Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Anna Jakubowska „Paulinka”
od 1960 r. Po wyjściu z więzienia nie pozwolono mi kontynuować studiów inie miałam perspektyw na rozwój zawodowy. Praca wSEP była strasznie monotonna. Redagowałam sprawozdania, organizowałam konferencje prasowe. Uwierzyłam wruch „Solidarności”. Czułam, że jest szansą na zmianę sytuacji wPolsce. Nikt wtedy nie przypuszczał, że może całkowicie zmienić ustrój. strajk mojego 17-letniego syna. Zgodził się niechętnie. Polecił mi zająć się aprowizacją strajkujących. Zpowstania warszawskiego mniej więcej wiedziałam, jak to jest, kiedy ludzie przez kilka dni są odcięci od zaopatrzenia. Trzeba było się liczyć ztym, że strajk będzie trwał dłużej niż dobę. Panował nastrój entuzjazmu inadziei, jak przed wybuchem powstania. Zorganizowałam trzyosobową grupę. Zeszliśmy do podziemi budynku, gdzie była restauracja. Poinformowaliśmy kierowniczkę, że rekwirujemy jedzenie. Poleciliśmy zabezpieczyć worek mąki, worek fasoli, worek kartofli. Wymyśliłam też, że każdy uczestnik strajku ma przyjść z bochenkiem chleba. Wostatniej chwili akcję odwołano. Wśród młodzieży był ogromny zawód. Niedługo potem gen. Jaruzelski wprowadził stan wojenny. Nasze koło „Solidarności” formalnie zostało rozwiązane. W czasie okupacji należała do Szarych Szeregów. Była łączniczką i sanitariuszką Grup Szturmowych przekształconych następnie w batalion „Zośka”. Przeszła powstańczy szlak bojowy z Woli, przez Starówkę i Śródmieście, na Czerniaków. W latach 1949–54 była więziona za przynależność do AK. W 1980 r. zaangażowała się w ruch „Solidarności”. Po upadku PRL działała w Fundacji SOS Jacka Kuronia. Zainicjowała i przez wiele lat współprowadziła Fundację Filmową Armii Krajowej. Zasiada w Radzie Społecznej przy Rzeczniku Praw Obywatelskich.
– Wpowszechnej świadomości z tamtego czasu pozostała Niespodzianka przy pl. Konstytucji, wktórej swoją mieścił się warszawski Komitet Obywatelski „Solidarność”. Ale prawdziwa „Kwatera Główna”, jak ją nazywano, była przy Fredry. Na dowód pokażę egzemplarz książki „Okrągły stół. Kto jest kim?”. Miałam ją w ręku, kiedy we wrześniu 1989 r. odwiedził nas Jan Nowak-Jeziorański. Chciał zobaczyć miejsce, skąd kierowano kampanią wyborczą „Solidarności”. Poprosiłam go o dedykację. Napisał: „Zwycięskiemu zespołowi Komitetu Obywatelskiego, Jan Nowak, 6 września 1989r. wGłównej Kwaterze”. Wdniu wyborów zjawili się tu młodzi fachowcy, wśród nich Kuba Wygnański. Mieli komputery, na których podliczali napływające wyniki głosowania. Siedzieliśmy wnocy i następnego dnia. Nasz szał radości zwyników wyborów był tak ogromny jak warszawiaków pierwszego dnia powstania.
– Naszym szefem był Henryk Wujec, sekretarz Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego. Biegał z wielką torbą, chyba większą od niego, miał wniej 100 tys. papierków. Jak ktoś do niego podchodził ipytał o coś, otwierał tę torbę i coś z niej wyciągał. Zawsze wszystko wiedział.
Byłam w„Informatorze” współredaktorem do 20. numeru. Odeszłam razem z zespołem, gdy wostatnich dniach czerwca 1990 r. Lech Wałęsa powiedział do Henryka Wujca: „Czuj się odwołany”. Redakcję przejęli inni ludzie, a ja przeszłam do Fundacji SOS Jacka Kuronia.