Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
CZARNY ROMAN: ANI POMNIK, ANI MURAL
bo sztuka ulicy, imamy uniwersalny, zdawałoby się, przepis na sukces. Innych opcji nawet się nie rozważa. Ścieżki już przetarte, wystarczy znaleźć miejsce, kupić farby, czasem wynająć rusztowanie, znaleźć chętnego do współpracy artystę – i jedziemy! Mnożą się więc dzieła byle jakie, banalne, nieadekwatne do miejsca i wrażliwości odbiorcy, zawdzięczające swój byt rutynie.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek to napiszę. Bądź co bądź miałam swój skromny udział w tym, by co najmniej kilka ścian stało się istotnymi przystankami na mapie warszawskiego street-artu. Nadal uważam też, że wWarszawie jest miejsce na kolejne; choćby na Muranowie. Nie brakuje nam postaci godnych sportretowania i tematów nadających się do ujęcia w wielkoformatowe kompozycje.
Jednak odtwórcze podejście bywa pułapką, co pokazuje właśnie ten przypadek. Każdy z artystów zajmujących się malowaniem murali wie, że mural, jak mało która forma sztuki, musi być adekwatny do miejsca, które stanie się jego tłem. Nie można lekceważyć kontekstu, bo zacznie zgrzytać.
Pierwsze skojarzenie zCzarnym Romanem to ruch, nieustanny ruch, wydreptywanie kilometrów wciągłej wędrówce po Śródmieściu, z krótkimi przystankami w niektórych kawiarniach czy barach, skąd po wymianie zdań z personelem iklientami zrywał się zaraz i ruszał wdalszą trasę. Biegał tak, drobiąc stopami w charakterystyczny sposób, może gnany przez jakieś swoje wewnętrzne demony, czasem ipo kilkanaście godzin. Odpoczywał też zwykle w ruchu, ćwicząc na okolicznych murkach pozycje zaczerpnięte z jogi. To wyróżniało go nie mniej niż oryginalne stroje, był wiecznym tułaczem tego miasta, zmieniającym rejony i ścieżki. Czy można sobie wyobrazić Romana, któremu ktoś każe zastygnąć w jednej pozycji przy ścianie? Urwałby się stamtąd natychmiast i ruszył przed siebie, mamrocząc czarne przepowiednie.
Uroczyste odsłanianie muralu z wizerunkiem najbardziej mobilnego spośród warszawskich ulicznych duchów byłoby pośmiertnym zrobieniem mu na złość. Nie wierzę, by o taki właśnie efekt pomysłodawcom chodziło, wymyślmy więc wspólnie coś innego!