Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
SWOBODNY JEŹDZIEC JAZZU
Jazz w Polsce miał kilku propagatorów, którzy zniemałym powodzeniem usiłowali przeszczepić muzykę z odległej Ameryki na nasz grunt i oswoić z nią publiczność. W gronie zasłużonych są z pewnością Leopold Tyrmand, Józef Balcerak iwłaśnie Tomasz Tłuczkiewicz – wieloletni prezes Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego, szef festiwalu Jazz Jamboree oraz dyrektor artystyczny Polskich Nagrań. Wbranży nazywają go wizjonerem jazzu. Dziennikarz Grzegorz Brzozowicz nakręcił o nim dokument.
– Tomek to postać dla polskiego jazzu wielce zasłużona. Kiedy szefował festiwalowi Jazz Jamboree, zaczęli ściągać do Polski awangardowi wykonawcy: James Blood Ulmer czy Art Ensemble Of Chicago. Sprowadził wielkiego Milesa Daviesa. Przetłumaczył też jego biografię i słynną hipisowską opowieść oamerykańskich dzieciach kwiatach autorstwa Toma Wolfe’a„Próba kwasu w elektrycznej oranżadzie”. Poza tym wymyślił duet Urszuli Dudziak zBobbym McFerrinem – wylicza Brzozowicz.
Przyznaje, że film o Tłuczkiewiczu zrobił przypadkiem. Początkowo chciał sportretować inną wybitną osobowość ze świata polskiego jazzu – Jerzego „Dudusia” Matuszkiewicza, ale z tego pomysłu nic nie wyszło. Ministerialne fundusze spożytkował więc na ekranizację biografii innego bohatera.
Tak powstał „Easy Rider”, stylizowany na słynny film drogi Dennisa Hoppera, owyjętych spod prawa dwóch motocyklistach, którzy przemierzają na jednośladach południowe Stany Zjednoczone w zenicie dokonującej się tam rewolucji obyczajowej. W przypadku polskiej wersji „Swobodnego jeźdźca” podróżników też jest dwóch – reżyser dokumentu i główna postać tego filmu. Tyle że panowie objeżdżają Polskę i nie na motorach, tylko wynajętym busem.
– Przejeżdżamy przez pięć ważnych geograficznie miejsc – opowiada Brzozowicz. – Dwukrotnie odwiedzamy Warszawę, jesteśmy we Wrocławiu, w Kaliszu iKotlinie Kłodzkiej. Wrocław jest ważny, bo tam Tłuczkiewicz spędził dużą część życia i był menedżerem miejscowych kapel – Romualda iRomana oraz Porter Bandu. W Kaliszu odbywał się pamiętny Festiwal Awangardy Beatowej prowadzony przez Tomka, aKotlina Kłodzka opowiada o okresie jego życia związanym z mieszkaniem wkomunie hipisowskiej.
Stworzenie dokumentu w konwencji kina drogi miało amerykański podtekst. Tłuczkiewicz zawsze marzył opodróży do Stanów Zjednoczonych. Marzenie udało się zrealizować w latach80., gdy dostał stypendium. Wkońcu mógł odwiedzić kolebkę jazzu i dotrzeć do wszystkich ważnych miejsc, w których grali giganci tej muzyki. Pooddychać tym samym powietrzem co Grateful Dead – jego ulubiona kapela założona wpołowie lat 60. w San Francisco. Dla odmiany rockowa.
Brzozowicz nie ukrywa, że dokumentem o Tłuczkiewiczu spłaca też pewien dług sprzed lat. – Dzięki Tomkowi dostałem pierwszą wżyciu państwową fuchę – wspomina ze śmiechem. – Zostałem zatrudniony jako szef promocji Polskich Nagrań. Miesiąc później zwolniono Tłuczkiewicza, który był dyrektorem artystycznym, apo trzymiesięcznym okresie próbnym zkolei zrezygnowałem ja.
„Easy Rider” trwa 57 minut. Podczas podróży po Polsce Brzozowicz odpytuje ludzi z branży muzycznej, którzy sporo zawdzięczają Tłuczkiewiczowi. Wfilmie wypowiadają się m.in. John Porter, Milo Kurtis, Zbigniew Namysłowski, Urszula Dudziak i Bo Johnson. Projekcja filmu odbędzie się dziś o godz. 19 w Filmotece Narodowej – Instytucie Audiowizualnym (ul. Wałbrzyska 3/5 na Służewie). Po projekcji Grzegorz Brzozowicz poprowadzi spotkanie z bohaterem dokumentu. Od godz. 18.30 przed wejściem do FINA można odebrać darmowe wejściówki. Ich liczba jest ograniczona.
Dwa razy sprowadził do Polski Milesa Daviesa, szefował Polskim Nagraniom, pracował jako tłumacz. Dziś premiera filmu „Easy Rider” o Tomaszu Tłuczkiewiczu.