Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
CZY TO WCIĄŻ OTWARTA WARSZAWA
Wciągu kilku dni wWarszawie doszło do dwóch rasistowskich ataków. Te wostatnim roku trudno już zliczyć. Co się z nami stało?
Tydzień temu na Bielanach dwóch mężczyzn pobiło 29-letniego Etiopczyka. Jeden z atakujących krzyczał do niego: „Czarnuchu”. Wsobotę wpołudnie wautobusie 125 dwóch napastników pobiło iwyzywało 23-letniego studenta z Indii. Kierowca wezwał policję. Sprawców udało się zatrzymać.
Napady potępiła na Twitterze prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, zapewniając, że Warszawa jest miastem otwartym. Ale czy rzeczywiście?
Minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak jesienią zeszłego roku uspokajał, że te napady to „margines marginesu”. Jednak od tego czasu wWarszawie doszło do co najmniej kilku innych rasistowskich ataków. Próżno szukać słów potępienia ze strony przedstawicieli rządu po ostatnich pobiciach. Az danych Prokuratury Krajowej wynika, że wWarszawie przybywa tzw. przestępstw z nienawiści: w2015 r. było ich 382, w 2016 r. – już 505. Wzrost zaobserwowano też wBiurze Rzecznika Praw Obywatelskich. – Wzeszłym roku mieliśmy ich 60. Tylko do sierpnia tego roku mamy już 70 zgłoszeń. Zmieniły się też ofiary: Żydów iRomów zastąpili muzułmanie – mówi Marcin Sośniak zBRPO. – Wpływ na to miały zapewne kryzys migracyjny przedstawiany wnegatywnym świetle i debata wokół islamu, która toczy się w Polsce. Wzrasta też świadomość choćby policjantów na samym dole, którzy wiedzą, z czym mają do czynienia, i już na samym początku kwalifikują przestępstwa jako motywowane nienawiścią.
Sośniak przypomina, że RPO apelował do władz centralnych ostanowcze potępianie ataków, m.in. zwrócił się w tej sprawie do ministra nauki po zeszłorocznych napaściach na studentów Erasmusa z Turcji. – Nie doczekał się reakcji – stwierdza.
Za to zmiana wpodejściu policji jest pocieszająca. Kiedy wiosną zeszłego roku wparku Mirowskim został brutalnie pobity Pakistańczyk, funkcjonariusze przekonywali, że nie był to rasistowski napad, bo nie było takich okrzyków, a obcokrajowiec znalazł się wzłym czasie wzłym miejscu. Po napaści na Hindusa na szczęście już takich komentarzy nie było. Usłyszeliśmy od policji, że atak może wypełniać znamiona przestępstwa z nienawiści. Tyle dobrego.
Do rasistowskich ataków często dochodzi przy przechodniach, wbiały dzień. W lipcu świadkiem napadu wtramwaju na mężczyznę o ciemniej karnacji była Zofia. Jako jedyna zareagowała. Zapewniła wyzywanego obcokrajowca, że jest z nim, żeby się nie przejmował. – Napastnicy odpuścili, ale kiedy mężczyzna wysiadł, dobrali się do mnie. Słyszałam: dlaczego go bronię, że oni mordują polskie kobiety. Jeden zapytał drugiego, czy ma mi przy...ć?. Nikt mi nie pomógł. Ludzie się boją – opowiada Zofia.
Dr Konrad Maj, psycholog społeczny zUniwersytetu SWPS, podaje kilka wskazówek, które mogą ułatwić interwencję świadkom rasistowskiej napaści. To: zadzwonienie na policję i głośne stwierdzenie, że funkcjonariusze są wdrodze. Warto bezpośrednio zwrócić się do kilku konkretnych pasażerów, mężczyzn, by razem podejść do napastnika. – Należy mówić wprost: jeżeli podejdziemy do niego wpięciu, to go uspokoimy – radzi psycholog. Kolejne działanie to nagrywanie telefonem albo głośne stwierdzenie, że wautobusie są kamery, a napastnik popełnia przestępstwo, za które grozi poważna kara. – Radziłbym też skierować większą uwagę na ofiarę, nie na atakującego. Można podejść do niej, przywitać się i spróbować odciągnąć. Napastnik widzi wtedy, że napadnięty nie jest sam – mówi dr Maj. Odradza fizyczną konfrontację: – Jeżeli samemu podchodzimy do napastnika, należy poprosić innych o nagrywanie. Skierowane telefony działają jak słup światła z ref lektora. Nawet ktoś otumaniony alkoholem może mieć racjonalne przebłyski, że zostanie ukarany.
Skąd wzrost liczby takich napaści? – Do świadomości publicznej – choćby po wypowiedziach posłanki PiS Beaty Mazurek, że rozumie pobicie działacza KOD, czy po likwidacji przez rząd Rady ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji Rasowej i Ksenofobii – przebiło się, że tego typu ataki traktowane są pobłażliwie, a niekiedy nawet usprawiedliwiane. Atakujący mogą być wręcz przeświadczeni ojakimś parasolu ochronnym władz – uważa dr Konrad Maj.