Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
ROWEREM W PARKUJĄCE AUTA
Na Mokotowie bunt, bo trwa likwidacja nielegalnych miejsc parkingowych.
Tak przewiduje projekt z budżetu obywatelskiego, którego tytuł „Chodniki wolne od rowerów” mógł zmylić wielu głosujących
Nerwowa atmosfera zapanowała tam, gdzie drogowcy kończą właśnie wytyczać tzw. kontraruch rowerowy – ustawiają znaki i malują na czerwono fragmenty jezdni. Dzięki temu na jednokierunkowych ulicach Wiśniowej, Narbutta, Łowickiej, Wiktorskiej, Różanej czy Dąbrowskiego cykliści będą mogli jeździć pod prąd. Projekt z budżetu obywatelskiego wart 333 tys. zł i przegłosowany jeszcze w 2015 r. zyskał poparcie 635 osób.
„Mieszkańcy Starego Mokotowa są zszokowani tym, co się dzieje. Pojawił się człowiek na rowerze, którego marzeniem jest, żeby wszyscy warszawiacy sprzedali swoje samochody. Rowerzystów na chodnikach wzdłuż ul. Dąbrowskiego nie ubędzie, słupki zabrały miejsce pieszym, parkować nie ma gdzie” – napisała do „Stołecznej” Karolina Baranowska, która zebrała zmężem 729 podpisów pod protestem. W piątek od godz. 15 organizują pikietę na rondzie Pawła Jasienicy „przeciwko budżetowi partycypacyjnemu, który pozwala wprowadzać projekty grupy fanatycznych aktywistów kosztem mieszkańców”. Jak obliczyli, na ul. Dąbrowskiego stanęły aż 393 słupki. Tak gęsto, że wyglądają jak ściana pośrodku chodnika.
Rowerzystą wyklętym na Górnym Mokotowie jest Robert Buciak z Zielonego Mazowsza. Mówi, że mieszkańcy „nie grzeszą tu kulturą dyskusji” – został zwyzywany i niemal pobity. – Mamy konstytucyjne prawo do przemieszczania się, a na ul. Dąbrowskiego samochody tak szczelnie zastawiały chodniki, że ludzie, idąc do żłobka czy przedszkola, musieli pchać wózki dziecięce po jezdni albo przez trawnik. Dwie osoby nie były w stanie przejść obok siebie do sklepu czy przychodni. Kierowcy robili tam, co chcieli, a teraz Zarząd Dróg Miejskich po prostu nadrabia zaległości z wielu lat – stwierdza. Zaznacza, że projekt „Chodniki wolne od rowerów” nie zakładał stawiania słupków. To decyzja miejskiego biura mobilności.
Według dyrektora ZDM Łukasza Puchalskiego kierowcy z ul. Dąbrowskiego wtrakcie spotkań zurzędnikami jawnie przyznawali, że łamią przepisy i„odwoływali się do zdrowego rozsądku”. – Parkowali, gdzie popadnie, na narożnikach skrzyżowań, anawet na przejściach dla pieszych – wytyka. – Jednak ten projekt budzi moje mieszane uczucia jako pełnomocnika rowerowego wWarszawie, bo skłóca różnych uczestników ruchu – dodaje szef ZDM. Na ul. Dąbrowskiego zapowiada dodatkowe 10-12 miejsc postojowych. Twierdzi, że ustawienie słupków na pobliskiej ul. Madalińskiego nie wywołało burzy protestów – kierowcy parkujący na chodnikach przenieśli się tam na szeroką jezdnię.
Burmistrz Mokotowa Bogdan Olesiński (PO) ocenia: – Część mieszkańców chciałaby rozwoju ruchu rowerowego, ale powoduje to likwidację miejsc parkingowych, co dla innych jest dramatem, bo nie proponujemy im niczego w zamian. Niektórzy nawet głosują za takimi projektami, bo lobby rowerowe nadaje sprytnie tytuły, np. „Bezpieczna ulica”. Apotem następuje zderzenie z rzeczywistością. Takich punktów zapalnych mamy sporo – informuje burmistrz. – Nie wolno ludzi tak oszukiwać, bo wkońcu projekty rowerowe będą mieć samych przeciwników, a część uważam za dobre.
Niedawno pisaliśmy o pomyśle władz Ochoty, który po protestach lokalnych aktywistów spowodował interwencję ratusza. W dzielnicowym regulaminie budżetu obywatelskiego na 2018 r. znalazł się zapis, by autorzy projektów wskazywali, gdzie odtwarzać miejsca parkingowe, które miałyby zostać zlikwidowane.
Robert Buciak podpowiada, że postój dla mieszkańców ul. Dąbrowskiego można by zorganizować wzdłuż równoległej ul. Racławickiej albo w garażu, który miasto miałoby zbudować przed szpitalem MSWiA przy Wołoskiej. Docelowo zaś w tej okolicy należy jego zdaniem wprowadzić strefę płatnego parkowania.
Dla odmiany zczęści Mokotowa bliżej ul. Puławskiej, gdzie przedłuża się remont ul. Belgijskiej, do „Stołecznej” napisała Joanna Bojańczyk: „Samochody wjeżdżają na chodnik, zastawiając go czasem prawie całkowicie. Wózek nie przejedzie. Ulica Belgijska prosi o słupki!”. Zaznaczyła, że sama jest właścicielką auta. Burmistrz Mokotowa prosi ocierpliwość: – Belgijska po remoncie to będzie jedna z fajniejszych ulic w naszej dzielnicy.