Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Abdul naszym pasterzem
Na wiślanej wyspie w Golędzinowie (za mostem Gdańskim, bliżej praskiego brzegu) stanęła już drewniana szopka kryta blachą, są też owce, będą jeszcze kozy. Urzędnicy przekonują, że zbieżność ze świętami jest przypadkowa, ale skojarzeń trudno uniknąć.
Owce popłynęły na wyspę prowizorycznym promem. Można je oglądać z brzegu, choć trzeba chwilę poszukać, bo wyspa ma kilkaset metrów długości, a trawa na niej wysoka. To polskie rasy: wrzosówka i merynos, kozy będą mieszańcami szwajcarskiej rasy saaneńskiej. – Wszystkie zwierzęta przystosowane są do naszego klimatu, niestraszne im nawet tęgie mrozy – przekonuje Łukasz Poławski, ornitolog i specjalista od ekologii wmiejskim Zarządzie Zieleni.
Owce i kozy zatrudniono w charakterze kosiarek. Wyspa powstała dwa lata temu w ramach unijnego projektu Life+. Właściwie to przywrócono jej dawną formę. Kiedyś była naturalną wyspą, ale niesione rzeką piaski połączyły ją z lądem i uczyniły półwyspem dostępnym dla wędkarzy i spacerowiczów. W ramach projektu ratującego rzadkie gatunki ptaków rzecznych ponownie odcięto ją od brzegu, a rzekę w tym miejscu pogłębiono, tak żeby mogły wrócić na nią mewy, rybitwy, a także malutkie sieweczki rzeczne. Możliwe, choć to informacja jeszcze niepotwierdzona, że na wyspie pojawia się też bardzo rzadki brodziec piskliwy.
Wszystkie te gatunki gniazdują na gołych plażach, ewentualnie wśród niskiej roślinności, a na wyspie szybko wyrosły chaszcze miejscami większe od człowieka. Dawniej takie miejsca ogałacane były przez wiosenne fale wezbraniowe i zwierzęta wypasane w dolinach rzek, głównie krowy i właśnie owce. Odkąd ich zabrakło, rośliny zarastają brzegi, przez co brakuje miejsc lęgowych dla rzecznych ptaków.
Rok temu urzędnicy zlecili koszenie ręczne. – Największy kłopot jest z klonami, gatunkiem obcym i niepożądanym nad Wisłą. Po ścięciu go piłą zkorzeni wyrasta mnóstwo odrostów, co jeszcze wzmacnia roślinę. Doświadczenia z innych rejonów wskazują, że owce skutecznie zgryzają całą roślinność, ito jest ich główne zadanie wWarszawie – mówi Łukasz Poławski.
Jest stajenka, są owce, musi być też pasterz. Urzędnicy nie podają tej informacji, ale ustaliliśmy, że zwierzęta należą do dagestańskiego uchodźcy Rusłana Kałbujewa używającego muzułmańskiego imienia Abdul. To niezwykle barwna postać opisana w2011 roku przez Agnieszkę Lichnerowicz z Radia TOK FM. Uczestnik wojen kaukaskich 10 lat temu uciekł do Polski przed rosyjskimi represjami. Zamieszkał z rodziną na terenach zalewowych wJózefowie, tuż przy granicy zWarszawą. U nas też nie było mu łatwo. Sąsiedzi skarżyli się, że ma bałagan w obejściu, że warunki dla zwierząt nieodpowiednie, owce wchodzą wszkodę, a wielkie owczarki kaukaskie chodzą luzem. – Miałem kilkanaście spraw w sądach, nachodziło mnie ABW. Wszystko przez moją brodę. Spokojnie tłumaczyłem, że żaden terrorysta nie przyjedzie tu do was z brodą, bo się będzie rzucał w oczy – mówi teraz „Wyborczej” Abdul.
Urzędnicy zlecali kolejne kontrole, może dlatego nie uwierzył, gdy ostrzegali przed wielką falą powodziową w 2010 r. Nie chciał zostawić zwierząt, aż wojsko musiało ewakuować go amfibią wraz z rodziną i inwentarzem, gdy woda sięgała już dachu, na którym się schronili.
Zczasem lokalne stosunki się ułożyły, zapytaliśmy o to niedawno wurzędzie w Józefowie i usłyszeliśmy, że skargi się skończyły. Po pięciu latach starań Urząd ds. Cudzoziemców przyznał Abdulowi status uchodźcy. – Początek w Polsce był ciężki, ale przyzwyczaiłem się. Teraz czuję się tu lepiej niż w Dagestanie – mówi płynną polszczyzną.
Do Abdula dotarli też ekolodzy z warszawskiego Zarządu Zieleni, którzy w przywróceniu wypasu nad Wisłą widzą szanse na ochronę ptaków.
– Długo szukaliśmy hodowców, którzy podjęliby się wypasu na wyspie. Nie było chętnych, a Abdul się zgodził – mówi Łukasz Poławski.
Teraz Dagestańczyk regularnie dogląda stada, to on zbudował stajenkę i mały prom. – U mnie już wszystko wyjedzone, a tu 5 ha dziewiczych terenów z nietkniętą roślinnością. Owce mają tu jak w raju – mówi pasterz o swojej trzodzie.
Zwierzęta zostaną na wyspie do marca, wtedy mewy, rybitwy i sieweczki zaczynają szukać miejsc na gniazda. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, wyspa będzie już ogołocona z największych traw i klonów i będzie gotowa na lęgi.
Ta historia nie dla wszystkich będzie jednak miała świąteczną puentę. Abdul-Rusłan hoduje owce na mięso. Baraninę z rytualnego uboju halal kupują od niego muzułmanie mieszkający w Polsce.
Muzułmański uchodźca za pieniądze z UE ratuje polską przyrodę nad Wisłą przy moście Gdańskim. Takie rzeczy nie tylko od święta.