Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
KSIĘSTWO PIS NA PLACU PIŁSUDSKIEGO
To, co jeszcze tydzień temu wydawało się czymś z gatunku „political fiction”, dziś jest już całkiem realne. Jarosław Kaczyński i jego podkomendni chcą przejąć pełną kontrolę nad najważniejszym placem Warszawy i Polski.
Przypomnijmy: najpierw minister infrastruktury ibudownictwa Andrzej Adamczyk (PiS) odebrał stołecznym urzędnikom zarząd nad placem. Przez ponad ćwierć wieku nie stwarzało to żadnych problemów. Teraz to przeszkadza, plac został powierzony wojewodzie mazowieckiemu – Zdzisławowi Sipierze z PiS.
Potem do akcji wkroczył minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak (PiS). Niedawno w tajemnicy przed opinią publiczną podpisał decyzję o nadaniu placowi Piłsudskiego statusu terenu zamkniętego, jaki przysługuje m.in. strategicznym obiektom wojskowym i kolejowym. Minister przekonywał, że w ten sposób będzie zapobiegać „zagrożeniu życia, zdrowia lub mienia oraz zagrożeniom środowiska, bezpieczeństwa państwa i utrzymania porządku publicznego oraz ochrony praw obywatelskich”. Biedny Barack Obama. Prezydent USA nie zdawał sobie sprawy, jak wiele ryzykował, krocząc w 2011 r. po placu, by złożyć kwiaty na Grobie Nieznanego Żołnierza.
Nie miejmy złudzeń: nie obezpieczeństwo chodzi, tylko o to, by ustawić na placu Piłsudskiego pomniki bez pytania miasta o zgodę. Bo na terenach zamkniętych pozwolenia na budowę wydaje nie prezydent miasta tylko wojewoda. Prezes PiS obiecał, że za pięć miesięcy zostaną odsłonięte, więc robi wszystko, żeby dopiąć swego i pokazać, kto tu rządzi.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości staje się udzielnym księciem sprawującym władzę nad tą bezcenną przestrzenią w sercu stolicy. Teraz to od jego decyzji będzie zależało, jak plac Piłsudskiego będzie zagospodarowany.
Czy staną tu pomniki zrealizowane według projektów konkursowych? Czy na najświętszym placu Warszawy stanie „bez żadnego trybu” pomnik uznany nawet przez jury konkursu za niezgrabny (w konkursie na pomnik Lecha Kaczyńskiego nie było pierwszej, drugiej ani nawet trzeciej nagrody)? A może na placu stanie – bez żadnego konkursu – 96 głazów przywiezionych przez posła Andrzeja Melaka (PiS), speca od takich upamiętnień? Czy o tym też ma jednoosobowo decydować prezes PiS?