Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Barbara Żołek
Mama, mamusia, babcia Basia, a dla męża? Basiunia. Moja mama spędziła dzieciństwo wszczęśliwym domu swoich rodziców Heleny i Stefana Czeszków, ukochanej babci Julii oraz młodszego brata Mirosława, w Pruszkowie przy ul. Kościuszki.
Wdomu tym, wybudowanym przez mojego dziadka, na dole znajdował się prowadzony przez niego skład apteczny. Dom stoi do dzisiaj, ale nie przylega już do niego jak dawniej duży ogród z drzewami owocowymi, kasztanowcami, krzakami bzu i klombami. Ogród ten w latach 30., 40. i 50. ubiegłego wieku był miejscem wiosennych i letnich rodzinnych spotkań iwspaniałych zabaw małej Basi, a potem Jej dzieci.
Pod koniec wojny Mama rozpoczęła naukę wGimnazjum Fundacji im. Wandy z Posseltów Szachtmajerowej wpodwarszawskim Komorowie. Była to prestiżowa prywatna szkoła dla dziewcząt (w czasie okupacji działała pod przykrywką szkoły krawieckiej), uczennice nosiły zielone mundurki i ciemnozielone berety z koniczynką. Po likwidacji szkoły w1946 r. kontynuowała naukę wliceum im. Wojciecha Górskiego (obecnie liceum Jana Zamoyskiego), gdzie zdała maturę wklasie o profilu matematyczno-fizycznym. Choć lata powojenne były trudne, dla mamy był to także czas najpiękniejszych młodzieńczych przyjaźni i przygód.
W1950 r. wyszła za mąż za mojego ojca Antoniego Żołka i razem zamieszkali wJej domu wPruszkowie. Przez rok mama pracowała, a potem rozpoczęła studia na Wydziale Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej. Jednak przyjście na świat najpierw syna Antoniego, a potem córki Krystyny skłoniło Mamę do przerwania studiów i zajęcia się dziećmi. Wkońcu 1964 r. rodzina przeprowadziła się z Pruszkowa do własnego mieszkania wWarszawie na Muranowie. Jego urządzanie dało Mamie wiele radości.
Zawsze z wielkim oddaniem zajmowała się domem i dziećmi. Aktywnie działała wszkolnych komitetach rodzicielskich. Wlatach 50. wyjeżdżała latem z dziećmi do Rabki i Zakopanego. Później z mężem i dziećmi spędzała niezapomniane wakacje na kempingach wPolsce, na Słowacji, na Węgrzech iwBułgarii. Szczególnie lubiła pobyty wmiasteczku Szentendre na Węgrzech, gdzie mieszkała nasza daleka rodzina.
Wkońcu lat 70. została babcią pierwszej wnuczki Kasi, a później kolejno Bernarda i Zuzi. Jak wcześniej dzieciom, tak potem wnukom poświęcała mnóstwo czasu, pomagała wich wychowaniu, radowała się sukcesami i rozpieszczała. Zawsze o wiele bardziej troszczyła się o dzieci i wnuki niż o siebie.
Gdy wnuki podrosły, miała więcej czasu na spacery, wyprawy na Stare Miasto, niedzielne wycieczki do Puszczy Kampinoskiej, czytanie książek. Niestety, zaczęło szwankować zdrowie. Nadeszły gorsze dni iw2009 r. choroba unieruchomiła mamę w łóżku. W 2010 r. odszedł mój ojciec i mama została wdową. Dzielnie znosiła ciężką chorobę i coraz większą niepełnosprawność.
Doczekała się prawnuczki i trzech prawnuków, niestety, nie zdążyła poznać drugiej prawnuczki.
Spoczęła na cmentarzu wPruszkowie obok męża i rodziców.