Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
ALA NIE MA KOTA
Elementarz” Piotra Cieplaka mnie zaskoczył. Ale ciągle nie wiem, czy to miła niespodzianka.
Premiera wNarodowym to zrealizowany z rozmachem, wielkoobsadowy dramaturgiczny debiut poetki Barbary Klickiej. Kombinacja inspiracji z „Elementarza” Falskiego (ale Ala nie ma tu kota) oraz „Alicji w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla. Postać grana przez Edytę Olszówkę dobiega czterdziestki, rozlicza się z ojcem, wyrusza w podróż przez surrealny świat własnego wnętrza, do którego dalekimi od dosłowności poetyckimi odbiciami wdziera się brutalne, głupie życie społeczno-polityczne dzisiejszej Polski.
Obok pomysłu, by w kolejnych scenach (prawie) wszystkie słowa kwestii zaczynały się od tej samej litery (tak, to trochę trudny teatr), nie brak tu aluzji do nienawiści czy do sytuacji kobiet wnaszym kraju. Chyba pierwszy raz na tej szacownej scenie padło słowo „feminizm” – postać Olszówki wypowiada z mównicy manifest liberalnej feministki inteligentki, która nie każdą autorkę feministkę wielbi i nie każdego zdolnego szowinistę odrzuca. Jak na Narodowy – dość radykalnie. Może odważniejsza nawet jest nocna scena Ali przy lodówce, gdy opowiada ozmaganiu zlękami nocnymi idepresją.
Tyle że ten subtelny poetycki zamysł nie bardzo pasuje do dzisiejszej estetyki Narodowego, sceny nieco wyblakłego, zachowawczego stylu ukraszonego fajerwerkami atrakcji, teatru aktorskich gwiazd i kosztownych scenografii zjeżdżających na hydraulicznych platformach. Od tej estetyki nie udało się tu uciec. Monolog o depresji wwykonaniu Olszówki to jakby piosenkę Osieckiej zaśpiewać jako operową arię.
Choć gdy twórcy „Elementarza” zdadzą sobie od czasu do czasu sprawę, że ciążą w stronę teatralnego monumentalizmu, pojawiają się tu momenty bardzo dobre, np. właśnie… aria wyśpiewana na obelgi od „A” do „Z” (a właściwie „ź” jak „ździra”). Połączenie bluzgu i baroku – polska kultura w pigułce.
„Obok sztuki to nawet nie stało! Choć recenzje będą pewnie świetne” – sarkastycznie rzuciła do męża, wychodząc z premiery, wzburzona dama w perłach. Jakby na potwierdzenie jej słów spektaklem zachwycił się krytyk Onetu iPolskiego Radia Jacek Wakar. Nie umiem podpisać się pod żadnym ztych stanowisk.
Odnotuję więc, że urodzony w 1960 r. Cieplak, chyba najważniejszy reżyser swojego pokolenia, ciągle ma chęć iodwagę szukać. Dziś wNarodowym implementuje feministyczną poezję, ostatnio w Śląskim w Katowicach przypomniał, że poetycki guru prawicy – Jarosław Marek Rymkiewicz – był kiedyś ciekawym dramaturgiem. Szkoda, że wtamtym przedstawieniu zabrakło – jak i teraz – precyzji rytmu, spektakl rozłaził się tam, gdzie nie powinien. No niestety, nowość Narodowego nieco nuży.
Monolog o depresji wwykonaniu Olszówki to jakby piosenkę Osieckiej zaśpiewać jako operową arię