Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
PIĘKNOŚCIĄ Z INNYMI STOLICAMI NIE WYGRAMY
nać, że polską stolicę warto odwiedzić właśnie dlatego, że jest inna od tamtych dwóch.
To tylko kilka przypadków z ostatnich dni, potwierdzających regułę, która może zasmucić ludzi przekonanych, że cały świat zjeżdża do Warszawy przyciągany samym jej istnieniem, pragnąc obejrzeć na własne oczy miasto powstałe na nowo z ruin. Ba, już na dzień dobry orientuje się wjej powikłanej historii równie sprawnie jak miejski aktywista, pasjonat własnej dzielnicy. Owszem, historia jest niezwykła, a miasto ciekawsze od dziesiątek innych, przeładowanych tradycyjnymi atrakcjami stolic, tylko że wciąż mało kto o tym wie. Lubimy uparcie myśleć o sobie jako o pępku świata, tymczasem świat zupełnie się nad nami nie pochyla. Być może dlatego, że nie machamy ku niemu wystarczająco wytrwale albo machamy wzłą stronę.
Jeśli nadal będziemy zestawiać się z gronem klasycznych miejskich piękności, usiłując kusić przybyszy Łazienkami i Starym Miastem, przegramy z kretesem, bo w samym naszym kraju istnieją od nas urokliwsi. Pomijając nielicznych, którzy orientują się choćby z grubsza w warszawskich niuansach, międzynarodowy tłum zjeżdżający do Polski umieszcza zwykle Warszawę na trasie podróży niejako zobowiązku, bo skoro jedzie się do Krakowa, Wrocławia i Trójmiasta, wypada też zahaczyć o stolicę. Podobna niewiedza dotyczy lokalnej gastronomii, o czym świadczą ankiety wypełniane przez uczestników spotkań organizowanych przez ludzi promujących polską kuchnię wśród obcokrajowców. Wśród odpowiedzi najczęściej przewija się „brak skojarzeń” lub stereotypowe „barszcz i pierogi”.
Ale są i dobre strony tej niewiedzy. O pustce można myśleć jako o niedostatku albo przekornie odwrócić pojęcia i potraktować ją jako potencjał. Zaakceptować brak wiedzy u przybyszy traktujących często Europę Środkowo-Wschodnią jako jeden areał i zaakcentować warszawską odmienność. To działa. Przekonuję się o tym za każdym razem, widząc, gdy odpowiednio pokierowani obcokrajowcy uczą się odcyfrowywać hieroglify, jakimi napisano kod do tego miasta, iwyjeżdżają zaintrygowani. Kraków, Praga czy Budapeszt zleją się im po powrocie do domu wjedną całość, podczas gdy Warszawa nie da im już spokoju.