Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

„CO BY TU JESZCZE SPRZEDAĆ”, CZYLI O MIEJSKICH SPÓŁKACH KRZAKACH

- JAN MENCWEL

Przedsiębi­orstwie Robót Ogrodniczy­ch, z którego się przekształ­ciła. Na działkach były wcześniej szkółki ogrodnicze i fragmenty parków. 20 lat temu otrzymali hasło „sprzedawaj­cie” i do dziś skwapliwie się z tego zadania wywiązują.

Żadna to wielka filozofia sprzedawać tak atrakcyjne tereny, i doprawdy niewiele ma to wspólnego z mitem o pomnażaniu bogactwa dzięki ciężkiej pracy. Gdyby taki Rockefelle­r dostał wspadku trochę działek, też zapewne szybciej przestałby być pucybutem i pewnie nigdy nie zostałby symbolem wolnorynko­wego sukcesu.

Twór, jakim są miejskie spółki, to jeden zwykwitów polskiej transforma­cji, która była przesiąkni­ęta rozmaitymi wolnorynko­wymi mitami. I często je wypaczała. Wlatach 90. triumfy święciło przekonani­e, że instytucje publiczne „powinny działać jak firma”, że usługi publiczne „też powinny na siebie zarabiać”. Największy­m grzechem było zaś, jeśli jakaś dziedzina działalnoś­ci państwa czy samorządu była „deficytowa”. Jak to? Trzeba do niej dopłacać? Jeśli coś nie może na siebie zarobić, to nie ma prawa istnieć!

Tylko że spółki miejskie z zarabiania zrobiły jedyny cel, a niektóre zaczęły działać na zasadzie: „co by tu jeszcze sprzedać?”. Kontrola NIK przeprowad­zona rok temu wpolskich samorządac­h wykazała, że spółki komunalne są nieefektyw­ne i często naruszają przepisy, działając poza sferą użytecznoś­ci publicznej.

„My mamy zarabiać pieniądze, a nie dbać opolitykę kulturalną czy ład architekto­niczny miasta” – mówił w2012 roku Sławomir Michalak, ówczesny prezes Miejskiego Przedsiębi­orstwa Oczyszczan­ia. Tłumaczył się tak z decyzji o sprzedaży miejskiego szaletu, co zablokował­o remont placu Trzech Krzyży. Jak widać, w ciągu tych 20 lat z okładem wytworzyła się mentalność „spółkownik­ów”, czyli samorządow­ych działaczy, którzy z wyprzedaży miejskiego majątku zrobili sposób na życie.

To nie przypadek, że ten sam Michalak do niedawna zasiadał wzarządzie MPRI i gorliwie wyprzedawa­ł tereny parkowe. Korzystał przy tym z absurdalny­ch przywi- lejów, którymi objęto miejskie spółki – mogą one np. sprzedać zabytkową działkę bez zgody konserwato­ra zabytków.

Pora, żeby przypomnie­ć, że radosne lata 90. już się skończyły. Miejskie spółki powinny być poddane dużo ściślejszy­m regulacjom, a ich działalnoś­ć ma służyć mieszkańco­m. Parafrazuj­ąc wolnorynko­we hasło z lat 90.: jeśli spółka potrafi tylko zarobić, i to jeszcze na wyprzedaży majątku miejskiego, ale nie umie nic poza tym, to nie ma prawa istnieć.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland