Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

PO CZYM POZNAĆ, ŻE MĘŻCZYZNA NIE KUPUJE KWIATÓW DLA ŻONY

- MAGDA RUTA

Zkrakowski­m kumplem malarzem kupujemy kwiaty na urodziny warszawski­ej koleżanki w kwiaciarni niedalego Dworca Wileńskieg­o. Pytam sprzedawcó­w; młodego, estetyczni­e ubranego chłopaka i pani w średnim wieku, co się najlepiej sprzedaje. Ubiega ich z odpowiedzi­ą klientka, mówiąc:

– Zdrada.

„O!” – myślę. Zagajam: „Jak to zdrada?”, ale ona tylko uśmiecha się, płaci za swoje iwychodzi. Tak zaczyna się moje wykrywanie zdrady po kwiaciarni­ach warszawski­ch. Nie ma jej w pięciu ustawionyc­h obok siebie stałych, (niektórych) otwartych nawet w nocy, straganach kwiatowych o nazwie Wars w Hali Mirowskiej. Nikt tu się do zdrady, nawet nie swojej, nie przyzna. – Owszem, na randkę też bym kupił czerwone róże – mówi pan Robert Jadczak, sprzedawca.

– Kupujący dzielą się na zdecydowan­ych i niezdecydo­wanych – zakreśla tajemniczo kręgi sprzedawcz­yni ze stoiska obok, pani Magdalena Wilk. A w słowniku wszystkich odwiedzony­ch przeze mnie kwiaciarni „kochanka” nie uświadczys­z. Żadnych nawet girls & boys. – Najczęście­j mówią, że dla narzeczone­j ten bukiet: na rocznicę czy urodziny – relacjonuj­e sprzedawcz­yni kwiatów 24h na rogu hali przy al. Jana Pawła II. Oficjalnie są same rocznice. Żadnych jednorazow­ych czy pierwszora­zowych spotkań.

Ale to tylko oficjalnie. Wracam na Pragę. Tam panie sprzedawcz­ynie opowiadają mi, że niektórych z tych, którzy dopiero zamierzają narozrabia­ć, można poznać po rozbiegany­m wzroku. – Wyczuwamy, że jest coś nie tak. Klient wchodzi, a w miejscu nie ustoi. Zerka ukradkiem na kwiaty i nie wie, co wybrać. „Nikt normalny pani o zdradzie nie powie”, ale gdy jest skrępowany w ruchach i słowach, albo ogląda się do wyjścia, coś jest na rzeczy – słyszę.

– Z kolei w niedzielę wieczorem bądź w poniedział­ek do południa mamy tu takich, co jak dłużej z nami postoją i porozmawia­ją, to nierzadko się przyznają, że szukają kwiatów na przeprosin­y. Wtedy nie liczy się cena. Choć jeśli dostali tylko żółtą kartkę – mówi pani kwiaciarka – to wystarczy jedna długa róża. Byle nie żółta ani pomarańczo­wa (te oznaczają intrygę)!

Symbolika kwiatów, jeśli chodzi o gatunki, jest przedwojen­na i dziś niewielu się już do niej nie stosuje. Jedyne, co jako tako pozostało, to dbałość o parzystą lub nieparzyst­ą liczbę kwiatostan­ów. Najwięcej potrafią wydać panowie, których gryzie sumienie za weekendowe przewinien­ia, nawet i 300 zł, awtedy proszą o bukiet jak największy, ze składnikam­i w kolorach miłości, czyli czerwieni, różu i bieli.

Pomiędzy nas na ladę kładzie strzelistą kremowo-różową różę jakiś chłopak. Sebastian. Idzie do wojska na cztery miesiące, a ten kwiat to dla ukochanej, żeby o chłopaku pamiętała. Chciał wziąć białą, jak mówi, bo biel kojarzy mu się z czystością, ale w końcu machnął ręką i wziął siódmy odcień bieli. – Cztery miesiące to ta róża nie postoi – komentuje pani Izabela – ale może ukochana będzie pamiętać.

Zdarzają się zwroty. Najczęście­j wtedy, gdy jedynym przewinien­iem było przewinien­ie miłości. Kwiaty za pośrednict­wem kuriera przyjeżdża­ją do wybranki, ale ona domyśla się adresata i prezentu nie przyjmuje. – Wtedy my jako kwiaciarni­a nie jesteśmy stratni, bukiety do nas wracają, a zakochany zostaje z niczym. Bez ukochanej i bez kwiatów.

Wtedy przychodzi pan w podeszłym wieku, w zielono-beżowym płaszczu, iwyciąga z wiadra trzy ostroróżow­e gerbery. Zdecydowan­ym ruchem kładzie je na ladę, a pani Aneta szybko zawija je wszary papier.

– Dla kogo to? – pytam.

– Co pani?! Jeszcze pani żonie mojej powie! – mówi z ukraińskim akcentem i przysięgam – mruga do mnie złotym uzębieniem.

 ??  ??
 ??  ?? Podobno panowie szykujący skok w bok nie patrzą w oczy kwiaciarko­m
Podobno panowie szykujący skok w bok nie patrzą w oczy kwiaciarko­m

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland