Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
UMARLI NIE SĄ DO DYSPOZYCJI
wczasie Wielkiej Akcji w getcie warszawskim – przedtem zakładał wnim blok antyfaszystowski razem z Antkiem Cukiermanem, przyjacielem ojca. Rozumiem, że wyrok śmierci wydali na niego komuniści, jego koledzy: kazali mu iść do getta organizować ten blok. On nie chciał, wiedział, że idzie na śmierć. Ale poszedł, bo mu kazali. Wyrok śmierci wykonali hitlerowcy, nie wiadomo dobrze, czy wywieźli go do Treblinki razem z innymi czy zastrzelił go gestapowiec, wyprowadzając z szop Landaua.
Od dawna jest ulica jego imienia wWarszawie. Jemu jest wszystko jedno, tak samo jak Markowi Edelmanowi, czy będzie ulica jego imienia. Obaj nie żyją. Nam, mojej siostrze Ani i mnie, nie jest wszystko jedno, choć nikt nas nie pyta o zdanie. Nie wolno handlować dla gry politycznej bojownikami ruchu oporu. To oportunizm nie do przyjęcia. Lewartowski i Edelman – obaj walczyli z hitleryzmem, mimo że ich drogi polityczne były radykalnie różne.
Ciekawe, że nikt nie interweniuje w sprawie następcy Lewartowskiego – Edwarda Fondamińskiego, który zginął śmiercią samobójczą na Miłej 18, razem z Anielewiczem i innymi bojownikami powstania wgetcie warszawskim. Polska Masada. Ulicę Fondamińskiego chcą zmienić na Leona Rodala zŻydowskiego Związku Wojskowego. Ciekawe, kto im oRodalu powiedział. Myślę, że ten, któremu zależy na przekazywaniu półprawdy. Bo cała historia na temat ŻZW to są półprawdy. Wiedzą o tym uczciwi historycy, ale się nie odzywają. Wiem o tym ja – postświadek. Rodal zamiast Fodamińskiego to pewnie po to, żeby przypodobać się Żydom.
Te polityczne przepychanki są niegodne, poniżające dla województwa mazowieckiego, Warszawy, dla Polaków. Władza zapomniała albo nie wie, że w getcie warszawskim nie miało znaczenia, czy syjonista, bundowiec czy komunista. Wszyscy byli skazani na śmierć. Najlepszymi przyjaciółmi Marka Edelmana byli syjoniści Antek Cukierman i Celina Lubetkin, z którymi politycznie różniło go wszystko.
Nie wiem, czy ma sens odezwać się w sprawie ulicy Lewartowskigo. Czemu ma służyć mój głos dla władzy PiS-u, która nie słucha nikogo poza Kościołem ojca Rydzyka? Różne stowarzyszenia żydowskie przygotowują list z protestem. Ważny dziennikarz prosi moją siostrę, kiedy przyjeżdża do Łodzi na przyznanie nagrody imienia matki: musicie coś napisać. Przysyła mi artykuł z prasy mój przyjaciel z abstrakcyjnym pytaniem: ciekawe, co by zrobił Marek Edelman. Nie wiem. Komuniści iPiS-owcy. Wart Pac pałaca ipałac Paca. I co zrobić? Niekoniecznie zgadzam się zwszystkimi opiniami, które do nas docierają. Jedni wrzeszczą, że się nie odzywamy dość szybko, inni sugerują ostrożność, jeszcze inni próbują grzecznie przekonać. Nie ma to żadnego znaczenia. Decyzję podejmuję sam.
Nikt nas nie pytał, czy wyrażamy zgodę, żeby jakakolwiek ulica nosiła imię Edelmana, a teraz mamy protestować, mówić, że nie chcemy. Uważamy, że nie wolno używać imion bojowników ruchu oporu do płytkiej gry politycznej władzy. Jej jedynym celem jest zniszczyć pamięć tych, którzy jej nie odpowiadają. Sama taka propozycja dyskwalifikuje tę władzę. Pokazuje jej miernotę, brak wizji na miarę Piłsudskiego czy de Gaulle’a, którzy potrafili rozróżnić decyzję polityczną od zemsty. Pokazuje, że Hitler i komuniści wygrali, mimo że Hitler przegrał wojnę, a Polska po latach uwolniła się z sowieckiej okupacji – oni wymordowali polską inteligencję. To odbija się do dziś na polskim społeczeństwie. Zgadzamy się z francuskim filozofem Alainem Finkelkrautem, który ostatnio powiedział: „Les morts ne sont pas a disposition. Le devoir de mémoire dont on parle tant, consiste a veiller sur l’indisponibilité des morts” („Umarli nie są do dyspozycji. Obowiązek pamięci, októrym tak dużo mówimy, polega na czuwaniu nad niedostępnością umarłych”). Są to dwa proste zdania, które każdy powinien zrozumieć. Jeżeli chcecie uczcić pamięć Marka Edelmana, postępujcie tak, jak was uczył. Nie jest to takie dalekie od nauk Jana Pawła II. Nie poprzez nadawanie ulicom jego nazwiska.
Nikt nas nie pytał, czy wyrażamy zgodę, żeby jakakolwiek ulica nosiła imię Marka Edelmana