Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Drogi szkolny obiad
– Przestaliśmy tam jadać już dawno. Jest po prostu bardzo drogo – mówi anonimowo ojciec jednego zuczniów Zespołu Szkół Muzycznych w Radomiu. Jak dodaje, już dwa lata temu Rada Rodziców zwracała dyrekcji szkoły uwagę, że obiady serwowane wszkolnej stołówce są za drogie. Uczniowie często jedzą więc „na mieście”.
– Prosiliśmy o rozważenie możliwości obniżenia cen albo poszukania tańszej firmy. Usłyszeliśmy, że jest zawarta umowa i nic nie da się zrobić – mówi rodzic. W Szkole Muzycznej uczniowie porcję zupy mogą kupić za 4 zł. Za drugie danie muszą zapłacić 12 zł, za mniejszą porcję drugiego dania – 10 zł. Zestaw obiadowy kosztuje 14zł, zestaw obiadowy mini – 12 zł.
Dla porównania w jednej z radomskich podstawówek, która ma własną kuchnię, rodzice płacą za obiad... 3,5 zł. To drugie danie trzy razy w tygodniu i zupa dwa razy w tygodniu. Do każdego posiłku dodawany jest jogurt albo inny przysmak. Za dwudaniowy obiad w jednym z lunch barów w centrum miasta zapłacimy 16 zł.
Szkoła muzyczna nie ma własnej kuchni, a stołówkę kilka lat temu wynajęła firmie gastronomicznej. Ostatnio sytuacji w placówce przyjrzeli się pracownicy wydziału kontroli urzędu miejskiego.
– Nie znam jeszcze szczegółowych ustaleń pokontrolnych, dokument otrzymaliśmy zaledwie kilka dni temu – zastrzega Robert Pluta, dyrektor Zespołu Szkół Muzycznych.
Najpoważniejsze zastrzeżenie kontroli dotyczyło cen za posiłki. Szkoła wumowie najmu z firmą nie zawarła wymogu dotyczącego ustalania wporozumieniu z dyrektorem cen posiłków, co według kontrolujących skutkowało brakiem nadzoru nad kwotami, a od 2010 r. dyrektor szkoły ani komisja socjalna nie skorzystali z przysługujących uprawnień do skontrolowania cen posiłków. Urzędnicy zalecili dyrektorowi, aby porównał ceny obowiązujące w szkole z cenami posiłków wpodobnych placówkach. Zobowiązali dyrektora do podjęcia negocjacji z najemcą, aby ceny obniżył, jeżeli porównanie wypadnie na niekorzyść szkoły muzycznej. A jeżeli ten się nie zgodzi, dyrekcja ma rozważyć rozwiązanie umowy.
– W szkołach, które mają swoje kuchnie, uczniowie płacą za tak zwany wsad do kotła i rzeczywiście są to mniejsze pieniądze, bo koszty obsługi, sprzętu pokrywa miasto. U nas takie rozwiązanie nie jest możliwe z prostego powodu. Szkołę zaprojektowano z założeniem, że blok żywieniowy będzie obsługiwała firma zewnętrzna. A to automatycznie są zupełnie inne koszty. Poza tym to nie jest klasyczny katering. Mamy zróżnicowane posiłki do wyboru – mówi dyrektor.
Co zrobi? – Najprostszym rozwiązaniem byłoby, gdyby urząd miejski włączył się we współfinansowanie stołówki szkolnej wmyśl zapisów prawa oświatowego. Wtedy nasi uczniowie korzystaliby z tego samego dobrodziejstwa, z którego korzystają uczniowie większości radomskich szkół – mówi dyrektor Pluta. Obawia się, że obecne zamieszanie wokół szkolnej stołówki spowoduje, że najemca sam zrezygnuje z jej prowadzenia.
Czy uczniowie szkoły muzycznej powinni płacić za obiad w szkolnej stołówce tyle, ile za lunch w barze na mieście? Rodzice uczniów uważają, że nie. Podobnego zdania byli kontrolerzy z magistratu.