Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
3146 dni z Lubiczami z Sadyby
warszawska wielopokoleniowa rodzina osiadła tu od lat. Dlatego mieszkają w willi, a nie w bloku. Stąd także tytuł serialu: nie zwyczajna rodzina, ale klan – tłumaczy Wojciech Niżyński.
Miasto z marzeń przyjezdnych
Telenowela o Lubiczach na długo przed ukuciem nieco pejoratywnego terminu „słoik”, na określenie ludzi przyjeżdżających do stolicy na studia czy do pracy, poruszała ten temat. W 1997 r. pojawia się postać Czesławy Kot, dziewczyny z prowincji z małomiasteczkowymi pragnieniami. Chodzi do kościoła, jest grzeczna. Zpokorą, ale i zdziwieniem przyjmuje tempo życia wstolicy. Jej wyobrażona Warszawa to miasto tradycji i kultury, ale też spełnionych snów osukcesie. Jej pospolite nazwisko pozostaje wkontraście z herbowym Lubicz. – Nieodmiennie bawi mnie kontrastowanie wserialach statecznych warszawskich rodów mieszczańskich z przyjezdnymi „słoikami” – mówi Przemysław Witkowski. – Miasto, którego populacja to wsporej części migranci z miast, wsi i miasteczek, jawi się w ich fantazjach niczym stateczny, mieszczański Kraków.
Czesia znajduje pracę jako ekspedientka wekskluzywnym butiku Moniki Ross. Następnie zostaje fotomodelką, kelnerką wwykwintnej restauracji, przedstawicielką handlową, sekretarką idyspozytorką wkorporacji taksówkowej Ryśka. Karierę wstylu od pucybuta do milionera wwydaniu Czesławy Kot wieńczy praca wprzedszkolu Zaczarowany Świat Ani, którego wkońcu zostaje właścicielką. – Przyjezdni próbują się odnaleźć wWarszawie. Wtapiają się wnią, znajdują pracę, starają się zasymilować – mówi Niżyński. – Wwątku Czesławy chcieliśmy pokazać, że stare warszawskie rodziny mają kuzynów na wsi. No izjednać sobie wiejską widownię.
Z tęsknoty za emocjami
„Klan” to serial misyjny, od początku poruszał tematy, które uważane były za tabu. Grażynka i Rysio walczą o dziecko metodą in vitro, adoptują Maćka z zespołem Downa, syn Moniki jest nosicielem wirusa HIV.
Polacy kochają ten serial. Jak to możliwe, że opowieść ozwyczajnej rodzinie, wktórej co chwila ktoś umiera, ktoś kogoś zdradza, przesiąknięta niezliczonymi wątkami, którymi można byłoby obdarować co najmniej kilka polskich klanów, wciąż wzbudza emocje? Może dlatego, że jej bohaterowie żyją emocjami, żyją nimi od rana do nocy, praca schodzi na dalszy plan. Może Polacy właśnie tego im zazdroszczą?