Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
MISTRZ ZRODZIŁ SIĘ W CIERPIENIU
Warszawiacy zagrali wczoraj brzydko, nie wbili Lechii gola, stworzyli ledwie kilka okazji strzeleckich – najlepszą, po podaniu Davisa Odjidji-Ofoe, zmarnował Guilherme. Ale i sami nie stracili bramki, a remis z drużyną z Gdańska – przy remisie 2:2 Jagiellonii z Lechem – okazał się zwycięski.
Tylko czy ktoś o kiepskim stylu i nerwach wostatnim meczu sezonu będzie pamiętał? Legionistów – jak w„Śnie oWarszawie” Czesława Niemena, będącym hymnem stołecznego klubu – dziś pięknie przywita warszawski dzień.
Legia obroniła mistrzostwo zdobyte wpoprzednim sezonie. Wówczas pragnęła go na stulecie klubu. I dostała. Ale bardziej drogocenne jest to zdobyte sezon później. Bo okupione cierpieniem i emocjami.
Czas, gdy trenerem był Besnik Hasi, dziś jest traktowany wWarszawie jak prehistoria, ale to przecież Albańczyk zostawił Legię niemal szurającą po dnie ligi. Gdy we wrześniu zeszłego roku przejmował ją Jacek Magiera, w10 meczach uciułała ledwie 10 punktów, a na koncie miała porażki ze słabeuszami – Termalicą, Arką i Górnikiem.
OJacku Magierze, trenerze, który wyciągnął Legię z dołka i pociągnął ją na szczyt, myśli się jak o jednym z największych talentów wzawodzie, być może przyszłym selekcjonerze. Aprzecież jeszcze wzeszłym sezonie prowadził III-ligowe rezerwy, awkońcu – niechciany – po 18 latach odszedł do I-ligowego Zagłębia.
Dla Magiery była to pierwsza praca na takim szczeblu. Do stolicy ściągnięto go wroli strażaka i kogoś, kto zbawi zespół. Magierze się udało, mimo okoliczności. Legia przez pół sezonu musiała sobie radzić bez napastnika, bo zimą sprzedała obu: Nemanję Nikolicia i Aleksandara Prijovicia. To ewenement na skalę Europy, ale trener zagryzł zęby i szył, na ile starczało mu materiału. Regularnie wstrzykiwał też piłkarzom pewność siebie. – Gonimy, aż tytuł wyrwiemy – mówił.
Warszawskiemu zespołowi nie pomagało także zamieszanie właścicielskie, które wpewnym momencie przerodziło się woperę mydlaną. Tercet właścicieli Bogusław Leśnodorski, Maciej Wandzel i Dariusz Mioduski kłócił się o klub na łamach prasy, władze wyciągały papiery, oskarżały się o oszustwa.
Dołóżmy do tego nie tylko historyczne mecze w– upragnionej, zdobytej po 20 latach rozłąki – Lidze Mistrzów zRealem (3:3) i Sportingiem (1:0), ale i zawstydzający blamaż z Borussią Dortmund (0:6) i awanturę na trybunach, której wLegii nie tylko musieli się wstydzić, ale i za nią zapłacić – pustymi trybunami i utratą zaufania wEuropie – awyjdzie nam sezon, którego emocjami, napięciami, momentami przełomowymi można by obdzielić wiele lat historii.
Emocje znalazły ujście wniedzielę. Najpierw na stadionie. Widok rozśpiewanych i rozradowanych trybun, 30 tys. kibiców świętujących tytuł, zapierał dech. Piękne oprawy: „Królu Zygmuncie, powiedz nam, czyś widział Warszawę tak piękną jak dziś?” czy „Od pierwszego gwizdka do ostatniego – jeden za wszystkich, wszyscy za jedne- go” robiły wrażenie. Nie przeszkadzały nawet rozświetlające zachmurzone niebo race.
Zpiłkarzy – co tydzień spotykających się z presją, której nie znają zawodnicy innych polskich klubów – także zeszło powietrze, jeszcze na murawie, po ostatnim gwizdku. Utonęli wswoich ramionach, odbierając złote medale, płakali ze wzruszenia.
Warszawiacy zdobyli tytuł wpasjonującym momencie wpolskiej piłce. Whistorii ekstraklasy nie było takiej chwili, gdy do ostatniej minuty ostatniej kolejki o mistrzostwo walczyły aż cztery drużyny. Teraz, prócz Legii, starały się o nie Lechia, Lech i Jagiellonia.
Gdyby wBiałymstoku wygrali gospodarze, świętowaliby historyczny triumf. Ale z Poznaniem zremisowali 2:2, choć przegrywali już 0:2 ibyli blisko trzeciego gola, który dałby im tytuł.
WWarszawie długo czekaliśmy na wieści z Białegostoku. Piłkarze Legii nie mogli się cieszyć, bo sędzia doliczył tam aż 10 minut. Gdyby Jagiellonii się udało, to wWarszawie byłaby stypa. Ale była radość!
Legia w szczególnych okolicznościach zdobyła mistrzostwo. Tytuł najlepszej drużyny zostaje wWarszawie.
37. kolejka ekstraklasy
Legia – Legia 0:0
Legia: Malarz – Hloušek, Pazdan, Dąbrowski, Jędrzejczyk – Nagy (84. Hämäläinen), Moulin, Kopczyński, Odjidja-Ofoe, Guilherme – Radović