Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
WARSZAWA TO NIE JEST MIASTO JEDNEJ KLASY
To, że jedne knajpy znikają, a ich miejsce zajmują nowe, jest normalną sprawą wtak dużym mieście jak Warszawa. Tylko dlaczego dostajemy jednorodną ofertę z drogim jedzeniem, 10 rodzajami prosecco, stylizowanymi wnętrzami i śniadaniami serwowanymi przez cały dzień?
Nie, nie gardzę tymi kawiarniami i restauracjami. Można do utraty sił naśmiewać się z bułki tartej za 7 zł, małych porcji, drogiego alkoholu i kawy z mlekiem sojowym. To nic nie da, ponieważ część klasy średniej, szczególnie tej aspirującej do wyższych warstw społecznych, ceni sobie taki styl życia. Lubią dobrze podane jedzenie, bawełniane serwetki, niedzielne brunche i śniadanie z szampanem o godz. 22. Inna część tej samej klasy woli pójść do mniej ekskluzywnych miejsc, wktórych spotykają się dziennikarze, różne środowiska kultury, aktorzy, lokalni politycy. Te klubokawiarnie trzymają poziom, mają zazwyczaj dobrą kuchnię, alkohole ze średniej półki, ale równie ważny jak jedzenie jest w nich program kulturalny. Koncerty, spotkania autorskie, debaty i warsztaty sieciują mieszkańców Warszawy i pozwalają zobaczyć nowe zjawiska wkulturze.
Wtej grupie są miejsca alternatywne, niepasujące do żadnej z grup, oraz takie działające przy instytucjach kultury, jak zamknięta wubiegły weekend Eufemia. Czytelnicy znają doskonale tę historię: władze Akademii Sztuk Pięknych, wktórej działała klubojadalnia, wypowiedziały umowę, zamierzają wyremontować piwnicę po niej wPałacu Czapskich i na miejscu Eufemii otworzyć galerię sztuki. Na nic się zdały listy otwarte, apele artystów takich jak Mirosław Bałka, a nawet performance studentek ASP, które obśmiały rzeźby rektora z cyklu „Anioły biznesu”. Cóż, sprawa jest jednoznacznie przegrana.
Aszkoda, bo Eufemia była nie tylko miejscem skupiającym różne środowiska, prezentującym wiele, często nieco dziwnych zespołów, ale przede wszystkim tanią jadłodajnią. Można tam było w ciągu dnia wpaść na smaczne, domowe jedzenie, płynnie przejść kilkoma piwkami wpopołudnie i już zostać do wieczora na koncert. Eufemia miała też tę zaletę, że była ostoją bezpretensjonalności i normalności wmorzu drogich restauracji przeznaczonych dla turystów, sklepów z pamiątkami, bud z goframi, klubów z Mazowieckiej i Kredytowej. Ta różnorodność mnie zachwycała. Eufemia nie musiała się wszystkim podobać, szczególnie ze swoimi nieco zatęchłymi ścianami, ale czy można sobie inaczej wyobrazić klub studentów ASP?
Takie miejsca nie mają szczęścia wWarszawie. Sąsiadująca z Eufemią Zachęta kilka lat temu, również wwyniku remontu piwnicy, zamknęła Obiekt Znaleziony. CSW „Zamek Ujazdowski” zamknął legendarną Cafe Baumgart i teraz wynajmuje te sale drogim restauracjom. Pardon, To Tu musiał się wynieść z pl. Grzybowskiego, ponieważ siedziba Teatru Żydowskiego, wktórej się mieścił, została zburzona. Tadeusz Słobodzianek próbował kilka lat temu wyrzucić z Teatru Dramatycznego Cafe Kulturalną, ale zdecydowany sprzeciw klientów uratował ją przed zagładą.
Zamykanie takich miejsc nijak się ma do deklaracji muzeów czy teatrów o egalitarności i dostępności dla wszystkich grup społecznych. Wzaciszu gabinetów powstają poważne programy rozwoju publiczności, wprowadza się tanie bilety, studenckie poniedziałki, bilety za batoniki, ale może wystarczyłoby sprzedawać tanią kawę, by mieszać ze sobą różne publiczności? Zniżka na bilet za dwie kawy?
Kilka lat temu były burmistrz Śródmieścia przebąkiwał o przaśności barów mlecznych. Dzisiaj widać, że warszawiacy pokochali tanie jedzenie i, co ważne, panu wdrogim garniturze nie przeszkadza siedząca obok pani jedząca najtańszą zupę. Spójrzmy na pl. Zbawiciela. Obok siebie działają tani bar mleczny, restauracja z całodobowymi śniadaniami, bar sushi, włoska knajpka i kawiarnia. Do niedawna wbarze Corso można było bardzo tanio zjeść iwypić. Iotaką różnorodność wWarszawie chodzi.