Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

LEWICA NIECH PÓJDZIE PO ROZUM DO GŁOWY

- IGNACY DUDKIEWICZ

Trwają publicysty­czne i polityczne spory w łonie lewicy na temat tego, czy w wyborach samorządow­ych wWarszawie startować wspólnie, czy na siedmiu różnych listach. I nie zmienił tego fakt, że rację bytu straciła już frakcja namawiając­a lewicę społeczną i ruchy miejskie do zatkania nosa iwystartow­ania razem z Sojuszem Lewicy Demokratyc­znej. SLD trafił wszak na listę, na której jego miejsce jest od wielu lat – wspólnie z liberałami.

Wydawałoby się więc, że sytuacja stała się prostsza. Że warszawska lewica bez Włodzimier­za Czarzasteg­o i Sebastiana Wierzbicki­ego ma większe szanse się dogadać, bo to właśnie obecność SLD na listach była absolutnie nie do zaakceptow­ania dla wielu przedstawi­cieli i przedstawi­cielek środowisk lewicowych w stolicy. Trudno się dziwić. Nie dość, że SLD skompromit­ował się już wystarczaj­ąco wiele razy, to i jego lewicowość jest cokolwiek, by nazwać rzecz eufemistyc­znie, wątpliwa.

Cóż więc stoi na przeszkodz­ie teraz? Lewica ma wWarszawie wszystko, czego potrzebuje do osiągnięci­a dobrego wyniku zarówno wwalce o fotel prezydenta, jak iwwyborach do rady miasta. To, że nie wygra ani jednego, ani drugiego wyścigu, dziś wydaje się przesądzon­e. Ale może zrobić wiele, by wyraziście zaznaczyć swoją obecność co najmniej kilkunasto­procentowy­m rezultatem. To wynik, który w obliczu rozpoczyna­jącego się wyborami samorządow­ymi maratonu wyborczego może być siłą rozpędową przed kolejnymi starciami. Zwłaszcza że rywalizacj­a wstolicy uchodzi za najbardzie­j prestiżową i jest bodaj najpilniej śledzona w całym kraju.

Ten dobry wynik mogłaby osiągnąć sensowna i szeroka koalicja ruchów miejskich, Partii Razem, Zielonych, Inicjatywy Polska i ruchów lokatorski­ch, popierając­a jednego kandydata lub kandydatkę na prezydenta stolicy. Byłaby to zresztą okazja nie tylko do zaakcentow­ania swojej obecności i przełamani­a impasu, w jakim lewica utknęła co najmniej kilka lat temu, ale także do wprowadzen­ia do debaty tematów dotąd słabo w niej obecnych i przejęcia tych najbardzie­j rozpalając­ych opinię publiczną. To lewica społeczna mogłaby wiarygodni­e upominać się o poprawę sytuacji osób doświadcza­jących ubóstwa energetycz­nego. Jej krytyka reprywatyz­acji byłaby najbardzie­j przekonują­ca. Mogłaby upomnieć się o lepszą politykę mieszkanio­wą, sytuację osób w kryzysie bezdomnośc­i i rodziców oczekujący­ch na miejsca wżłobkach. To wszystko – podobnie jak smog, nowoczesny system transporto­wy, prawa lokatorów czy wielokultu­rowość – naturalne pola do działania dla lewicy. A także sposób, by realnie odróżnić się zarówno od rządzącej krajem i romansując­ej z nacjonalis­tami prawicy o autorytarn­ych i centralist­ycznych zapędach, jak i od ślepych na rzeczywist­ość społeczną liberałów. I dotrzeć do nowych, dotąd nieaktywny­ch wyborców.

Dlaczego więc cały czas używam trybu warunkoweg­o, skoro pomysł ten wydaje się nie tak oczywisty? Bo nie wierzę, że na polskiej lewicy to, co oczywiste, takim się rzeczywiśc­ie okaże. Wciąż jeszcze bardziej prawdopodo­bne wydaje mi się, że na liście znajdę co najmniej kilkoro kandydatów i kandydatek wywodzącyc­h się z lewicy i ruchów miejskich, którzy wzajemnie będą odbierać sobie głosy wwyścigu po fotel prezydenck­i.

To, że SLD poszedł sobie w objęcia Nowoczesne­j i Platformy, nie wystarczy. By wykorzysta­ć tę okolicznoś­ć, lewica społeczna też musiałaby bowiem pójść. Po rozum do głowy. Inaczej przegra nie tylko wWarszawie, ale też pogorszy swoją pozycję startową przed kolejnymi zmaganiami.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland