Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Wystarczyło pilnować, żeby nie zabrakło frytek
Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. Na tym placyku później przez lata rozstawiano stoliki, przy których można było jeść dania nabyte wMcDonaldzie.
Na dachu przeszklonej przybudówki łagodnie kołysał się na wietrze ogromny nadmuchiwany klaun. Ludziom rozdawano żółto-czerwone chorągiewki z logo McDonald’s, wrękach mieli je nawet policjanci, którzy pilnowali uroczystości.
Biało-czerwoną wstęgę rozpiętą w po przek wej ścia od stro ny Świętokrzyskiej przeciął Jacek Kuroń, były (i przyszły – od lipca 1992 r.) minister pracy i polityki społecznej. – Bardzo dziękuję. Dzieci za to dostały od państwa 40 mln zł [mowa o kwocie sprzed denominacji, czyli równowartości 4 tys. zł], od centrali McDonald’s – 3 tys. dolarów i dwa prze lo ty do Ame ryki i z powrotem. Mogę to przecinać parę razy dziennie – oświadczył Kuroń.
Wszedł do baru jako pierwszy. Zgromadzeni za 18 kasami kasjerzy i kucharze bili brawo.
Ziemniaki przyjeżdżały z Moskwy
– Pamiętam, że trochę się spóźnił. Zdużą niecierpliwością na niego czekaliśmy – wspomina Andrzej Konopski, który w 1992 r. prowadził McDonalda wSezamie. Zwykształcenia jest budowlańcem. W latach 80. pracował wbanku, potem garbował i farbował skóry, pracował też na budowach.
– Przy przyjmowaniu do pracy wykształcenie nie odgrywało zbyt wielkiej roli, bo i tak wszystkiego musieliśmy uczyć się od początku – mówiła „Wyborczej” wdniu otwarcia żona pana Andrzeja, Natalia. Dziś razem prowadzą restaurację McDonald’s wZabrzu.
– Na przełomie lat 80. i 90. pracowałem w Niemczech. Wkraju był okres przemian gospodarczych, pomyśleliśmy z żoną, że warto byłoby wrócić i budować Polskę od nowa. Wpadła mi wręce książka o początkach McDonald’s. Lubię gotować, interesowała mnie gastronomia, pomyślałem: „Dlaczego nie?”. Iwysłałem ofertę do Wiednia – opowiada Konopski.
Został wysłany na szkolenie do Wiednia, potem do Kanady, a wreszcie na intensywne miesięczne szkolenie do Pragi. Maszyny kuchenne w barze w Sezamie pomagali na początku obsługiwać instruktorzy z Anglii, a także z Jugosławii iMoskwy, gdzie McDonald’s otworzył restauracje wcześniej niż wPolsce. – Wtedy nie mieliśmy jeszcze bazy wPolsce. Opieraliśmy się głównie na dostawach zMoskwy, stamtąd przyjeżdżały m.in. ziemniaki na frytki. Mięso na hamburgery dostarczali nam Kanadyjczycy, bułki były z Niemiec i Austrii – wspomina Konopski. Z Polski było mleko na koktajle, soki i sałata do hamburgerów.
Powiew Zachodu wtoaletach
Wdniu otwarcia tłumy zwiedzały restaurację wSezamie. Komentowano, że to „powiew Zachodu”. Także w toaletach, które były ponadstandardowo czyste i pachnące.
– Nie wiedzieliśmy, że pawilon przy Sezamie zajmie McDonald’s. Owszem, projektowaliśmy go pod restaurację, ale robiliśmy to dla biznesmena Jerzego Staraka. On sam chciał uruchomić swoją sieć „à la McDonald’s” – mówi Tomasz Kazimierski. – Wysłał nas nawet do Mediolanu, obżeraliśmy się tam jak bąki wróżnych lunchowych restauracjach. Ale wkońcu zrezygnował, był jakiś problem z maszynami kuchennymi. I tak do Sezamu wszedł McDonald’s. Mieli mnóstwo bardzo szczegółowych wytycznych.
Ówczesny szef McDonald’s Polska Tim Fenton twierdził, że firma obejdzie się bez wielkiej kampanii reklamowej, bo „wystarczy otworzyć drzwi, uśmiechać się ipilnować, by nie zabrakło frytek”. Nie zabrakło. Ale wSezamie ustanowiono rekord jednodniowej liczby obsłużonych gości, który do tamtej pory należał do restauracji McDonald’s we Włoszech. W dniu otwarcia wSezamie zawarto 13,3 tys. transakcji. Wśród gości byli m.in. trener Kazimierz Górski, poetka Agnieszka Osiecka oraz znany dziennikarz ipublicysta Zbigniew Broniarek.
– Kiedy wczerwcu 1992 r. otworzyliśmy pierwszą polską restaurację McDonald’s, wnętrze po jednej stronie lady wypełniały setki klientów, apo drugiej – dziesiątki pracowników. Opierając się na doświadczeniu z innych rynków, zatrudniliśmy w jednym obiekcie 500 osób – wspominał kilka at temu wrozmowie zportalem Franchising.pl Krzysztof Kłapa, który jest rzecznikiem McDonald’s wPolsce nieprzerwanie od 1991 r.
Cheeseburger za 11 tys. zł
Wdniu otwarcia za BigMaca trzeba było zapłacić 25 tys. zł, za podwójnego hamburgera – 17 tys. zł, za cheeseburgera – 11 tys. zł. Małe frytki kosztowały 7 tys. zł, a lody – 10 tys. zł. Pracownicy baru zarabiali 16,6 tys. zł za godzinę, 132,8 tys. zł dziennie. Średnia pensja wPolsce wtamtym czasie wynosiła 2,9 mln zł miesięcznie.
McDonald wSezamie przez następne lata był jednym z najbardziej oblężonych warszawskich barów tego koncernu. Imprezowicze cenili to, że był otwarty całodobowo. Restauracja została zamknięta we wrześniu 2014 r., wkrótce potem Sezam zburzono, wtym miejscu powstaje dziś dziesięciopiętrowy biurowiec. McDonalda wnim nie będzie – ulokował się już tuż obok, na parterze punktowca przy Świętokrzyskiej 35.
WWarszawie jest dziś około 50 restauracji tej sieci, w150 miejscowościach w całej Polsce – 386.