Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
ELEKTRYCZNE VETURILO – ŚWIETNA, ALE JEDNAK TYLKO ZABAWKA
Na elektrycznym Veturilo jeździ się fantastycznie. Szkoda, że tylko dla zabawy, bo wcodziennym poruszaniu się po mieście rowerowi ze wspomaganiem nie można zaufać.
Zanim wsiadłem na rower, przeczytałem kilka artykułów o elektrycznych Veturilo, ale wśród ochów i achów umknęła mi jedna informacja.
Kluczowa, jak się później okaże: rower można oddać tylko na stacji i tylko wpinając go wmiejsce dokujące. A co, jak wszystkie miejsca są zajęte?
Wczwartek miałem 10 minut, żeby dostać się z bulwaru przy moście Poniatowskiego na pl. Trzech Krzyży. Idealna okazja, żeby przetestować nowe cudo. Wypożyczam rower i przez całą podróż uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Jedzie się fantastycznie. Podjazd pod Książęcą nie wyciska nawet kropli potu, ze wspomaganiem niczym Lance Armstrong z łatwością mijam na podjeździe analogowych rowerzystów. Aż zaczynam się martwić, że po doświadczeniu na elektrycznym rowerze jazda na tradycyjnym Veturilo nie będzie dawała już tyle radości.
W końcu dojeżdżam na pl. Trzech Krzyży i czar pryska. Wszystkie stanowiska są zajęte i nie mam gdzie oddać roweru. Jest wprawdzie tradycyjne zapięcie, ale bezużyteczne – przy wypożyczeniu nie dostałem nawet do niego kodu.
Aplikacja wtelefonie nie jest zakutalizowana, odrzuca zwrot i przekonuje mnie, że któreś miejsce jest wolne. Na infolinię nie mogę się dodzwonić, bo trzeba znać PIN, a kto używa aplikacji, dawno go zapomniał, bo nie jest potrzebny. Dopiero jakiś miły człowiek radzi, że muszę jechać do następnej stacji szukać wolnego miejsca.
Pedałuję więc z elektrycznym wspomaganiem aż do Świętokrzyskiej, choć właśnie spóźniam się na spotkanie iwdodatku jadę wdokładnie przeciwną stronę, niż planowałem. Tracę na razie tylko czas, ale wkrótce także pieniądze, bo skończy się darmowy okres i za elektryczny rower trzeba będzie płacić, i to drożej niż za tradycyjny.
Mam szczęście, bo na Świętokrzyskiej jest wolne stanowisko i zwracam rower. Szukam autobusu, żeby wrócić zpowrotem na pl. Trzech Krzyży – w sumie to jakieś 20 straconych minut. Aprzecież miałem szczęście, bo gdyby nie wolne miejsce na Świętokrzyskiej, musiałbym szukać kolejnej stacji do oddania roweru. Tych powyżej skarpy jest tylko kilka, więc wnajgorszej sytuacji czekałby mnie powrót nad Wisłę.
Nie chcę marudzić, tylko ostrzec, że elektryczny rower to nie jest jednak pewny środek transportu wcodziennym poruszaniu się po mieście, do czego przyzwyczaiło nas Veturilo. Rekreacyjną przejażdżkę na elektrycznym rowerze gorąco polecam wweekend, na randce albo podczas szwendania się po mieście ze znajomymi, ale nie gdy musimy się śpieszyć. Wtedy trzeba zaufać własnym nogom i pedałować bez wspomagania.
Aplikacja przekonuje, że wolne miejsce jest. To nieprawda