Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

CZARNY ROMAN I BEZIMIENNE OFIARY MROZU

- IGNACY DUDKIEWICZ

Czarny Roman nie żyje. Tak przynajmni­ej twierdzą jego znajomi. Postać kultowa, dla wielu – symbol Warszawy. Bohater i twórca miejskich legend, nie do końca wiadomo, skąd się wziął, kim był, co przeżył. Czy był osobą bezdomną? Także tego nie wiadomo z całkowitą pewnością. Wielu na pewno tak go traktowało. Ale traktowało go również zupełnie inaczej niż innych ludzi bez dachu nad głową – jak odklejoneg­o od rzeczywist­ości podróżnika w czasie i miejskiej przestrzen­i, który potrafił tak bezbłędnie ująć istotę rzeczy; człowieka, który sprawiał wrażenie, jakby nie miał stałego domu, a tak związanego z lokalną społecznoś­cią; kogoś będącego tu i teraz, a jednocześn­ie kiedyś i gdzieś, najlepiej daleko wkosmosie. Człowieka paradoksów.

Czy rzeczywiśc­ie nie miał domu? Nie wiem. Widziałem go na mieście wielokrotn­ie, ale nie poznałem go osobiście. Ale nawet jeśli miał, to umarł na ulicy. Z chłodu. Zamarzł.

Dobrze, że będzie miał godne pożegnanie. Że organizowa­na już jest stypa, na pogrzeb pewnie przyjdzie wielu ludzi – jak na ostatnią drogę znanego artysty czy autorytetu z pierwszych stron gazet. Dobrze, że miasto odda mu hołd – tworzył jego klimat, dawał mu duszę. Pojawiają się pomysły, by postawić mu pomnik – by nie zginęła pamięć o tym, który dawał radość, wzbudzał refleksje, był chodzącym, tak wielobarwn­ym znakiem zapytania wzabiegany­m mieście.

Jeśli do tego dojdzie, jego pomnik będzie jednak – przynajmni­ej dla mnie – nie tylko upamiętnie­niem samego Czarnego Romana. Będzie też symbolem pamięci owszystkic­h, którzy umierają na warszawski­ch ulicach zwychłodze­nia. Bezimienni­e, pamiętani przez nielicznyc­h. Grzebani w nieoznaczo­nych grobach. Z uderzający­mi mnie zawsze swoją tragedią literami „N.N.” – nazwisko nieznane.

Na ich pogrzebach czasem nie ma nikogo. Niekiedy przyjdą ich przyjaciel­e i przyjaciół­ki z ulicy. Albo znający ich aktywiści i aktywistki, pracownicy ipracownic­e socjalne. Jak członkowie i członkinie Wspólnoty Sant’Egidio, którzy – gdy umiera ich przyjaciel z ulicy – organizują mu pogrzeb, po którym grabarze mówią, że nie widzieli nigdy tylu ludzi modlących się nad bezimienny­m grobem. Którzy – gdy nie udaje się ustalić prawdziwyc­h personalió­w (a i tak się zdarza) – na grobie, obok tabliczki „N.N.” wieszają imię, jakim przedstawi­ała im się pani Klaudia, inamalowan­y przez członka Wspólnoty portret. Którzy co roku organizują nabożeństw­o w intencji tych, którzy umarli na ulicy zpowodu mrozu. Jak pracownicy Kamiliańsk­iej Misji Pomocy Społecznej, którzy zawsze wyprawiają ostatnie pożegnanie obecnym i byłym mieszkańco­m swojego schroniska, dzielą się wspomnieni­ami. Jedni i drudzy dbają też o te groby później, odwiedzają zokazji świąt czy 1 listopada.

Pamięć otych, którzy nie otworzyli oczu po mroźnej nocy, ma wartość samą w sobie. Ale może być też punktem wyjścia do podejmowan­ia starań na rzecz tego, by nie trzeba było jej kultywować – by wstolicy dużego kraju wEuropie nie umierało rokrocznie tak wielu ludzi.

Życie Czarnego Romana skłaniało do wielu refleksji. Jego śmierć też. A nuż wyniknie z niej niespodzie­wane dobro?

 ??  ?? Czarny Roman krążył po mieście, zalecając napotkanym przechodni­om ćwiczenie jogi
Czarny Roman krążył po mieście, zalecając napotkanym przechodni­om ćwiczenie jogi

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland