuje się, że narażone są też osoby przygotowujące posiłki na grillu. Pierwszy pomiar przeprowadzono po rozpaleniu i rozżarzeniu paliwa. Na tym etapie grill gazowy emitował znikome ilości PM 2,5, grill z węglem drzewnym – 1500 mikrogramów na m sześc., a grill z brykietem – aż 6300. Dla porównania w piątek przed majówką o godz. 15 stacja pomiarowa przy Marszałkowskiej zanotowała stężenie 17,4 mikrograma. Dla tego pyłu obowiązuje tylko norma średnioroczna iwynosi 25 mikrogramów.
Jeszcze gorsze wyniki wyszły, gdy na rusztach położono jedzenie. Za obiekt testowy posłużyły zwykłe zestawy grillowe z supermarketu. Po jego podgrzaniu grill z brykietem zaczął emitować 13 tys. mikrogramów na m sześc., z węglem drzewnym aż 28 tys., truć zaczął też grill gazowy – – 1 tys. mikrogramów.
Jeszcze gorzej sytuacja ma się z węglowodorami aromatycznymi. Naukowcy mierzyli 16 różnych substancji z tej grupy, ale dla uproszczenia wyniki podają wekwiwalencie benzoalfapirenu. Grill z brykietem emitował 5 tys. nanogramów na m sześć., a ten z węglem drzewnym 4,5 tys. nanogramów. – Wbrykiecie stosowane jest chemiczne lepiszcze, stąd wyższy wynik – ocenia dr Badyda. Na warszawskich ulicach podczas najgorszego zimowego smogu chwilowe stężenie może wynosić najwyżej kilkadziesiąt nanogramów benzoalfapirenu.
Badania prowadzono przez półtorej godziny – tyle, ile zwykle trwa pieczenie kiełbasek. Liczby są ogromne, jeszcze gorzej wygląda to, gdy dane przełoży się na ryzyko zachorowalności na nowotwór płuc. – U osoby, która przez 20 lat 20 razy w roku spędza tuż przy grillu całe półtorej godziny, ryzyko zachorowania wzrasta do 70-90 proc. – mówi dr Badyda.
Na pocieszenie zostaje to, że nikt nie stoi tuż przy grillu przez półtorej godziny. Choć np. osoby obsługujące komercyjne punkty z kiełbaskami na festynach są narażone na ogromne stężenia zanieczyszczeń.
To dopiero pierwszy etap badań, który naukowcy chcą rozwijać. Będą m.in. badać, jak rośnie stężenie zanieczyszczeń wwiększej odległości od grilla i jaki to ma wpływ na innych uczestników imprezy. Dr Badyda podpowiada: – Na wszelki wypadek na pewno warto postawić grill w najdalszym kącie działki.
Stojąc przez półtorej godziny przy grillu, wdychamy powietrze kilkaset razy gorsze niż w trakcie największego smogu – dowodzą badania Politechniki Warszawskiej. Jeśli już pieczemy kiełbaski, trzeba się trzymać jak najdalej od rusztu.