Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
POCHOPNY WYROK NA KŁADKĘ
Sprawę nagłośniło stowarzyszenie Ochocianie. Wczoraj zorganizowało protest przy kładce, zebrało się blisko sto osób. Na Rakowcu od skrzyżowania ul. Gorlickiej i Sąchockiej prowadzi tam wyasfaltowana alejka wśród ogródków działkowych. Wwykopie leżą tory linii kolejowej Warszawa – Radom z odnogą na Lotnisko Chopina. Po stronie Włoch na osiedlu Jadwisin znajduje się park Marka Kotańskiego z boiskami, siłownią plenerową, amfiteatrem i torem dla deskorolkarzy.
– Kładka musi zostać rozebrana. Ekspertyza wykazała, że mamy tam stan głębokiej korozji wszystkich elementów konstrukcyjnych. Boimy się, żeby ktoś nie zrobił sobie krzywdy, dlatego od pewnego czasu przejście jest zamknięte – usłyszeliśmy od Moniki Beuth-Lutyk, rzeczniczki urzędu dzielnicowego na Ochocie. Dodała, że kładka była niczyja: – Wieść gminna niesie, że powstała w latach 70. w czynie społecznym. Potem nikt się nią nie interesował.
Radny Ochocian Łukasz Gawryś przypomina jednak, że o remont kładki pytał w interpelacji na początku zeszłego roku. Mówi, że czarę goryczy przelała niedawna wypowiedź naczelnika dzielnicowego wydziału infrastruktury Jana Leśkiewicza: „Oile ja wiem, to tam niewielu ludzi przechodzi. I to najczęściej ze strony włochowskiej”. Urzędnik przekonywał radnych, że nie ma potrzeby odbudowy kładki, skoro 300-500 m dalej są inne przejścia nad torami. To na wysokości ul. Mołdawskiej „Stołeczna” opisywała w 2011 r., gdy SPEC, którego rura znajdowała się na kładce, niespodziewanie zdemontował prowadzące do niej schody. Dopiero po protestach mieszkańców, wspartych przez proboszcza pobliskiej parafii, obie dzielnice uzgodniły budowę nowej konstrukcji.
Na wczorajszym proteście wiceburmistrz Ochoty Grzegorz Wysocki przepraszał za niefortunną wypowiedź naczelnika. Zapewniał, że zarząd dzielnicy popiera odtworzenie kładki, ale nie chciał zadeklarować konkretnego terminu inwestycji – zależy to od rozmów z kolejarzami iprzyznania funduszy przez radę miasta. Monika Beuth-Lutyk szacuje, że potrzeba 2-3 mln zł. Patryk Słowicki ze stowarzyszenia Ochocianie zarzucił władzom dzielnicy, że do tej pory nie wystąpiły opieniądze do ratusza. – Nie odpuścimy tej sprawy – podkreślał.
Wsparcie przyszło z drugiej strony torów. – Zrobimy wszystko, by zrewitalizować tę kładkę. Pójdziemy na rozmowy z kolejarzami i do wiceministra, który odpowiada za PKP – deklarował wczoraj burmistrz Włoch Michał Wąsowicz (PiS). Jego zastępca Jerzy Kowaliszyn (Porozumienie dla Włoch), który mieszka w pobliżu kładki, podkreślał, że jedno przejście nad torami na dwukilometrowym odcinku między al. Krakowską i al. Żwirki iWigury to za mało.
Anna Prokopczyc, mieszkanka osiedla Jadwisin od 1975 r., za linią PKP ma znajomych, przychodnię i kościół. Zwróciła uwagę, że obok zamkniętej kładki ludzie wydeptali już ścieżkę przez tory, awciągu trwającego pół godziny protestu przejechało aż pięć pociągów. – Czy urzędnicy czekają na tragedię? – pytała.
Maria Skolik iTomasz Ciesiołkiewicz przyszli na protest z półtoramiesięczną Alicją w wózku. – Na bazarek czy do przedszkola na Rakowcu lepiej dojść kładką, niż jechać samochodem i szukać miejsca do zaparkowania – podkreślali.
Z kolei Urszula Sulewska przywiozła na wózku dorosłego Jakuba. Marzy jej się, żeby do nowej kładki prowadziły łagodne pochylnie. – Kiedy mój syn był młodszy, wciągaliśmy jego wózek po schodach – wspominała. – Teraz musimy chodzić naokoło.
Mieszkańcy domagają się odbudowy przejścia nad torami PKP. Urzędnik z Ochoty uznał, że jest tu za mały ruch.