Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Emocje na konferencji wiślanej
Urzędnicy wysokiego szczebla, naukowcy, fachowcy i ekolodzy wytaczali armaty w ostrej momentami dyskusji, czy Wisła ma pozostać taką, jaka jest, czy należy ją uregulować i użeglowić. Wpanelu dotyczącym potencjału rzeki próbowali znaleźć wspólny język włodarze miast, społecznicy i fachowcy.
Konferencję zorganizowała płocka „Gazeta Wyborcza” wspólnie z samorządem województwa mazowieckiego. Rolę partnera merytorycznego przyjęła Fundacja Rok Rzeki Wisły.
Nie dzika, a zdziczała!
Pierwszy panel nosił tytuł „Wisła – rzeka dzika czy żeglowna”. Poprzedziły go prezentacje gości. Sławomir Kopyść, członek zarządu województwa kujawsko-pomorskiego, nie miał wątpliwości, że właśnie użeglowienie jest szansą na rozwój wszystkich przywiślanych terenów.
Hydrolog zFrancji, prezes Stowarzyszenia Loara-Wisła Zbigniew Gąsowski opowiadał o tym, jak kilkadziesiąt lat temu powstał plan regulacji Loary. Miały zostać zbudowane cztery zapory na dopływach rzeki, ale podniosły się zmasowane protesty. Wszystkie środowiska przystąpiły do rozmów, które trwały ponad 10 lat ibyły naprawdę ostre. Wrezultacie stworzono program, który pogodził wszystkich i został zrealizowany.
Biolog Przemysław Nawrocki zekologicznej fundacji WWF Polska mówił: – Transport wodny już dawno przegrał konkurencję z samochodowym. Tymczasem na Wiśle, której obecny stan jest dobry, zamiast przywracać żeglugę, należy zadbać opowrót ryb wędrownych takich jak jesiotr, łosoś, węgorz czy troć. Zapora we Włocławku odcięła dla nich dostęp. To nie dzika Wisła generuje problemy, ale właśnie Włocławek i jego cof ka. Poprzez przywrócenie żeglugi czy budowanie następnych zapór utracimy lęgowiska, zniszczymy tereny objęte programem Natura 2000.
Nawrocki dowodził też, że wydanie 70 miliardów zł na realizację rządowego planu regulacji polskich rzek i ustanowienie ich międzynarodowymi drogami wodnymi nie ma szans się zwrócić, a i natura nie odczuje tego wzdecydowany sposób. Bo ograniczenie transportu drogowego na rzecz wodnego zmniejszy emisję dwutlenku węgla jedynie o1,5 proc. – Statki trzeba dostosowywać do rzek, a nie odwrotnie – biolog nazwał zwolenników użeglowienia Wisły „małymi chłopcami, którzy bawią się stateczkami”.
To wzburzyło prof. Zygmunta Babińskiego, hydrologa zUniwersytetu Kazimierza Wielkiego wBydgoszczy. – Dziś Wisła nie jest dzika, ale zdziczała, a to różnica! Ta rzeka nie jest naturalna, tylko antropogenicznie przekształcona – mocno akcentował profesor. Dowodził, że bogate życie biologiczne kwitnie właśnie wzalewie wiślanym, aponiżej Włocławka rzeka jest tak wypłycona, że stała się praktycznie martwa.
Kochajmy się!
Wdyskusji wzięli udział: zastępca dyrektora departamentu żeglugi śródlądowej wMinisterstwie Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej Przemysław Daca, reprezentujący samorząd Mazowsza prezes Mazowieckiego Funduszu Poręczeń Kredytowych Wiesław Kołodziejski, marszałek Sławomir Kopyść, prof. Zbigniew Babiński, Przemysław Nawrocki, Zbigniew Gąsowski oraz były wojewoda mazowiecki, a obecnie pełnomocnik prezydenta Płocka ds. bezpieczeństwa powodziowego Jacek Kozłowski.
Temperatura debaty była bardzo gorąca. Przemysław Daca, wyraźnie poruszony słowami ekologa, ripostował: – Gdybyśmy chcieli dostosować łodzie do rzeki, a nie na odwrót, musielibyśmy wodolotami czy kajakami pływać. Irytuje mnie takie skrajne podejście ekologów.
– Ludzie chcą użeglowienia Wisły! – przekonywał Babiński, a przedstawiciel resortu powoływał się na to, że tego właśnie od ministerstwa domaga się mnóstwo osób iinstytucji. Marszałek Kopyść potwierdzał, że także wregionach jest oczekiwanie na ożywienie rzeki. Mówił o już zbudowanych lub budujących się portach multimodalnych wdolnym biegu Wisły. Wiesław Kołodziejski potwierdzał, że drogę wodną E-40 popiera także samorząd Mazowsza. Jacek Kozłowski podnosił kwestie bezpieczeństwa, zarzucał przedstawicielowi ministerstwa, że w tym roku Płock nie dostanie ani złotówki na pogłębianie rzeki. Deca odpierał, że to nie jego resort się tym zajmuje. Nawrocki, podkreślając, że kaskadyzacja Wisły i budowa stopni wodnych, prócz tego, że zniszczy przyrodę, nie ma żadnego uzasadnienia ekonomicznego, naraził się na zarzut niekompetencji.
– Czuję się jak 30 lat temu nad Loarą. Wtedy też toczyliśmy takie dyskusje. Abyły tak zacięte, że kończyły się nawet mordobiciem – kwitował Zygmunt Gąsowski. – Wkońcu jednak doszliśmy do porozumienia. Każdy musiał trochę ustąpić. Itego nam właśnie życzę. Żebyśmy się kochali, a nie nienawidzili.
Dyskusja kończyła się wumiarkowanie optymistycznym nastroju. Niektórzy paneliści oceniali wkuluarach płocką konferencję za przełomową wstosunkach hydrolodzy – ekolodzy.
Kasa czy pomysł?
Drugi panel: „Potencjał Wisły – jak go wykorzystać?” poprzedziły również prezentacje. Burmistrz Sandomierza Marek Bronkowski opowiedział m.in. otym, jak Sandomierz już zagospodarowuje tereny przyrzeczne, tworząc ścieżki rowerowe iinne miejsca rekreacji. O„Wiślanym Okrągłym Stole”, podczas którego prezentowano iwykuwano inicjatywy idziałania związane zożywianiem rzeki, mówiła Izabela Stelmańska, zastępca departamentu kultury, promocji i turystki Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego. Ewa Baranowska, szefowa płockiego oddziału Mazowieckiego Biura Planowania Regionalnego, zaprezentowała istniejącą już iwchodzącą wfazę realizacji koncepcję Parku Rzeki Wisły, obejmującego obszar od Płocka do Nowego Dworu Mazowieckiego. Sylwia Mikołajczak dyrektor holenderskiej firmy RDH Architekci iUrbaniści (to właśnie RDH opracowała założenia Parku Rzeki Wisły) na przykładzie Holandii opowiadała, jak miasta mogą wykorzystać potencjał rzeki. Kładła nacisk na to, że Holendrzy potrafią się świetnie dogadywać – i to już od stuleci. Trudne warunki hydrologiczne sprawiły, że umiejętność porozumienia się i podejmowania wspólnych decyzji oraz szybkiej ich realizacji pozwoliła przetrwać temu narodowi.
Dyskusję poprowadzili Magdalena Kachniewska, profesor wkatedrze turystyki na SGH, oraz Robert Jankowski, prezes Fundacji Rok Rzeki Wisły. To dzięki staraniom fundacji obchodzimy teraz Rok Rzeki Wisły.
Wpanelu wzięli udział: Izabela Stelmańska, Sylwia Mikołajczak, Marek Bronkowski oraz prezydent Torunia Michał Zaleski, Aleksandra Dulkiewicz – wiceprezydent Gdańska, Dariusz Falana – dyrektor prężnie na rzecz upowszechniania Wisły działającego Ośrodka Kultury wGórze Kalwarii. Płock reprezentował wiceprezydent Jacek Terebus.
– Wszyscy musimy sobie uświadomić, że jesteśmy obywatelami rzeki Wisły – Jankowski nawiązał do programu Fundacji, która pod tym hasłem zgromadziła społeczników pracujących zpasją wswoich małych społecznościach na rzecz ponownego zbliżenia ludzi i rzeki.
– Ile jest Wisły w waszych tegorocznych planach? – pytała panelistów Magdalena Kachniewska. Prezydent Torunia jednym tchem wyliczył imprezy, atrakcje związane zRokiem Wisły. Okulturalnych działaniach mówił Falana. Inni włodarze wyliczali głównie inwestycje wiślane, choć wiceprezydent Gdańska przyznała, że dzieje się... niewiele, bo Wisła w jej mieście ma obecnie znaczenie głównie turystyczne. Terebus przekonywał, że bez działań ipieniędzy rządowych niewiele da się zrobić. Bo samorząd sam nie pogłębi rzeki, której zresztą nie jest właścicielem, a bez tego trudno ściągnąć nad wodę wodniaków i turystów.
Prowadzący próbowali zwekslować rozmowę na inne działania, bo przecież Wisła to nie tylko koryto zwodą, ale też te obszary, który leżą przy jej brzegach. Widać jednak było, że samorządowcom właśnie finanse najbardziej zaprzątają głowę. Bo np. przedsiębiorcy – żeby ich zachęcić, trzeba najpierw zainwestować wprzygotowanie terenów.
Kachniewska ripostowała: – Czemu inwestor miałby wydawać pieniądze, jeśli wokół nie ma chętnych do działania? Trzeba się zastanowić, czy ludziom dobrze się żyje, czy chcą wswoim mieście zostać, czy stąd wyjechać – mówiła. Rozwijała tę myśl Izabela Stelmańska: – Jak powstają ścieżki rowerowe wzdłuż brzegu, to przy nich wyrastają stanice, gastronomia, noclegi. WPłocku ma powstać port jachtowy. Ta infrastruktura również będzie na siebie zarabiać.
– Czynnik społeczny jest bardzo ważny. Inwestorzy szukają bowiem nie tylko terenów, ale ipartnerów – dodawała Sylwia Mikołajczak i podawała przykład Holandii.
– My wszyscy robimy wiele, inwestujemy własne pieniądze, ale bez pomocy z zewnątrz nie wszystko da się wykonać – kręcili głowami prezydenci.
30 lat temu nad Loarą też toczyliśmy dyskusje – tak zacięte, że kończyły się nawet mordobiciem. Wkońcu jednak doszliśmy do porozumienia. Każdy musi trochę ustąpić
Obecni na sali społecznicy komentowali: – Anam wystarczy nieraz kilkaset, góra 5 tys. zł, byśmy własnymi siłami zorganizowali coś, co sprawi, że Wisła wnaszych miejscowościach stanie się atrakcyjna dla ludzi. Wójtowie czy burmistrzowie nam sprzyjają, ale żeby coś pomogli finansowo, to często marzenie ściętej głowy... Ale robimy swoje.