Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
NOWY DESANT GEN. PATTONA
Kto by się spodziewał, że słynny amerykański dowódca zczasów II wojny światowej weźmie udział wkolejnym desancie? Tym razem gen. George Patton ma wylądować na wiślanym brzegu. Jest plan, by za kilka dni został patronem przebudowanego odcinka bulwarów między mostami Świętokrzyskim a Śląsko-Dąbrowskim.
Ten niedorzeczny projekt znalazł się wśród punktów najbliższej sesji Rady Warszawy. Choć przewodnicząca komisji nazewnictwa Anna Nehrebecka (PO) nie wyklucza przełożenia głosowania, na razie zanosi się na to, że bulwar dostanie imię gen. Pattona z pominięciem wszelkich procedur. Wtej sprawie nie wypowiedzieli się bowiem ani eksperci z Zespołu Nazewnictwa Miejskiego, ani dzielnicowi radni ze Śródmieścia. Wobec niedopełnienia formalności zastrzeżenia zgłosiło biuro prawne wratuszu.
Kto więc stoi za całą tą dziwną operacją? Wuzasadnieniu do uchwały czytam, że zgłosiło ją dziewięciu radnych (nazwisk brak) „wzwiązku zwystąpieniem Fundacji Ronalda Reagana”.
Gen. Pattona rekomenduje prezes tej organizacji Janusz Dorosiewicz: „Zaciekły wróg komunizmu i imperialnych ambicji Rosji. (...) Był najwybitniejszym amerykańskim dowódcą II wojny światowej, wieczny wojownik, błyskotliwy strateg, bezwzględnie szczery, często obcesowy. (...) Zasługuje, aby zostać upamiętnionym właśnie teraz, kiedy to wojska Stanów Zjednoczonych po raz pierwszy whistorii stacjonują wPolsce, by zagwarantować nam bezpieczeństwo przed tym samym wrogiem, o którym mówił i przestrzegał George S. Patton. Na wschodnim brzegu Wisły były wojska sowieckie – czekały, aż Hitler zrówna Warszawę z ziemią”.
Poplątanie z pomieszaniem? Amoże po prostu kolejna z ekstrawagancji, z których słyną Fundacja Ronalda Reagana i jej prezes. Ma on zastanawiający posłuch wśród polityków Platformy, którzy bez głębszego namysłu spełniają jego kolejne życzenia. „Miasto zgodziło się, by pomnik Ronalda Reagana powstał z pominięciem konkursu na projekt we wskazanym przez prezesa Dorosiewicza miejscu wAl. Ujazdowskich vis-a`- vis ambasady amerykańskiej. Szef fundacji sam wybrał też artystę, który według jego wskazówek wykonał to dzieło” – pisaliśmy w2011 r. Już trzy lata wcześniej prezes fundacji chwalił się nam, że znalazł wspólny język i „odkrył wrażliwość na sztukę” u Ewy MalinowskiejGrupińskiej, przewodniczącej Rady Warszawy. W2014 r. wymyślił zaś, by na skwerze u zbiegu Świętokrzyskiej i Kopernika stanął pomnik „Solidarności” w kształcie wielkich liter tworzących nazwę związku.
Nic więc dziwnego, że z taką łatwością prezesowi Dorosiewiczowi udało się znaleźć zrozumienie wszeregach PO dla bulwaru gen. Pattona. Jednak nie uwszystkich. – To nośne nazwisko, ale nie czuję jego związku ani zWarszawą, ani nawet z polskimi siłami zbrojnymi na Zachodzie. On mnie nie chwyta za serce, to mit, że miał wyzwalać narody od komunizmu – komentuje dzielnicowy radny PO Daniel Łaga. – Moim zdaniem rada Śródmieścia wypowie się wtej sprawie negatywnie, bo gen. Patton pasuje do bulwaru jak pięść do nosa. Jeżeli już, to wolałbym tu kogoś swojskiego, np. Wiesława Chrzanowskiego, który mieszkał na Solcu od lat 60. Przynajmniej byłaby ciągłość, bo jest już odcinek imienia Grzymały-Siedleckiego.
Ten związany z Powiślem społecznik miałby jednak stracić kawałek bulwaru na rzecz gen. Pattona. Wostatnich latach radnym udało się stworzyć nad Wisłą nazewniczy groch z kapustą z patronami od Sasa do Lasa. Konia z rzędem temu wśród przychodzących tłumów, kto używa ich nazwisk. Od mostu Łazienkowskiego na północ mamy bowiem bulwary: Flotylli Wiślanej, Grzymały-Siedleckiego, Jana Karskiego, a od niedawna Zbigniewa Religi.
Dlatego zamiast wybierać kolejnego patrona, lepiej, żeby ratusz zwyczajnie bulwar otworzył. Aradni powinni się raczej zainteresować, dlaczego jego budowa i odbiory techniczne ciągną się tak skandalicznie długo.