Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
POMNIKI JAK PIONKI PREZESA
ulokowanie monumentów w przestrzeni publicznej miasta, nie mówiąc o pozwoleniu na budowę.
Jednak przy silnej woli politycznej obecnych władz państwa, by dopiąć swego, można się spodziewać różnych rozwiązań. WWarszawie wznoszono już pomniki w ekspresowym tempie, np. „czterech śpiących” w 1945 r. Monument polsko-radzieckiego braterstwa broni budowano na Pradze w takim pośpiechu, że z początku rzeźby wykonano z gipsu udającego brąz. Znamy też przypadki stawiania pomników bez wymaganych uzgodnień. Taką samowolą jest głaz pamięci Lecha Kaczyńskiego, który w 2016 r. pod osłoną nocy pojawił się na dziedzińcu urzędu wojewódzkiego przy pl. Bankowym. Za nowatorskie rozwiązanie można uznać przenośne popiersie Lecha Kaczyńskiego, które w kwietniu bez wiedzy konserwatora zabytków i ratusza stanęło na pl. Piłsudskiego. Odsłonięte tu przez Antoniego Macierewicza, potem zostało przeniesione do gmachu Garnizonu Warszawa.
Szlak niekonwencjonalnych działań został więc przetarty. Również w piątek o pomnikach Lecha Kaczyńskiego i ofiar tragedii smoleńskiej wypowiedział się prezes PiS. Podczas wręczenia nagród i wyróżnień laureatom konkursów na projekty obu monumentów (pierwszy z nich zakończył się klapą) Jarosław Kaczyński zapewnił, że będzie dążył do tego, by plan ich budowy „został zrealizowany w bardzo nieodległym czasie”, do 10 kwietnia 2018 r. Zaznaczył jednak: „Być może będą pewne zmiany – mówię tutaj o zmianie miejsca”. Do tej pory komitet budowy zamierzał postawić pomniki przy Krakowskim Przedmieściu – Lecha Kaczyńskiego na Osi Saskiej, zaś wszystkie ofiary katastrofy upamiętnić na pobliskim skwerze ks. Jana Twardowskiego od strony ul. Karowej. Tyle że ratusz nie jest skłonny oddać tych działek pod budowę monumentów. Być może prezesowi PiS chodzi teraz o plac Piłsudskiego, który poza fragmentem przed Grobem Nieznanego Żołnierza jest gruntem skarbu państwa. Niedawno minister infrastruktury Andrzej Adamczyk (PiS) podpisał decyzję o przekazaniu placu w trwały zarząd wojewodzie, a tym samym odebrał go stołecznemu samorządowi.
Wszystko to sprawia wrażenie gry w urządzanie miasta, której główny uczestnik zasiada w gabinecie przy Nowogrodzkiej i za zamkniętymi drzwiami ustala jej reguły. Pionkami są tu pomniki, a planszą najważniejsze przestrzenie Warszawy.