Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Nagy wciąż bezradny na boisku
22-letni Nagy ostatni raz wpierwszym zespole wystąpił w październikowym meczu z Lechem w Poznaniu (0:3). We wtorek dostał długo wyczekiwaną szansę. W pucharowym meczu z I-ligową Bytovią (4:2) wyszedł wpierwszym składzie. Ale okazji nie wykorzystał.
Wpierwszej połowie legioniści byli w kłopotach, przegrywali 0:1. Nie umieli celnie wymienić kilku podań, byli nieporadni. Nagy również. I jako jedyny z podstawowych piłkarzy nie wyszedł na drugą połowę.
– Nie ma tu żadnej tajemnicy, powodem zmiany nie była kontuzja. Zwyczajnie nie byłem zadowolony z postawy Dominika – przyznał po meczu trener Legii Romeo Jozak. Chorwat rozczarował się 22-latkiem nie po raz pierwszy. Ponad miesiąc temu zesłał go do III- ligowych rezerw.
Jozak stracił cierpliwość do Węgra w połowie października. Oficjalnie chodziło o kiepską formę na boisku. Wpływ na decyzję trenera miał jednak niesportowy tryb życia młodego piłkarza i jego wypowiedzi wmediach.
– Nie ukrywam, że po sezonie chciałbym przejść do lepszej drużyny. Taki był też cel Legii. Gdy podpisywała ze mną kontrakt, powiedziano mi, że chcą zarobić na mnie jak najwięcej – mówił na antenie węgierskiej telewizji M4.
– Zaprosiłem go na rozmowę wychowawczą, bo zasłużył na solidny ochrzan – powiedział wówczas na łamach „Piłki Nożnej” właściciel klubu Dariusz Mioduski.
Na zesłaniu w III lidze Nagy furory nie zrobił. Nie strzelił choćby gola, nie zaliczył też asysty.
– Dominik trafił do nas po wielu zawirowaniach i perypetiach w „ jedynce”. Można powiedzieć, że to był dla niego taki prztyczek w nos – twierdzi Krzysztof Dębek, trener III-ligowych rezerw Legii. Nagy w jego zespole zagrał pięć meczów.
– Momentami nie mobilizował się. Miał też kłopot, by zmierzyć się ze swoją popularnością. Piłkarze III-ligowych zespołów doskonale go znają, wiedzą, gdzie gra na co dzień. I z wyjątkową „czułością” się nim opiekowali – dodaje Dębek.
Nagy nie był gotów na szczególną agresję rywali. – Tacy zawodnicy często mówią, że nigdy nie spotkali się z taką walką jak w III lidze. W ekstraklasie czy europejskich pucharach kultura gry jest zupełnie inna. Ale Nagy robił, co mógł, by się odbudować – kończy trener.
Jozak w końcu wyciągnął do niego pomocną dłoń. Po trzech tygodniach przywrócił go do zajęć z „jedynką”, ale nie dał szansy powrotu do gry od razu. Nagy potrzebował 21 dni, by przekonać do siebie trenera.
Wstarciu zBytovią nie dał jednak argumentów, by na niego stawiać. Dużo lepiej zagrali Hildeberto, Sebastian Szymański czy Łukasz Moneta. Aprzecież wyżej w hierarchii pomocników są jeszcze Guilherme i Michał Kucharczyk.
Nagy trafił do Legii w styczniu 2016 r. Przy Łazienkowskiej zapewniali, że to jeszcze bardziej utalentowany gracz od Ondreja Dudy, którego Legia sprowadziła za 330 tys. euro, a sprzedała do Herthy Berlin za 4,2 mln euro.
Za Nagya stołeczny klub zapłacił Ferencvarosowi Budapeszt niemal milion euro. Władze mistrzów Polski liczyły, że zarobią na nim co najmniej tyle, ile na Słowaku. Tegoroczne statystyki – gol i asysta w lidze – nikogo jednak na Zachodzie do 22-letniego pomocnika nie przekonają.
Węgier Dominik Nagy zagrał u Romea Jozaka po 58 dniach przerwy. Kupiony przez Legię za niemal milion euro piłkarz zawiódł po raz kolejny.