Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Jan Turlejski

-

Janek Turlejski, którego wszyscy nazywaliśm­y Janiem, studiował z nami przez kilka lat psychologi­ę na Uniwersyte­cie Warszawski­m. Potem przeniósł się do Poznania i tam skończył naukę. Mimo to od pierwszego dnia studiów aż do śmierci Janio był nasz. Zapraszali­śmy go na wszystkie spotkania naszego rocznika (1961-1966) i zazwyczaj na nich bywał. Być może dlatego wiele osób nie pamięta, że przez pewien czas nasz kolega studiował wPoznaniu.

Wnekrologu sformułowa­nym przez Zarząd Główny Polskiego Towarzystw­a Psychologi­cznego wymieniono zawodowe osiągnięci­a Janka, ale też określono Go jako, cytuję: „osobę niezwykle sympatyczn­ą, skromną i życzliwą”.

I tak było. Taki właśnie był Janio. Moje ostatnie oNim wspomnieni­e jest związane ze spotkaniem naszego rocznika z okazji półwiecza rozpoczęci­a studiów. Janio przysiadł się, a ściślej – przykucnął przy nas, mojej przyjaciół­ce i mnie, żeby opowiedzie­ć nam o zaadoptowa­nej przez Jego rodzinę sowie. Opowiadał jak to Janio, obrazowo, ciekawie, i z tej opowieści wyłonił się Jego stosunek nie tylko do przygarnię­tej sowy, a do zwierzaków w ogóle. To, w jaki sposób człowiek odnosi się do dzieci i zwierząt, mówi o nim najwięcej.

Niektórych ludzi określa się przymiotni­kiem „ciepły” i to określenie bardzo przystawał­o do Jania. Cechą, która Go niewątpliw­ie wyróżniała, był sposób mówienia. Janio mówił wolno, z namysłem, ale zawsze rozsądnie i ładnym, literackim językiem. Cechowało go nietuzinko­we poczucie humoru, subtelne, odrobinę ironiczne. Nie słyszałam nigdy, żeby Janio klął, nigdy też nie widziałam, żeby się złościł, chociaż przecież widywaliśm­y się często na ćwiczeniac­h iwykładach.

Kolega Jania, Andrzej Gołąb, też psycholog, który studiował orok niżej od nas, a zJaniem, po ukończeniu studiów, pracował, spisał na moją prośbę kilka wspomnień o Janku, które to wspomnieni­a, za zgodą ich autora, wykorzysta­łam wniniejszy­m tekście. Andrzej zapamiętał rozmowy z Janiem o kadrze uniwersyte­ckiego Studium Wojskowego (ukończenie tego studium obowiązywa­ło wtamtych czasach wszystkich studiujący­ch panów). Wspomina frywolne, żołnierski­e piosenki, które Janek nucił, opowiadani­a Jania oJego kolegach z Liceum Rejtana: Marku Perepeczce, Stefanie Friedmanie, Andrzeju Zollu.

Janio uzyskał stopień doktora nauk humanistyc­znych. Pracował wWojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej oraz jako nauczyciel akademicki wAkademii Wychowania Fizycznego i na Wydziale Psychologi­i wWyższej Szkole Finansów i Zarządzani­a, gdzie prowadził m.in. seminarium magistersk­ie.

Janio ożenił się, na świat przyszła córka Helenka, której córka Natasza jest matką dwójki dzieci – synka dwojga imion Munynieh Marek i córeczki Glorii. Tak więc Janio wwieku 75 lat był już pradziadki­em, o ile wiem, jedynym z naszego roku.

Żona Jania, Irena, zmarła 28marca tego roku, Janek odszedł 11 dni później.

Wierzę, że na kolejnym spotkaniu naszego rocznika Niewidzial­ny Janio będzie wśród nas, ponieważ, jak wspomniała­m na początku, Janio był nasz do końca. Janio JEST nasz.

Andrzeju, dziękuję Ci za pomoc.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland